Mam 24 lata, staramy się z mężem od 2 miesięcy, więc jesteśmy "świeżakami"
właśnie we wrześniu okazało się, że się udało i beta hcg pokazała ciąże... według obliczeń wynikało , że powinnam być w 6 tyg, a beta wynosiła już wtedy tylko 36,22, co wskazuje na 3-4 tydzień, po 3 dniach zrobiłam znowu badanie i wyszło 29,66 wiec wynik spadł. Poszłam do lekarza, a ten mnie uspokajał, że to nie znaczy najgorszego, a na drugi dzień już dostałam ostrego krwawienia, i normalnie mialam 6 dni krwawienia jak okres... Od tamtego momentu zmieniłam lekarza, bo mnie rozczarował. doskonale wiedział o mojej przebytej chorobie (w wieku 19 lat zachorowałam na zakrzepice żylną i wykryto mi wtedy , że mam mutacje genu V Leiden) mówił, że jak zajde w ciąze to bedziemy musieli odrazu zaczac działać bo może dojśc do poronienia, a on mnie najzwyczajniej olał.
Teraz liczę, że się uda, Pani Doktor jest gotowa na to by mi pomoc, czuje wniej oparcie. Dziś byłam u lekarza rodzinnego po skierowanie i ide na badania krwi, a pozniej znowu do Pani doktor.
Pani Doktor powiedziała mi, że ona nie trzyma się zasady, że po poronieniu czekać 3-6 miesiecy na kolejne starania. Uważa , że nie ma na co czekać. Sprawa jest na tyle skomplikowana, że męża nie mam na codzien, bo pracuje za granicą i po prostu bedziemy musieli "trafić"na dni płodne, hehe
Prawdopodobnie jak oznajmiła mi Pani doktor będe musiała już przez ten czynnik V leiden brać leki. mutacje tego genu ma tylko 5 % ludzi, więc jest to jeszcze bardziej trudne. Chciałabym poznać jakąś kobietę, która przechodzi to samo co ja,ale to chyba małoprawdopodobne...