reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania po straconej ciąży

Marcela oj kochana, własnie tego spokoju mi potrzeba..Tzn nieśmiało zaczynam sądzić,że chyba pomalutku się wszystko wycisza we mnie. Już mną nie targają obrazy ze szpitala, już nie mam lęków i koszmarów, już nie czekam, by poznać powód...Pomalutku zaczynam tylko tęsknić i czasem płakać, ale bez tego paskudnego żalu, który tak na prawdę niszczył tylko mnie. Mam nadzieję,że uda mi się dojść do punktu, kiedy powiem to głośno :happy: I po raz kolejny wielkie dzięki....bardzo mi pomogłaś :tak: Buziaki dla Twojego synka i liczę na to,że uda Ci się czasem zajrzeć do nas. Koniecznie! :-)
 
reklama
Magda- chyba dopiero teraz puszcza mnie to wszystko.Starałam sie być twarda, ale wiem że tak się nie da. Nie w takiej sytuacji. A jest gorzej przechadzając przez to w pojedynkę nie czując wsparcia, pocieszenia ze strony najbliższych. Mam wrażenie, że wszyscy potraktowali to jak zgubę kluczy, ojej stało się ale da się zastąpić nowymi. Chyba ze nie wiedzą jak się zachować a ja to tak odbieram , sama nie wiem.Wypłacze się i stanę na nogi.

Co do zdrowia to jest już dużo lepiej, chociaż mała nadal walczy z kaszlem,ale teraz to już z górki. Najgorsze za nami.Zrobiłam dziś gofry, zjadła z apetytem wiec wraca do zdrowia : ) moje koche szczescie
 
chciejka bardzo mi przykro... z racji tego, że nie często tutaj ostatnio zaglądałam, to nie śledziłam Twojej historii ale przecież to forum łączy nas z tego samego powodu... czasami nie warto szukać odpowiedzi na pytanie "dlaczego...?", takich odpowiedzi po prostu chyba nie ma... czas jest jedynym lekarstwem na cały ogromny ból, żal, tęsknotę i tą pustkę... przyjdzie taki moment, że tak jak pisze Magda w końcu nadejdzie spokój... taki wewnętrzny...

ja ostatnio coraz częściej zastanawiam, się nad kolejną ciążą... ale chyba jeszcze nie jestem gotowa... nie wiem czy psychicznie dałabym radę znowu przez te 40 tyg, w każdej minucie drżeć o to maleństwo... boję się, że znowu powtórzyłoby się najgorsze - tak jak za pierwszym razem...
 
Marcela dziękuję. Ciesze się ze was znalazłam na tym forum Najlepsza przyjaciółka nie zrozumie tego bólu tak jak wy.

Któraś z was pisala o snach , wierzę w takie coś i zawsze mnie to interesowało, jeżeli możesz napisz coś więcej na ten temat.
 
Chciejko fakt,że ja mam wsparcie, ale uwierz,że mimo wszystko spotkałam się z wieloma przykrymi "tekstami"...Wiesz, coś w stylu,że przecież macierzyński mi się nie należy, bo dziecka nie ma, albo zwyczajnie w świecie "czemu znowu masz nerwa" kilka tygodni po stracie, tak jakbym miała zapomnieć tuż po....Tylko wiesz co? Ja nie mam żalu do tych ludzi. Staram się nie wymagać od nich zrozumienia. Pewnie,że cudowna jest świadomość iż mój mąż o Kaji pamięta i to okazuje, ale on sam mi ciągle mówi,że on tego nie czuje tak, jak ja. Moja mama zorientowała się,że jest ze mną źle, kiedy po 2 miesiącach wyłam jak dziecko w kuchni podczas robienia obiadu, a wówczas nie było ku temu innego powodu...Wiele osób pocieszało tekstem "jeszcze będziecie mieli dziecko". Sama wiesz, jak to denerwuje, ale z drugiej strony....oni nie mają pojęcia jak nas pocieszać i co mówić. Dlatego ja wybaczam. Jedyne czego oczekuję, to pamięci o moim dziecku. Uczę swoje otoczenie mówić o Kaji. Z lekkością wspominam ciąże i jak ktoś pyta, to mówię również o porodzie, pogrzebie, czy kremacji. Dlatego moja rada jest taka...mów swoim bliskim, co czujesz. Nie kryj tego. Mów o dziecku, które odeszło i swoich obawach. Mów tyle, ile potrzebujesz. Ich rola teraz, to słuchać, bo zrozumieć nie mogą. Poproś by mówili o Twoim dziecku nie jak o czymś, tylko o kimś. Wyrzuć to z siebie, a na pewno poczujesz się lepiej. Czasem warto skierować na strony portalu dlaczego itp....Żałoba to bardzo ważny czas. Trzymam kciuki, by udało Ci się odnaleźć swój spokój :tak: U mnie wszystko tez docierało po czasie. Pamiętam jak w dniu, gdy mijały 2 miesiące pisałam sobie,że nic nie chce być lepiej...Taka chyba kolej rzeczy :sorry: Trzymaj się kochana! Cieszę się,że czujecie się lepiej. Jak córcia zjadła, to znaczy,że na prawdę zdrowieje. Na prawdę się cieszę :happy:

