Skopiowałam mój post z wątku mamy z U.K.
Wiem,że nie powinnam pisać co mi się przydażyło, po to bardzo smutne. Ale tak mną to wstrząsnęło,że postanowiłam się z Wami podzielić. W poniedziałek dostałam małego krwawienia, wieczorem zadzwoniłam do szpitala St. Thomas Hospital, czy mogli by mnie przyjąć i sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że niestety w nocy nie robią skanów, więc nie ma sensu. Obudziłam się rano poszłam na pieszo do tego szpitala, okazało się po 4 godzinach czekania na skan, że płód od 2tyg. nie żyje Smutna(y). Dali mi dwa wyjścia. Poronić naturalnie albo zrobić operację. I puścili mnie krwawiącą do domu. Ja naprawde nie miałam pojęcia co wybrać. Dwa dni później, krew lała się już jak z butelki, a bóle miałam takie silne,że skręcałam się na podłodze. Pojechaliśmy z mężem taksówką, tam pielegniarka (miła kobieta), powiedizała ,że właśnie się zaczęło i to już długo nie potrwa, że jeszcze poboli trochę mocniej i pokrwawię wyjdzie i od razu jak ręką odjął. Więc wyszliśmy od niej, a ja w pewnym momencie z bólu upadłam na podłogę, i wyłam nikt, nawet nie podszedł. Mój mąż poszedł zawołać taxi, a ja na podjeździe leżałam na ziemi. W taksówce( tej czarnej, jest duża) klęczałam na podłodze, miałam normalne skurcze jak przed porodem. Przyszłam do domu, usiadłam na toalecie, i po 5 min. plum, wypadło i wtedy zobaczyłam płód wielkości dłoni. Ból faktycznie odszedł krawienie powoli ustępuje. Ale to co widziałam i co przeżyłam nikomu tego na Boga nie życzę. Co to za wybór dla kobiety??? W Polsce by się nie zapytali, bo to nie tylko ból jest najgorszy, tylko ten cały ból idzie na nic a na końcu jeszcze musisz zobaczyć Twoje nie narodzone dziecko pływające w toalecie Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y). Nie martwcie się dziewczyny mam ogromne wsparcie wmężu i to powoli odejdzie mam nadzieje, ale te 7 milionowe. miasto jest niewydolne jeśli chodzi o służbę zdrowia.