lillydelux
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 29 Lipiec 2010
- Postów
- 850
Hej dziewczyny, ja już po wizycie, niestety nie mam dobrych wieści...
ogólnie wizyta była straszna... nigdy więcej nie pójdę państwowo... ogólnie zdziwił się, że po co ja przychodzę tak wcześnie, a ja, że rejestrowałam się, jak jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży, starałam się parę miesięcy i nic nie wychodziło, dlatego się tutaj zapisałam... to spytał ile się starałam i jak się dowiedział że pół roku, to też zdziwiony to czemu się tutaj tak wcześnie rejestrowałam...
ogólnie było 3 studentów, jedna dziewczyna i dwóch chłopaków, jacyś nie z Polski, i on od razu uprzedził, że będzie mówił po angielsku nie spytawszy się, czy mi to przeszkadza...
pokazałam mu wynik bety i powiedziałam, że martwię się, że taka niska, a on, że rzeczywiście niska, i że z ciążą jest pewnie coś nie tak... powiedział, że zrobi usg, ale że ma tak stary sprzęt, że i tak nic nie zobaczy... ja z wrażenia już nic nie mówiłam i tak jak kazał poszłam się rozebrać i usiąść na samolocie. Gdy już usiadłam kazał mi się rozkraczyć, wszyscy się we 4 nademną zebrali i jeszcze jakieś pare min sobie coś gadali po angielsku, już myślałam, że zejdę zaraz z tego fotela ze wstydu.
W końcu dał wziernik tej studentce, i nie pytając mnie o zdanie kazał jej mnie zbadać, ja się momentalnie zestresowałam i tak zacisnęłam, że jej ten wziernik nie mógł wejść, szarpała sie i szarpała, ja mówiłam, że boli, ale lekarz był zajęty rozmową z 2 kolesiami... w końcu zostawiła wziernik wsadzony do połowy wstała przerażona i poszła do lekarza powiedzieć mu, że nie może, to on na to, że skoro tak, to będę miała problemy z porodem, skoro nie da się mnie zbadać.... wziął ten wziernik zbadał mnie, potem zrobił usg, i cały czas z nimi po ang rozmawiał, coś im tam pokazywał i tłumaczył, a ja co chwilę do niego, czy mógłby Pan też mi po Polsku powiedzieć co tam Pan widzi? to on na to, że ale on tu nic nie widzi... nie mówiłam nic, że znam angielski, bo uczę się od 8 roku życia, i rozumiałam wszystko, ale wkurzało mnie, że on nie wiedząc o tym, zlewał mnie, nic mi nie tłumaczył tylko się chwalił przed młodymi swoją "super" angielszczyzną... Na sam koniec kazał mi zrobić koniecznie jeszcze raz betę jutro i jeśli będzie poniżej 900 to od razu jechać do szpitala, bo to będzie oznaczać, że pozamaciczna albo, że pewnie będzie poronienie... oczywiście powiedział to tak na chłodno, nawet na mnie nie patrząc. Więc ja spytałam, a co jak będzie powyżej 900, a on, że wtedy czekać.... ???
Jeszcze zanim było to badanie, to pokazałam mu mój wykres, to się zaśmiał, nie spojrzał na to i od razu pokazał studentom, mówiąc, że niektóre kobiety prowadzą coś takiego, żeby zwiększyć swoje szanse... wtedy mu powiedziałam, że może ta beta taka niska, bo miałam bardzo późno owulację, bo brałam silne antybiotyki,itd... a on, że to nie jest ważne...
ogólnie cała wizyta po angielsku i beznadziejna...
acha, i jeszcze powiedział, że to nie dobrze, że mam bóle podbrzusza, i że absolutnie nie powinnam takich mieć, i że mogę brać tabletki przeciwbólowe, ale jak mnie jeszcze raz mocniej zaboli to od razu do szpitala...
fajnie nie?
jutro pójdę na tą betę i do prywatnie do lekarza....
ogólnie wizyta była straszna... nigdy więcej nie pójdę państwowo... ogólnie zdziwił się, że po co ja przychodzę tak wcześnie, a ja, że rejestrowałam się, jak jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży, starałam się parę miesięcy i nic nie wychodziło, dlatego się tutaj zapisałam... to spytał ile się starałam i jak się dowiedział że pół roku, to też zdziwiony to czemu się tutaj tak wcześnie rejestrowałam...
ogólnie było 3 studentów, jedna dziewczyna i dwóch chłopaków, jacyś nie z Polski, i on od razu uprzedził, że będzie mówił po angielsku nie spytawszy się, czy mi to przeszkadza...
pokazałam mu wynik bety i powiedziałam, że martwię się, że taka niska, a on, że rzeczywiście niska, i że z ciążą jest pewnie coś nie tak... powiedział, że zrobi usg, ale że ma tak stary sprzęt, że i tak nic nie zobaczy... ja z wrażenia już nic nie mówiłam i tak jak kazał poszłam się rozebrać i usiąść na samolocie. Gdy już usiadłam kazał mi się rozkraczyć, wszyscy się we 4 nademną zebrali i jeszcze jakieś pare min sobie coś gadali po angielsku, już myślałam, że zejdę zaraz z tego fotela ze wstydu.
W końcu dał wziernik tej studentce, i nie pytając mnie o zdanie kazał jej mnie zbadać, ja się momentalnie zestresowałam i tak zacisnęłam, że jej ten wziernik nie mógł wejść, szarpała sie i szarpała, ja mówiłam, że boli, ale lekarz był zajęty rozmową z 2 kolesiami... w końcu zostawiła wziernik wsadzony do połowy wstała przerażona i poszła do lekarza powiedzieć mu, że nie może, to on na to, że skoro tak, to będę miała problemy z porodem, skoro nie da się mnie zbadać.... wziął ten wziernik zbadał mnie, potem zrobił usg, i cały czas z nimi po ang rozmawiał, coś im tam pokazywał i tłumaczył, a ja co chwilę do niego, czy mógłby Pan też mi po Polsku powiedzieć co tam Pan widzi? to on na to, że ale on tu nic nie widzi... nie mówiłam nic, że znam angielski, bo uczę się od 8 roku życia, i rozumiałam wszystko, ale wkurzało mnie, że on nie wiedząc o tym, zlewał mnie, nic mi nie tłumaczył tylko się chwalił przed młodymi swoją "super" angielszczyzną... Na sam koniec kazał mi zrobić koniecznie jeszcze raz betę jutro i jeśli będzie poniżej 900 to od razu jechać do szpitala, bo to będzie oznaczać, że pozamaciczna albo, że pewnie będzie poronienie... oczywiście powiedział to tak na chłodno, nawet na mnie nie patrząc. Więc ja spytałam, a co jak będzie powyżej 900, a on, że wtedy czekać.... ???
Jeszcze zanim było to badanie, to pokazałam mu mój wykres, to się zaśmiał, nie spojrzał na to i od razu pokazał studentom, mówiąc, że niektóre kobiety prowadzą coś takiego, żeby zwiększyć swoje szanse... wtedy mu powiedziałam, że może ta beta taka niska, bo miałam bardzo późno owulację, bo brałam silne antybiotyki,itd... a on, że to nie jest ważne...
ogólnie cała wizyta po angielsku i beznadziejna...
acha, i jeszcze powiedział, że to nie dobrze, że mam bóle podbrzusza, i że absolutnie nie powinnam takich mieć, i że mogę brać tabletki przeciwbólowe, ale jak mnie jeszcze raz mocniej zaboli to od razu do szpitala...
fajnie nie?
jutro pójdę na tą betę i do prywatnie do lekarza....