Marcela mówisz, że to się nigdy nie skończy? Ten lęk? W sumie, to chyba nie ma się co dziwić....Powiedz, kiedy poczułaś się bezpiecznie w ciąży z Igorkiem? Był w ogóle taki moment, czy do chwili, kiedy go utuliłaś tak bardzo się bałaś? :sorry:
 
Magda dziękuję że jesteś :* .Pójdę jutro na cmentarz zapale,światełko na grobie moich dziadków, dla nich, dla mojej kruszynki, bo myśląc dziś o niej przed oczami miałam mojego dziadka.Może dał mi do zrozumienia, że on tam się nią zajmie.
I jedna świeczkę postawie na grobie jakiegoś dziecka, to będzie światełko dla wszystkich waszych dzieci i tych które są tam z nimi.
 
madzia ja również przeczytałam twoją historię.. wstrząsnęła mną nawet nie zdołałam przeczytać ją na raz wczoraj zaczęłam ale tak buczałam że nić nie widziałam dziś po pracy tj przed chwilą skończyłam ją czytać.. straszna tragedia, jesteś bardzo mądrą, ciepłą i zrównoważona osobą... nie wyobrażam sobie jak ogromny był i jest twój ból.. ja mam wrażenie że bym tego nie przeżyła... od rana chodzę jakby w letargu nie mogę sie otrząsnąć... do tego dziś widziałam koleżankę która zaszła 3 tyg przede mną.. jest juz w 14 tc będzie mieć chłopca..
jest mi dodatkowo przykro i może to też tak na mnie podziałało ze twoja Kajusia umarła 17.09 a mój synek tego dnia się urodził !!! co prawda w roku 2011 ale ten dzień na zawsze zostanie u mnie dniem spełnienia marzeń a u ciebie... tak mi przykro... przesyłam ci buziaczki od mojego Gabrysia DSC_0263.jpg wiesz co jeszcze nas łączy? jestem zakochana w imieniu Marcel:sorry2: jeśli będe mieć drugiego synka na pewno będzie mieć tak na imię


chciejka kochana ja też nienawidzę tych zwrotów" jeszcze bedziesz mieć dziecko" masz przecież Gabisia to nie masz co narzekać" wrrr ja teraz o tej ciąży nikomu nie powiedziałam.. wie tylko moja siostra bo ona rok temu też straciła dziecko więc rozumie.. i jedna przyjaciółka... ale ona nie rozumie... i mam nauczke.. już nie poruszam tego tematu... też mi ostatnio jakoś ciężej.. łapie się na tym ze się "zawieszam" "zamyślam o niczym" jak zwał tak zwał... ale widocznie teraz dopiero emocje opadają...

marcela nie znam twojej historii ale podzielam twój strach.. w pierwszej chwili po poronieniu chciałam od razu zapełnić pustkę... nawet myślałam zeby skrócić okres po poronieniu na regenerację.. z 3 mc do 1mca.. teraz juz wiem że 3 m-ce to minimum i boję się nawet pomyśleć że się uda i będzie dobrze.. już teraz wiem że każdy dzień będzie obarczony strachem a każda wizyta mega stresem... ale jeśli jest szansa ze się uda to warto....
 

