Wiem o co chodzi. Moze to troszeczke bez porownania ale jak bylam w podstawowce to tez bylam bardzo niesmiala. Troszke przez moja mame. Jest bardzo wymagajaca i wmawiala mi, ze jestem glupia. Uwierzylam w to w pewnym momencie co spowodowalo to, ze czulam sie gorsza od innych.
Pozniej na poczatku liceum tak bardzo sobie z tym nie radzilam, ze niestey chcialam z tym wszystkim skonczyc. Odratowali mnie, a ze bylam ciagle mloda osoba dali mi psychologa dla dzieci. Ona zrobila mi badania IQ i dopiero gdy mama zobaczyla wyniki, przestala sie mnie czepiac a ja troszke bardziej w siebie uwierzylam. Zaczelam sie "rzucac na gleboka wode", zeby pozbyc sie niesmialosci. Zaczelo sie od malych rzeczy. Kiedy na przyklad podobal mi sie jakis koles, a przyprawialo mnie o zawal serce jego spojrzenie, to na przyklad sie zmuszalam zeby do niego podejsc i pogadac. Teraz juz jestesm odrotnoscia niesmialosci ale niestety to gdzies tam siedzi we mnie i pojawia sie w momentach kiedy przestaje w siebie wierzyc.
Tobie powiem jedno, nikomu nie musisz niczego udowadniac lub niczym imponowac. Wszystkie Cie polubilysmy za to jaka jestes!!! Nikt nie jest idealny, ja na przyklad cenie w ludziach ich smieszne wady. Moi znajomi to same czubki, kazdy z nich jest inny i ma inna "chora jazde" ale to wlasnie lubie.
To tak jak z miloscia, idealnym partnerem nie jest ten, ktory ma wszystkie upragnione zalety ale ten, ktorego wszystkie wady jestes w stanie bez mrugniecia okiem zaakceptowac.