galwaygirl
Mamusia Piotrusia
Hej Dziewczyny, dzięki za miłe słowa, dziś już jakoś tak pesymistycznie nie myślałam, a to dlatego że kochani znajomi przyjechali po mnie, zabrali na cały dzień do siebie a potem zorganizowali mi transport z powrotem, więc nie miałam kiedy myśleć (Mąż pojechał grać w hokej do innego miasta a dla mnie za długa podróż). Najgorzej jak siedzę sama w domu i mam dużo czasu na własne przemyślenia. Dlatego lubię wejść i poczytać forum, to się tak na sobie nie skupiam.
Powiem Wam że po pierwszej stracie do drugiej ciąży zupełnie inaczej się podchodzi. Wcześniej myślałam, jak coś boli to ma boleć, w pracy się denerwowałam, a teraz niczego nie bagatelizuję, a w pracy zwolniłam o 70%, a teraz na zwolnieniu siedzę, co prawda mam wyrzuty i trochę się boję jak oni mnie odbierają, że pewnie symuluję, ale Piotruś jest teraz najważniejszy a swoje już im wypracowałam. Przez 5 lat byłam tylko 2 razy po tydzień na zwolnieniu, raz po stracie Aniołka, to mnie lekarz zmusił, a drugi raz jak z laską w pracy psychicznie nie wyrabiałam.
Wyobraźcie sobie Irolka nie umiała znaleźć na linijce 72,5mm i tego typu zonki strzelała, a ja ją musiałam uczyć i mimo że na tymczasowej umowie, to nie tak prosto kogoś zwolnić, mimo, że jej się umowa skończyła, to dali ją na próbę jeszcze na miesiąc, to ja poszłam na zwolnienie na zapalenie oskrzeli ;-) bo bym w psychiatryku wylądowała. Ode mnie wymagali by było zrobione, a ja zamiast pomoc to miałam potrójną robotę z nią.
Ewelka, jak tak czytałam o ginekologu na bezludnej wyspie, to pomyślałam, żeby męża w tym kierunku przeszkolić ale by nie miał do czynienia z innymi paniami, to by było 2w1, hihi
Powiem Wam że po pierwszej stracie do drugiej ciąży zupełnie inaczej się podchodzi. Wcześniej myślałam, jak coś boli to ma boleć, w pracy się denerwowałam, a teraz niczego nie bagatelizuję, a w pracy zwolniłam o 70%, a teraz na zwolnieniu siedzę, co prawda mam wyrzuty i trochę się boję jak oni mnie odbierają, że pewnie symuluję, ale Piotruś jest teraz najważniejszy a swoje już im wypracowałam. Przez 5 lat byłam tylko 2 razy po tydzień na zwolnieniu, raz po stracie Aniołka, to mnie lekarz zmusił, a drugi raz jak z laską w pracy psychicznie nie wyrabiałam.
Wyobraźcie sobie Irolka nie umiała znaleźć na linijce 72,5mm i tego typu zonki strzelała, a ja ją musiałam uczyć i mimo że na tymczasowej umowie, to nie tak prosto kogoś zwolnić, mimo, że jej się umowa skończyła, to dali ją na próbę jeszcze na miesiąc, to ja poszłam na zwolnienie na zapalenie oskrzeli ;-) bo bym w psychiatryku wylądowała. Ode mnie wymagali by było zrobione, a ja zamiast pomoc to miałam potrójną robotę z nią.
Ewelka, jak tak czytałam o ginekologu na bezludnej wyspie, to pomyślałam, żeby męża w tym kierunku przeszkolić ale by nie miał do czynienia z innymi paniami, to by było 2w1, hihi