Załączniki

  • DSC_0263.jpg
    DSC_0263.jpg
    12,6 KB · Wyświetleń: 53
I ja jestem zakochana w imieniu Marcel :) Igor miał się tak nazywać ale ustąpiłam mężowi ;)

Magda, Bafinka ciąża po poronieniu nie była taka cudowna i beztroska jak u dziewczyn, które nie doświadczyły tego co my... od momentu, w którym dowiedziałam się o ciąży (zrobiłam bete z krwi, w dzień który miałam dostać okresu - miałam jakieś przeczucie, które się sprawdziło :)) pojawił się ogromny strach... nie był większy od radości ale był silniejszy. Niektóre kobiety po kilku latach od urodzenia dziecka mówią, że już swojej ciąży nie pamiętają - ja swojej nei zapomnę chyba do końca życia... najtrudniejsze były pierwsze tyg, w 7 tc zaczełam plamić - trwało to prawie tydz, brałam leki ale na wizytę szłam jak na ścięcie tylko z jedną myślą w głowie... lekarz widząc mój stan, postanowił zrobić mi usg. Kiedy zobaczyłam na ekranie ruszającą się rączkę zamarłam - nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa... aż lekarz zapytał czy się nie cieszę.. a ja po prostu nie wierzyłam w to co widzę... to był 8tc - Igor miał wtedy 2,1 cm :) i było już dalej niż poprzednio. W pierwszej ciąży nie wiedziałam, ze poroniłam, to było tzw.poronienie zatrzymane. Na usg w 12 tyg dowiedziałam się, że "płód obumarł ok 7 tc"... nigdy nie zapomnę też tamtego widoku na monitorze... dlatego w drugiej ciąży tak strasznie ciężkie były dla mnie te terminy... ogromnie baliśmy się z mężem tego usg w 12 tyg... do tej pory jak sobie to przypominam lecą mi łzy... i znowu okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku... :) oczywiście cały czas przy siłach podtrzymywały mnie dziewczyny tutaj na forum :) za co chyba już milion razy dziękowałam :) najgorzej było do momentu wyczuwania ruchów... taka niepewność w każdej minucie czy wszystko jest ok. Niby człowiek normalnie funkcjonuje, rozmawia z ludźmi, itp. ale w głowie jest tylko jedna myśl.. ciągle bałam się kupować czegokolwiek dla malucha... ruchy zaczęłam czuć w 18 tyg. Doskonale wiedziałam, że to za wcześnie na regularne kopniaki ale kilka razy do końca ciąży w środku nocy jechałam na Izbę przyjęć pod różnymi pretekstami - oby tylko zrobili mi usg, żebym mogła zobaczyć i usłyszeń malucha... to było silniejsze ode mnie... po prostu łapały mnie takie ataki paniki, mimo, że o dziwo gdzieś z tyłu wiedziałam że tym razem będzie - ale potrzebowałam potwierdzenia...
czasem zazdrościłam dziewczynom, które przypadkowo zachodziły w ciążę takiej beztroski, radości... ja tak nie potrafiłam... chyba cudem wytrzymałam całą ciążę i cudem wytrzymały ze mną dziewczyny na forum :) ale tylko one rozumiały co czuję, tylko im mogłam powiedzieć o wszystkich obawach, które dla nich były przecież uzasadnione. Bliscy pocieszali, byli przy mnie ale nie rozumieli do końca, mogli się tylko domyślać, a przecież to nie wystarcza. Nawet jak już tuliłam Igora do siebie, nie wierzyłam, ze to "już", że się udało... chyba dopiero teraz zaczyna do mnie to docierać, a ma już 13 mies :)
Kiedyś nawet myślałam, że pewnie następna ciąża będzie już spokojniejsza, inna ale chyba będzie jeszcze gorsza niż poprzednia. Teraz już wiem, co znaczy być mamą... stracić kolejne maleństwo - niewyobrażalne... ale przecież nie można do końca życia żyć strachem... przecież już wiem, że może być dobrze :) mimo to pewnie strach nie zniknie... będę chciała mieć drugie dziecko - kiedy...? jeszcze nie wiem... może zaraz, może za jakiś czas... zobaczymy co przyniesie los - już wiem, ze nic nie można sobie do końca planować.
 
Co do czytania o poronieniach... ja też właźiłam na takie forum i czytałam zanim sama poroniłam. Nie wiem czemu to robiłam. Czyżby organizm nam to jakoś podpowiadał? Oczywiście jak ktoś wchodził do pokoju to wszystko szybko wyłączałam. Głupio mi było ale czułam potrzebe o tym poczytać. No i wtedy myślałam, że potrafię sobie wyobraźić co czuą matki po takiej stracie. Oczyeiście byłam w błędzie dlatego teraz nie oczekuję od bliskich którzy sami przez to nie przeszli zrozumienia.

