Moj M to moj mąż jakby co
Macie racje, on sie powoli oswaja stad te jego glupie teksty. Wczoraj juz bylo znacznie lepiej, sam mowil o malym per 'brzusio' i bylo zabawnie
Tylko, ze bylismy na wycieczce gorskiej i ja nie moglam szybko isc i musialam co jakis czas siadac (brzuchol niezle napierniczal momentami, taki klujacy przeszywajacy i promieniujacy bol), M to raczej tolerowal, ale w pewnym momencie jak powiedzialam, ze nie wiem czy brzusio w ogole przezyje ten wysilek, to M na to, ze 'ciaza to nie choroba'
Oczywiscie, ze to nie choroba, ale kto powiedzial, ze udaje sie donosic ciaze kobietom, ktore sie forsuja?
Zgodzic sie na dowcipne usg w ciazy?...