mam nadzieje ze pajka niebedzie miala nic przeciwko ;-) i ze modki mnie niescigna za pisanie postu pod postem ale taaaaki duzy tekst do poprzedniego by mi sie niezmiescil
16.08 o godzinie 1 w nocy poczułam 3 mega mocne skurcze, ale ustały wiec poszłam dalej spać. Rano się obudziłam, ale skurcze były , ale bardzo nieregularne.
O godzinie 15 miałam gdzieś skurcze jedne co 7 minut drugie co 25 minut więc zero regularności. O 17 zadzwoniłam do M, że ma skurcze co 7 minut i żeby powoli zbierał sie z pracy bo chyba sie zaczęło a denerwuje sie, ze Sebka nie czuje wiec chce jechac na ktg. M szybko przyjechał spakowalismy sie i w droge. Od domu do szpitala mam 15 km więc w miedzyczasie jadąc w samochodzie skurcze z 7 minut zrobiły sie co 4 minuty wiec nie miałam juz wątpliwości, ze to to, aczkolwiek w duszy sie modliłam, ze moze to nie to
Przyjechałam na IP zrobili przyjęcie i przyszedł lekarz zbadał na fotelu i mowi, Ze mam rozwarcie 4 cm i zrobił mi masaz szyjki po którym zrobiło się 7 cm. Po usg wyszło, ze Sebus waży ponad 3500 (załamałam sie). Wiec szybko na porodówke. Poszłam a tam od razu podpięli mnie do ktg skurcze mocne i regularne. Przyszła położna - super babeczka wiec ja sie jej pytam, ze chce lewatywe , a ona kochaniutka teraz?? nie ma szans.Ja jej to chce znieczulenie a ona oj kochana bedzie problem bo anestezjolog jest na cc
a ja jej mowie noo zapowiada sie super
no i sobie wykrakałam.
Przyjęcie na IP było 19:15 o 19:50 dostałam zastrzyk na przyśpieszenie akcji. No i zaczęła sie jazda skurcze mega mocne, ale nieregularne wiec połozna kolejny masaż szyjki (bolało jak cholera) no i okaząło się, ze Sebuś źle ułożony tzn buzią nie w tą strone co powoduje brak regularnosci w skurczach. Lek zaczął działac (oczywiscie wczesniej antybiotyk na paciorka dostałam) iod 20:00 miałam skurcze parte a nie mogłam przec. Radek o boże jakie on mi dał wsparcie oddychał ze mną trzymał za rękę obcierał pot z czoła podawał pic. Widziałam, ze się męczył razem ze mną. Ja mowiłam,z e nie dam rady a on mi mówił dam jestem z Ciebie dumny i to dodawało mi sił.
O 21:00 położna zadecydowała isc do lekarza bo mały nadal się nie ustawił prawidlowo , skurcze nieregularne, ja wykończona partymi przy których nie moge przec, na dodatek stało sie to czego sie obawiałam niestety brak lewatywy zadziałał, ale powiedziałam sobie trudno co zrobie?? nic ważne, zeby Sebkowi nic nie było. Podpięli mnie do tlenu bo sił nie mialam, kolejny party i słysze Marlena nie przyj. Przychodzi lekarz o 21:30 zleca ktg na którym mega nieregularne skurcze i hasło przy tym ułozeniu dziecka i takich beznadziejnych skurczach nie urodzi SN. Co robimy?? Pyta drugiego lekarza. Stoją i się zastanawiają a ja powstrzymuję parte.Radek ma sine ręce od mojego uścisku.
Pada hasło podajemy oxy na szybkie skurcze (miałam nieregularne i jeden mocny dwa słabe - zagrożenie dla dziecka ududzeniem się w kanale)
Podają oxy po 10 minutach skurcze jeden za drugim ja pod tlenem ledwo żywa, mowie męzowi , że nie dam rady on dzielnie mnie masuje, zmieniam pozycie to na boku to na plecach to na klęczka (każda zmiana pozycji powoduje skurcz party, przy którym nadal nie moge przec - mysle Boże kiedy oni mi pozwolą przec to juz prawie 2 h kiedy je powstrzymuje) Robi mi się słabo, ledwo widze na oczy Radek okłada mi cialo zimnymi okładami, zeby mi ulżyc.ekarze obserwują akcje co chwile robią masaż szyjki,z eby mały się ustawił prawidłowo:-(boli, ale to nie jest dla mnie ważne, ważny jest syn i to, zeby wyszedł zdrowy.
Podchodzi lekarz jeden z drugim i pada hasło "Albo pani rodzi przy tym ustawieniu dziecka, ale bedzie bolec i bedzie długo, albo jak sie nie uda tniemy" wiec ja resztkami sił mowie SN jak sie nie uda tniemy. Lekarze widzą, ze dzidzia ma sie dobrze wiec zaczynamy.
Idzie party leże na plecach (inna pozycja nie wchodziła w gre) moja kiszka stolcowa jest tak wykończona, ze rozrywa mi kręgosłup:-(jeden lekarz kladzie mi sie na brzuchu zaciska ręce na rączce gdzie ciężarna moze sie trzymać i mowi Marlena mów mi kiedy party a ja mowie idzie on ok to zaczynamy : On wygniata mi małego, drugi lekarz przyciska maxymalnie z Radkiem kolana do mojego brzucha ja pre maxymalnie połozna robi masaż szyjki 4 parte i odpoczynek dla wszystkich. Przychodzi druga połozna. Kolejna seria partych i kolejny taki sam przebieg zdarzeń (zaczynaliśmy od 21) po trzeciej serii widze mine lekarza który mowi widzę włoski Radek mowi Lenka 5 cm wystaje dasz rade jestem z Ciebie dumny. I wszyscy mówią no Marlena kolejne parte idą dajesz rade nie poddajesz sie wiec kolejna seria kilku partych i znowu główka się ruszyłamoże o 1 cm. I kolejna partia i kolejna i kolejna wszyscy spoceni zmęczeni a ja im damy rade - wiec lekarz mowi jak Lena mowi damy rade to do roboty. No i kolejna seria partych lekarz maxymalnie wycisja dziecko szystcy sie staramy no i pyk naciecie, główka przeszła i ulga słyszę płacz mojego dziecka, kładą mi go na ciele, ale nie moge plakać bo nie mam na to sił:-( widzę radość męża, położne no urodzilismy syna, lekarze oddychają z ulgą. Mąz idzie przeciąć pępowinę jak to robi połozna nie zabezpieczyła z drugiej strony i wszyscy ochlapani krwią
leży moja kruszynka na moim ciele a ja rodze łozysko - jak dla mnie pestka w porównaniu z tym co się tam wczesni9ej działo. Przychodzi lekarz a ja żartuje i mu mowie panie doktorze za to, ze byłam taka dzielna proszę o ladne szycie
Tak mnie zszył, ze na drugi dzien mogłam normalnie chodzic i nawet siadac dzisiaj juz nie mam z tym problemu. I mowie mu jestem z siebie dumna - a on mi hasło - nie wierzylismy, ze da pani rade urodzic - ma pani z czego byc dumna to są najtrudniejsze porody i w 99% kończą się na cc. Ale jak zobaczyłam łzy mojego M nic nie było w stanie przekreslic tej chwili nawet te 3 h męczarni z partymi.
Teraz jak patrze na mojego cudnego synka stwierdziłam, ze warto było cierpieć, aby mieć przy swoim boku takie dwa Skarby Sebka i mojego męża