zazdroszcze bo moja druga poloweczka na wyjezdzie do konca kwietnia i mi smutno bardzo skreslam dni w kalendarzuLenko,czytałam właśnie o tej Twojej nerce. :-(
Słuchaj,a żadna apteka nie jest u Was "dyżurna"? Może wysłałabyś męża po test? Kurcze... :-(
A do dzieci fakt - nieraz tej cierpliwości trzeba mieć co nie miara... Ja nie wiem,jak to G. robi,ale On tak zawsze ze spokojem... A we mnie się nieraz gotuje aż,hahaha. ;-)
Co do czasu "tylko we dwoje",to mamy go bardzo mało dla siebie w dzień... Bo wieczorem wiadomo,każdy zmęczony i w ogóle... Więc,jak tylko Zuzia się odmelduje do Babci,to zaparzam kawkę z bitą śmietaną i sobie pobędziemy razem. :-) Małżeńsko. ;-)
no bo 7 nie ma nic na kolacje na razie daje rade i mam nadziej ze dalej dam jeszcze tylko 8 dniKochana,to trzymam kciuki za dwie kreski!
Ale gdyby nawet nie wyszły,to przecież robisz to też dla własnego dobra! Żebyś wiedziała,czy iść jutro po inne leki,czy ze spokojem wziąć te,co masz...
ja tez trzymam!!!!!!
Kochana,najgorszy jest siódmy dzień. Brrr,jak sobie przypomnę.
Ale,jak to się mówi "chcesz być piękna - musisz cierpieć".
Trzymam kciuki!
Czółko zrobiło się zielono - żółte. Zuzia nosi grzyweczkę,więc tego nie widać. ;-) Ale podrapania są jeszcze mocne. :-(
Dobrze,że Jej okulary nie pękły... Mimo,że nie szkło,ale plastik,to wiadomo... Boże - szczęście w nieszczęściu...
oj cale szczescie ze Zuzi ic wiecej sie nie stalo Bozia nad nia czuwa