K
kobietka22
Gość
Dzięki dziewczyny :*
Ja powiem tak , mnie babcia ganiała do Kościoła jak byłam młoda, mnie i kuzynkę ,a my chyłkiem chyłkiem i umykałyśmy , moim zdaniem Boga ma się w sercu i tak na prawdę modlić się można wszędzie , ja nie chodzę co niedzielę do Kościoła ,ale jak mnie zamknęli w szpitalu i oglądałam transmisje z mszy w niedzielę to wyłam jak bóbr ,że ja nie mogę iść do Kościoła, potem jak już wychodziłam na spacery to poszłam do kaplicy na msze , z tym ,że ja jeśli już idę to idę się modlić ( nie mylić z klepaniem formułek) Ojcze Nasz czy Zdrowaś Maryjo to ja mówię na wstępie i na końcu , dla mnie modlitwa to rozmowa z Bogiem , często gęsto mnie na mszy wszystko rozprasza, dlatego wolę iść kiedy nie ma mszy i się pomodlić, rodzice moi ochrzcili mnie za co im dziękuję teraz , komunię miałam skromną ,ale pamiętam ,że bardziej mi zależało na gościach niż na tych prezentach bo tak szczerze to nie rozumiałam jeszcze co to opłatek tak do końca , nie mam jeszcze dzieci ,ale mojemu chrześniakowi wpajam ,że komunia to nie prezenty tylko przyjęcie Pana Boga do naszego serca, ja to zrozumiałam dopiero jak podrosłam , no i do bierzmowania też przystąpiłam , ślub Kościelny mamy, dzieci ochrzcimy , nie bo trzeba tylko dlatego ,że ja akurat wierzę i nie wiem jakby było gdybym nie wierzyła ,ale chyba nawet wtedy wolałabym ,żeby dziecko chrzest miało bo jako niedowiarek jednak obawiałabym się tego ,że jeśli faktycznie coś jest po śmierci to moje dziecko tam nie dotrze nigdy i choćby dlatego bym je ochrzciła.No i w sumie to ja akurat czuję ,że tego potrzebuję tej wiary bo kiedy już nie mam siły i nie mogę sobie dać rady to klękam i się modlę, w szpitalu modliłam się nieustannie mimo iż pozapominałam w chorobie modlitw to wtedy właśnie nauczyłam się rozmawiać z Bogiem ,a nie wypowiadać z pamięci słowa.No i tylko dzięki wierze przetrwałam te pierwsze tygodnie tam bo ja nie miałam tam nikogo bliskiego.
Ja powiem tak , mnie babcia ganiała do Kościoła jak byłam młoda, mnie i kuzynkę ,a my chyłkiem chyłkiem i umykałyśmy , moim zdaniem Boga ma się w sercu i tak na prawdę modlić się można wszędzie , ja nie chodzę co niedzielę do Kościoła ,ale jak mnie zamknęli w szpitalu i oglądałam transmisje z mszy w niedzielę to wyłam jak bóbr ,że ja nie mogę iść do Kościoła, potem jak już wychodziłam na spacery to poszłam do kaplicy na msze , z tym ,że ja jeśli już idę to idę się modlić ( nie mylić z klepaniem formułek) Ojcze Nasz czy Zdrowaś Maryjo to ja mówię na wstępie i na końcu , dla mnie modlitwa to rozmowa z Bogiem , często gęsto mnie na mszy wszystko rozprasza, dlatego wolę iść kiedy nie ma mszy i się pomodlić, rodzice moi ochrzcili mnie za co im dziękuję teraz , komunię miałam skromną ,ale pamiętam ,że bardziej mi zależało na gościach niż na tych prezentach bo tak szczerze to nie rozumiałam jeszcze co to opłatek tak do końca , nie mam jeszcze dzieci ,ale mojemu chrześniakowi wpajam ,że komunia to nie prezenty tylko przyjęcie Pana Boga do naszego serca, ja to zrozumiałam dopiero jak podrosłam , no i do bierzmowania też przystąpiłam , ślub Kościelny mamy, dzieci ochrzcimy , nie bo trzeba tylko dlatego ,że ja akurat wierzę i nie wiem jakby było gdybym nie wierzyła ,ale chyba nawet wtedy wolałabym ,żeby dziecko chrzest miało bo jako niedowiarek jednak obawiałabym się tego ,że jeśli faktycznie coś jest po śmierci to moje dziecko tam nie dotrze nigdy i choćby dlatego bym je ochrzciła.No i w sumie to ja akurat czuję ,że tego potrzebuję tej wiary bo kiedy już nie mam siły i nie mogę sobie dać rady to klękam i się modlę, w szpitalu modliłam się nieustannie mimo iż pozapominałam w chorobie modlitw to wtedy właśnie nauczyłam się rozmawiać z Bogiem ,a nie wypowiadać z pamięci słowa.No i tylko dzięki wierze przetrwałam te pierwsze tygodnie tam bo ja nie miałam tam nikogo bliskiego.