Magda_z_uk
Po pierwsze MAMA ;)
Dziewczyny, ja wiem, że wpadłam jak po ogień, ale u mnie tyle do pisania, że najzwyczajniej w świecie nie miałam kiedy, a nie chcę Was zbyć dwoma zdaniami
Od początku.
Po tym jak moja córka zachorowała, również córeczka znajomej dostała takiej wysypki...Wystraszyłam się wtedy już nie na żarty. Próbowałam szybko skontaktować się z położną, ale mojej dalej nie było, a te na zastępstwie ciągle tylko obiecywały,że oddzwonią...One zwlekały, a ja ze strachu dostawałam już szału.
W końcu w zeszły poniedziałek zadzwoniła do mnie jakaś położna,żebym przyszła do niej, zanim moja wróci z urlopu. Poszłam tam bez większych nadziei, tym bardziej,że przez telefon wydała mi się nie miła. Wchodzę tam i szok! To była babeczka, co przychodziła do mnie do domu po stracie Kaji i ona mi wtedy bardzo dużo pomogła (bo miałam problemy z dostaniem się do lekarzy). Pamiętała mnie skubana
Powiedziałam jej tym wirusie i obawach, a ona od razu telefony do szpitala, karta ciąży i obietnica,że umówi mi wizytę najszybciej jak może. Powiedziała, że we wtorek zadzwoni i że mam być tego pewna, bo ona mnie tak nie zostawi.
Jak obiecała, tak zrobiła. We wtorek po południu zadzwoniła, że wizyta w środę o 11, a jeszcze mi sama wieczorem kartę ciąży do domu przywiozła. Tak więc mam za sobą pierwszą wizytę w szpitalu.
Wirusy przyszły ujemne, ale nie mam też na nie odporności, więc póki co nie cieszymy się. Za 3 tygodnie powtarzamy badanie z krwi i obserwujemy cały czas dziecko. Ponieważ miałam objawy przedrzucawkowe w poprzedniej ciąży, dostałam aspirynę, aby zapobiec wszelkim tego typu komplikacjom. Ta moja lekarz od razu mnie wysłała na usg, żebym uspokoiła się. Dzidziuś ma 3.94cm i wyprzedza termin z owulacji o 6 dni (wiem dokładnie, kiedy była). Serduszko ślicznie bije. Termin na 12 lutego i ten już zostanie.
Za nie całe już dwa tygodnie 05.08 mam rano wizytę znowu z nią. Potem usg genetyczne. Potem konsultacja z drugim lekarzem (tym co wykrył chorobę Kaji i skierował mnie do tego specjalisty w Cardiff). On ma też ponownie mnie zreferować do Cardiff, bo tamten lekarz w sumie jako jedyny wie dokładnie co działo się ze mną i Kają od momentu wykrycia jej choroby. Także 5 sierpnia będzie dla mnie mega męczący, ale mam nadzieję,że przyniosę dobre wieści. Oczywiście pani doktor pełna nadziei, że tym razem wszystko będzie dobrze i wszelkie nieszczęście nas ominą. Obiecała,że na każdym kroku zrobią wszystko, bym była pewna,że dzidziuś ma się dobrze. Udało mi się tez dostać fotkę (u nas nie dają na każdym usg). Co prawda maluszek spał i ciężko go było uchwycić, ale mi to wystarczy, by zerkać na to zdjęcie z radością :-)
Przepraszam, że nie piszę, ale akurat to wszystko działo się podczas urlopu mojego męża i o ile do środy nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tak od czwartku wykorzystywaliśmy czas na maksa, żeby choć troszkę skorzystać z tego, że był w domu, więc była wycieczka 300km do oceanarium, inna do zoo, potem grill ze znajomymi i jeszcze dziś z racji deszczowej pogody planujemy z dziećmi kino. Plany ogólnie na czas jego urlopu były inne, bo chcieliśmy Legoland odwiedzić na kilka dni, ale wyszło jak wyszło i chociaż tyle udało się
Przyznam się Wam też,że po tym usg z pełną świadomością kupiłam pierwsze ciuszki. Udało mi się dostać coś ładnego unisex, więc wzięłam. Dla Kaji z wyprawką zwlekałam tak długo,że w końcu biedna nie miała nic kompletnie :-( Tym razem uparłam się, że na przekór wszystkiemu będę kupować od początku. Kolejne zakupy planuję na środę po usg genetycznym
Wrzucę Wam fotkę mojego Skarbeczka, choć jest nie wyraźna. Czuję się bardzo dobrze póki co. Żadnych mdłości, bóli głowy, nadwrażliwości na zapachy, czy bólu piersi. Czasem delikatnie brzuch pociągnie i senność męczy, ale widzę,że już mija powoli. Oczywiście z racji braku objawów wkręciłam sobie przed usg najgorsze rzeczy, bo aż ciężko uwierzyć,że ciąża taka lekka może być :-)
Natka jeszcze raz ogromne gratulacje!!! Mam nadzieję,że tulisz już maleńką do woli
Sysiq trzymaj się kochana! Jeszcze chwilka i pewnie Ty również przytulisz swoje maleństwo :-)
Za całą resztę trzymam mocno kciuki! I za brzuchatki, i za staraczki i za te, które chciałaby już, a z różnych powodów muszą czekać. Od poniedziałku mąż wraca do pracy, więc powinno być mnie tu znacznie więcej :-)
Moje Serduszko
Od początku.
