badaicka
Paulusia i Filipek
Kochane do mnie wczoraj o 18 zadzwoniła moja siostra,ze mama jak wyszła z domu o 10 rano tak jeszcze jej nie ma i nigdzie nie moze jej znaleźć
a dzień wcześniej zasłabła jak wracała z żwirowni :-(
wsiedlismy zaraz z Pawłem w samochód i pojechaliśmy jej szukać.
Mama miała pójść rano na świetlicę powiesic kartkę,że nie bedzie zajęć dla dzieci bo ona żle się czuje i miala pójsc do takiej naszej znajomej starszej pani i tak przepadła-kartka wisiała ale do pani Eli nie dotarła
Cos mnie ciągneło na ta świetlicę nie wiem co przez okna nic nie było widać a kluczy zapasowych nie moglismy znaleźć.
W domu została jej torebka,dokumenty wszystko wskazywało na to ze poszła na ta świtlice i cos sie stało.
Siostra po godzinie znalazła Bogu dzieki jakies klucze które okazało sie że pasuja do drzwi.jak weszła do srodka to znalazła mamę w fotelu zwinietą w kłębek i owinieta w koc(fotel był tak ustawiony że przez okno nie było nic widac:-()
Była na wpół swiadoma i przytomna,nie wiedziała gdzie jest,która jest godzina.Twierdziła tylko ze zrobiło jej sie słabo i zimno wiec na chwilkę przysiadła na fotelu.
Boże a to przecież mineło tyle godzin.:-szok:
Wezwałam pogotowie-cisnienie,ok,saturacja ok,cukier jej zaraz zrobili i tez ok.
Mama powiedziała,ze nie pojedzie do szpitala wiec na siłe jej nie mogli zabrać :-(
powiedziałam lekarzowi,ze sama ja zaraz zawioze na oddzieł i karetka odjechała.
Zabraliśmy mame do domu i mimo jej sprzeciwów zapakowałam jej torbe i wsadiłam w samochód i zawiozłam do szpitala.
Ona od dłuzszego juz czasu często wymiotowała i skarżyła się na bóle brzucha :-(9 lat temu usuneli jej guza z krtani :-(
Od stycznia masakrycznie schudła-ale ani prosba ani grośbą ani łzami nie mogłam jej zaciągnąc do do lekarza na badania
Wczoraj zaraz pobrali jej krew.Czekamy na wyniki,ale lekarz na dzień dobry powiedział,ze źle to wszystko wyglada :---(
No to się wygadałam
Olu PM DZIEWKUJE CI KOCHANA
a dzień wcześniej zasłabła jak wracała z żwirowni :-(
wsiedlismy zaraz z Pawłem w samochód i pojechaliśmy jej szukać.
Mama miała pójść rano na świetlicę powiesic kartkę,że nie bedzie zajęć dla dzieci bo ona żle się czuje i miala pójsc do takiej naszej znajomej starszej pani i tak przepadła-kartka wisiała ale do pani Eli nie dotarła
Cos mnie ciągneło na ta świetlicę nie wiem co przez okna nic nie było widać a kluczy zapasowych nie moglismy znaleźć.
W domu została jej torebka,dokumenty wszystko wskazywało na to ze poszła na ta świtlice i cos sie stało.
Siostra po godzinie znalazła Bogu dzieki jakies klucze które okazało sie że pasuja do drzwi.jak weszła do srodka to znalazła mamę w fotelu zwinietą w kłębek i owinieta w koc(fotel był tak ustawiony że przez okno nie było nic widac:-()
Była na wpół swiadoma i przytomna,nie wiedziała gdzie jest,która jest godzina.Twierdziła tylko ze zrobiło jej sie słabo i zimno wiec na chwilkę przysiadła na fotelu.
Boże a to przecież mineło tyle godzin.:-szok:
Wezwałam pogotowie-cisnienie,ok,saturacja ok,cukier jej zaraz zrobili i tez ok.
Mama powiedziała,ze nie pojedzie do szpitala wiec na siłe jej nie mogli zabrać :-(
powiedziałam lekarzowi,ze sama ja zaraz zawioze na oddzieł i karetka odjechała.
Zabraliśmy mame do domu i mimo jej sprzeciwów zapakowałam jej torbe i wsadiłam w samochód i zawiozłam do szpitala.
Ona od dłuzszego juz czasu często wymiotowała i skarżyła się na bóle brzucha :-(9 lat temu usuneli jej guza z krtani :-(
Od stycznia masakrycznie schudła-ale ani prosba ani grośbą ani łzami nie mogłam jej zaciągnąc do do lekarza na badania
Wczoraj zaraz pobrali jej krew.Czekamy na wyniki,ale lekarz na dzień dobry powiedział,ze źle to wszystko wyglada :---(
No to się wygadałam
Olu PM DZIEWKUJE CI KOCHANA