Chciałabym być znowu w ciąży. Ale nie w takiej jakiej będę. W takiej jakiej kiedyś chciałam być. Chciałam ładnie wyglądać w super ciążowych ciuszkach, uśmiechnięta, dumna i szczęśliwa. Teraz wiem, że będę zestresowana, poddenerwowana i nie zawsze uśmiechnięta. Mam nadzieje, że przynajmniej kwestia z ubraniami się nie zmieni ;)
Napewno zestresowana będę bo teraz wiem, że nie wystarczy przekroczyć magicznego progu 12 tygodni żeby lecieć na wyprzedaż do sklepu dziecięcego. Dopiero niedawno dowiedziałam się jak wiele kobiet z mojej rodziny jak i znajomych poroniło po 20 tygodniu. Przeraziło mnie to, że jest aż tak dużo takich przypadków. Naprawde wcześniej miałam o tym zupełnie inne pojęcie.


Oczywiście nie zmienia to faktu, że będę się starać o ziemskie dzieciątko i nie odpuszczę póki swojego celu nie osiągnę. Przejdę przez ciąże chociaż bym miała leżeć i kwiczeć, i urodzę zdrowe dziecko! Czego i Wam życzę kobietki. :)

Dobranoc :)
 
reklama
Niestety strach jest i będzie przez całą ciążę. Nie tylko do tego momentu w którym stała się nam tragedia, lecz do samego rozwiązania.
Niestety ja też w ciąży często wchodziłam na strony o poronieniu, jak sobie poradzić po poronieniu itd. Dlaczego???..... nie mam zielonego pojęcia, nie potrafię tego wyjaśnić. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że to ja będę musiała borykać się z tym problemem. Ja nie tylko boję się o ewentualny przebieg przyszłej ciąży, ale czy wogóle uda nam się być znowu w ciąży. Cały czas pamiętam te prawie 4 lata starań o to maleństwo, ciągłe wizyty u lekarza, mnóstwo badań no i leków. Ale spełniło się nasze największe marzenie.... mamy córeczkę Majkę. Tak, bo mimo tego, że Majka jest wśród Aniołków w niebie to jest i będzie do końca naszych dni dzieckiem..... naszym dzieckiem.

Dziewczyny mam do Was pytanie zupełnie z innej beczki, czy orientujecie się jak rozpoznać zator czy zakrzepice żylną???
Mam problem z mężem ale od początku. 4 stycznia mocno uderzył się w głowę, tzn wiatr uderzył metalową bramą i ma wielki guz wielkości większej mandarynki. Z obawy, że coś mogło się stać pojechałam z nim na pogotowie. Tam oczywiście nie zrobili ani badań, ani prześwietlenia tylko zrobili mu okład z wody utlenionej i kazali w domu obserwować. Gdyby pojawiły się zawroty lub wymioty itd to do szpitala. Jednak mąż czuł się ok. Nawet głowa go nie bolała. Teraz guzek jest już o wiele mniejszy, ale jest jeszcze troszkę widoczny. Jakieś 3 lub 4 dni temu zaczął poleć go środkowy palec u lewej ręki. Zupełnie bez uderzenia czy czegokolwiek. Palec jest opuchnięty, a wczoraj rano zauważył, że pod paznokciem zbiera się chyba ropa. A że był wtedy w pracy i akurat w szpitalu przy maszynie to podczas rozmowy z pielęgniarką zapytał co to może być. Ona kazała iść mu do lekarza i lekarz stwierdził, że ma moczy w rivanolu. Wrócił z pracy i cały czas moczył. Ale z niewiadomych przyczyn zaczął pobolewać go bark i cała lewa ręka. Był pewny, ze może to łamie go jak na grypę.Ale wczoraj wieczorem zauważył zgrubienie przy lewej ręce miedzy łokciem a pachą po wewnętrznej stronie ręki. Przeraziłam się i od razu przyszło mi na myśl, że może to zator. Pojechaliśmy na pogotowie a lekarz dał mu bardzo silny antybiotyk na palec na zakażenie a to zgrubienie stwierdził , że są to węzły chłonne od tego zapalenia. Palec kazał moczyć dodatkowo w kwasie bornym a dokładniej w Borasolu i dał skierowanie do chirurga. Dziś mąż będzie próbował dostać się do chirurga w szpitalu w jego rodzinnym mieście, bo tam pracuję.
Jednak ja cały czas myślę, że to może być zator i już panikuje. Orientujecie się czy to może być coś poważnego??? Błagam Was o pomoc bo chyba oszaleję. Z góry Wam dziękuję
 
Ostatnia edycja:
Do góry