Po tym jak moja córka zachorowała, również córeczka znajomej dostała takiej wysypki...Wystraszyłam się wtedy już nie na żarty. Próbowałam szybko skontaktować się z położną, ale mojej dalej nie było, a te na zastępstwie ciągle tylko obiecywały,że oddzwonią...One zwlekały, a ja ze strachu dostawałam już szału.
W końcu w zeszły poniedziałek zadzwoniła do mnie jakaś położna,żebym przyszła do niej, zanim moja wróci z urlopu. Poszłam tam bez większych nadziei, tym bardziej,że przez telefon wydała mi się nie miła. Wchodzę tam i szok! To była babeczka, co przychodziła do mnie do domu po stracie Kaji i ona mi wtedy bardzo dużo pomogła (bo miałam problemy z dostaniem się do lekarzy). Pamiętała mnie skubana
Powiedziałam jej tym wirusie i obawach, a ona od razu telefony do szpitala, karta ciąży i obietnica,że umówi mi wizytę najszybciej jak może. Powiedziała, że we wtorek zadzwoni i że mam być tego pewna, bo ona mnie tak nie zostawi.
Jak obiecała, tak zrobiła. We wtorek po południu zadzwoniła, że wizyta w środę o 11, a jeszcze mi sama wieczorem kartę ciąży do domu przywiozła. Tak więc mam za sobą pierwszą wizytę w szpitalu.
Wirusy przyszły ujemne, ale nie mam też na nie odporności, więc póki co nie cieszymy się. Za 3 tygodnie powtarzamy badanie z krwi i obserwujemy cały czas dziecko. Ponieważ miałam objawy przedrzucawkowe w poprzedniej ciąży, dostałam aspirynę, aby zapobiec wszelkim tego typu komplikacjom. Ta moja lekarz od razu mnie wysłała na usg, żebym uspokoiła się. Dzidziuś ma 3.94cm i wyprzedza termin z owulacji o 6 dni (wiem dokładnie, kiedy była). Serduszko ślicznie bije. Termin na 12 lutego i ten już zostanie.
Za nie całe już dwa tygodnie 05.08 mam rano wizytę znowu z nią. Potem usg genetyczne. Potem konsultacja z drugim lekarzem (tym co wykrył chorobę Kaji i skierował mnie do tego specjalisty w Cardiff). On ma też ponownie mnie zreferować do Cardiff, bo tamten lekarz w sumie jako jedyny wie dokładnie co działo się ze mną i Kają od momentu wykrycia jej choroby. Także 5 sierpnia będzie dla mnie mega męczący, ale mam nadzieję,że przyniosę dobre wieści. Oczywiście pani doktor pełna nadziei, że tym razem wszystko będzie dobrze i wszelkie nieszczęście nas ominą. Obiecała,że na każdym kroku zrobią wszystko, bym była pewna,że dzidziuś ma się dobrze. Udało mi się tez dostać fotkę (u nas nie dają na każdym usg). Co prawda maluszek spał i ciężko go było uchwycić, ale mi to wystarczy, by zerkać na to zdjęcie z radością :-)
Przepraszam, że nie piszę, ale akurat to wszystko działo się podczas urlopu mojego męża i o ile do środy nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tak od czwartku wykorzystywaliśmy czas na maksa, żeby choć troszkę skorzystać z tego, że był w domu, więc była wycieczka 300km do oceanarium, inna do zoo, potem grill ze znajomymi i jeszcze dziś z racji deszczowej pogody planujemy z dziećmi kino. Plany ogólnie na czas jego urlopu były inne, bo chcieliśmy Legoland odwiedzić na kilka dni, ale wyszło jak wyszło i chociaż tyle udało się
Przyznam się Wam też,że po tym usg z pełną świadomością kupiłam pierwsze ciuszki. Udało mi się dostać coś ładnego unisex, więc wzięłam. Dla Kaji z wyprawką zwlekałam tak długo,że w końcu biedna nie miała nic kompletnie :-( Tym razem uparłam się, że na przekór wszystkiemu będę kupować od początku. Kolejne zakupy planuję na środę po usg genetycznym
Wrzucę Wam fotkę mojego Skarbeczka, choć jest nie wyraźna. Czuję się bardzo dobrze póki co. Żadnych mdłości, bóli głowy, nadwrażliwości na zapachy, czy bólu piersi. Czasem delikatnie brzuch pociągnie i senność męczy, ale widzę,że już mija powoli. Oczywiście z racji braku objawów wkręciłam sobie przed usg najgorsze rzeczy, bo aż ciężko uwierzyć,że ciąża taka lekka może być :-)
Natka jeszcze raz ogromne gratulacje!!! Mam nadzieję,że tulisz już maleńką do woli
Sysiq trzymaj się kochana! Jeszcze chwilka i pewnie Ty również przytulisz swoje maleństwo :-)
Za całą resztę trzymam mocno kciuki! I za brzuchatki, i za staraczki i za te, które chciałaby już, a z różnych powodów muszą czekać. Od poniedziałku mąż wraca do pracy, więc powinno być mnie tu znacznie więcej :-)
Moje Serduszko