Opowiem Wam swoją historię,która pozostawiła po sobie najwspanialszego skarba mojego życia Nataleczke.
Tak za tobą bardzo tęsknimy mój Aniołeczku,nie ma dnia abyśmy oboje z tatą o tobie nie mówili,nie myśleli,jesteś w naszych serduszkach na zawsze.Nasze najcudowniejsze szczęście jakie nas spotkało to dzien w jakim pojawiła się malutka fosoleczka w mamusi brzuszku.KOCHAMY CIĘ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE KOCHANY ANIOŁECZKU.
Oboje z mężem póltora roku staraliśmy się o dzidze i wkońcu nadszedł ten upragniony dzień w którym test pokazał dwie kreseczki.Udałam się do lekarza,potwierdził naszą upragnioną ciąże,to był 7 tydzień.Wielka radość,szczęście.Comiesięczne wizyty u lekarza,badania,wszystko było jak w bajce,tak dobrze,zero jakichkolwiek złych oznak.W 22 tygodniu budząc się rano zauważyłam drobne plamienie,pojechałam na izbę przyjeć bo telefonicznej konsultacji z moim prowadzącym lekarzem.Zostałam zbadana i niestety musiałam pozostać w szpitalu,miałam rozwarcie na 6 mm.Krwawienie się pogłębiało i nie ustawało pomimo leków jakie dostałam w szpitalu.Zanim mąż już miał jechać do domu zaczynam mnie pobolewać brzuch,krwawiłam tak samo.W nocy bolało już tak bardzo że żadna pozycja do snu nie uśmierzała bólu.Dostałam strasznych skurczy,bardzo krwawiłam i zostałam przewieziona na porodówkę.Niestety moje maleństwo musiało przyjść na świat,zagrażało to mojemu życiu.Było zbyt mało silne aby przetrwać,przeżyć.Była na świecie zaledwie dwie godzinki i pięć minut.Tak było mi ciężko gdy rodząc w ogromnym bólu wiedziałam że umrze i że muszę się z nią pożegnać.To było takie ciężkie wszystko.Minęło dwa miesiące od śmierci mojej córci,od pogrzebiku a ja nie umiem sobie znaleść wogóle miejsca.Nie potrafie patrzeć na inne dzieci,nie umiem się cieszyć z życia jakie teraz jest.Czar tak szybko prysł.Pan Bóg dał i tak szybko nam radość zabrał.Gdyby były choć jakieś objawy wcześniejsze a tu nie było żadnego powodu do niepokoju.Dopiero poranne delikatne plamienie zaniepokoiło mnie bardzo...tylko że wtedy było już za późno na ratunek mojego maleństwa.Czułam że dzieje się coś złego i za każdym razem gdy widziałam plamienie płakałam,czułam że dzieje się coś złego z moim skarbem.Nie pogodzę się nigdy ze stratą swojego dziecka,to zbyt ogromny ból jaki wraz z mężem musimy przeżywać.Powracają wspomnienia,pierwsze ruchy dziecka,nasze wspólne usg gdzie widzieliśmy naszego skarbka malutkiego,wybór imienia,nawet pierwsze zakupy ciuszków.Teraz pozostał smutek,i żal do całego świata że odebrano nam najcudowniejsze chwile naszego życia.
Wciąż zadaje sobie pytanie dlaczego?czemu Bóg odebrał mi macierzyństwo na które tyle oczekiwałam.Nie wierze w lepsze jutro,nie mam wiary w szczęście,nie planuje i nie rozmyślam bo za bardzo się cieszyłam na wieść o ciąży a wyszło całkiem inaczej.Zyję bo żyję ale nie tak jak w ciąży,myślę zupełnie inaczej i nie jestem już dobrych mysli bo wszystko może się wydarzyć,pomimo tego że jest tak cudownie i dobrze.
Cieżki był wybór pomniczka dla mojego dzieciątka,kolejny ciężki krok w życiu,ciężka decyzja do podjęcia.Czekam z niecierpliwościa na wynik końcowy.Cieszę się że mój skarb będzie mieć swój domek a z drugiej strony smucę bo ten domek powinna mieć tutaj na ziemi przy rodzicach.
Upłynie dużo czasu zanim rany się podgoją,zanim może życie coś się poprawi a na dzień dzisiejszy jest żal,gniew do całego świata,smutek i serce które mi pękło na pół.
Zapalam Światełeczka dla wszystkich Aniołków
[*]a Mamom Aniołków życzę dużo,dużo wytrwałości i silnej wiary w lepsze jutro,w lepsze życie.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie