oj to też się mieliście...
a swoją drogą jak szybko można chrzcić dziecko?teściowa chciałaby na Boże Narodzenie (gotowanie miałaby z głowy) ale ja nie chce tak, za dużo zamieszania by było, a tego bym już nie zniosła
Chrzcić możesz kiedy chcesz, nie ma ustalonego limitu, że dziecko musi tyle skończyć by mogło być ochrzczone.
Jak zdążycie z organizacją i zaklepaniem terminu no to będziecie mieć z głowy. Ja gdybym miała wybór, nie klepałabym w terminie gdy wypadają święta, bo wtedy z reguły chrzci się najwięcej dzieciaków.
Ael musiałam się wam wygadać bo myślałam że mnie rozniesie po prostu, ona zawsze idzie na łatwiznę, chciałam robić w domu ale teraz jak tak patrzę na nią to prędzej bym ocipiała i ohujała i co tam jeszcze zanim bym zrobiła wszystko. Moi rodzice przyjeżdżają i tata z mamą pomogą mi piec, małż też umie i jak dzwoniłam do niego to całkowicie się zgadza że nie ma kupowania ciasta. Tort zamówiłam już. Dobrze że już po jesteście bo miałaś naprawdę z przebojami. U nas z chrzestną musiała nastąpić zmiana. A jaka zazdrosna bo moja mama co chwila kupuje Małgosi coś kupiła jej sukienusię, sweterek i kapelusik do chrztu. Jak zobaczyła to było tak: aaahaaaa nooo takaaaa yhmmmm.
No i po to tu jesteśmy, wygadaj się będzie Ci lepiej :-)
Nie chodzi by było łatwo, tylko żeby wy jako rodzice byli zadowoleni ze chrztu i potem z obiadu czy poczęstunku. Odwalać sobie byle jak to może teściowa.
Poza tym kochana, no musisz w końcu wytoczyć jej granicę bo to chyba już nie pierwszy raz piszesz o niej, a widzę że kobieta lubi się wpieprzać z butami w czyjeś życie. Ryzykujecie dużym ochłodzeniem stosunków no ale, lepiej tak niż denerwowanie się przez jej pomysły.
Ja chrztu to tyci co pamiętam, ja mam ciągle przed oczami płacz małego jak lekarka badała go na ostrym, palpacyjnie delikatna ale jak sprawdzała gardło to się darł przeokropnie i wyrywał jej rękę.... próbowałam się trzymać, ale w środku mnie po prostu nosiło, już częściowo przestałam łapać rzeczywistość...
Mały na szczęście spisał się na chrzcie super jako jedyne dziecko z czwórki chrzczonych był najgrzeczniejszy, no ale zmęczony bo gorączka nadal go trzymała. Jeszcze mnie jedna aptekarka wkoorwiła, bo nocna zmiana, no to dzwonię tym dzwonkiem dzwonię i a ta przyturlała się po 5 minutach! Zbeształabym ją ale nie miałam siły już na to, i w końcu z westchnięciem powiedziała mi że ona nie ma dwóch leków z 3ech, no to co to za apteka! Przy ostrym dyżurze jeszcze! Miałam wziąć książeczkę zdrowia małego, zapomniałam w tej gonitwie i w drugiej aptece kobita to mnie wypytywała o pesel, wagę i nazwisko małego, bo nie miałam danych i pesel był mój wpisany. Dobrze że się nie pomyliłam...
O 2 w nocy brałam prysznic, o 3 malowałam paznokcie, po 4 dawałam małemu jeszcze paracetamol, padłam przed 6stą, a mamuśka obudziła mnie po 8.
Siostra próbowała usypiać Wiktora w ciągu dnia, bo i tak przez chorobę dużo spał, ale coś nie mógł. Ja zjadłam szybko i poszłam ją zmienić, wzięłam go na ręcę, pokołysałam chwilę i padł na 3 godziny prawie.
Jeszcze mi się chrzestna zdziwiła, że biorę leki na ataki paniki :-)