Do dupy dzień! Chyba mam już burzę hormonów. Siedzę i ryczę. Pokłóciłam się z mężem i jest mi strasznie przykro, ale nie dlatego, że się pokłóciliśmy tylko, że mnie nie przeprosił. A ewidentnie jego wina! Za każdym razem to ja pierwsza wyciągam rękę na zgodę (obojętnie kto zawinił), bo nie umiem tak obojętnie patrzeć na męża i być na niego obrażoną czy złą. Ale dzisiaj ten jeden, jedyny raz chciałam mu dać do zrozumienia, że ewidentnie on zawinił i że nie zamierzam go pierwsza przepraszać. a on jakby nigdy nic się zachowuje! Najnormalniej w świecie mnie ignoruje. Kurde jak mi przykro! Zrobiłam mu kolację - jego ulubione jedzenie. Zawołałam go, a on przyszedł, usiadł bez słowa, zjadł i sobie poszedł. Nawet nie powiedział głupiego dziękuję! a wiecie o jaką błahostkę poszło? Mąż ma problemy z ortografią, pisał do kogoś maila i podeszłam do niego i się przytuliłam i zauważyła, że napisał rzeczy przez "ż" więc powiedziałam mu cytuję: "Skarbie rzeczy pisze się przez rz. Ja wiem, że Ty tego nie wiesz, ale piszesz do obcego człowieka i przez jeden głupi błąd może Cię źle ocenić" a wiecie co on zrobił? odepchnął mnie lekko i kliknął WYŚLIJ! Więc zaczęłam sie śmiać i mu powiedziałam (ale też w żartach i miłym tonem), że rozumiem, że jego duma nie pozwoliła mu poprawić tego błędu. a on się odwrócił i warknął! do mnie:"jak nie masz co robić to zajmij się czymś pożytecznym". Po prostu mnie zamurowało! Pierwszy raz się tak do mnie odezwał. I pewnie przez to też ryczę teraz
ale kurka! jest mi tak strasznie przykro...
ehh.. dobra nie zanudzam już Was, ale musiałam sie wygadać. buźka i miłego wieczoru wszystkim