Wiesz, że widziałam kiedyś sondę, gdzie pytano dojrzałe kobiety czego najbardziej żałują w zyciu to zaskakująco częstą odpowiedzią było, że żałują że nie zdecydowały się na kolejne dziecko
wiadomo, że nie dla każdego dzieci są priorytetem życiowym, ale jestem zdania, że jeśli o czymś marzymy (cokolwiek to jest) i rezygnujemy z tego marzenia ze strachu to będzie to do nas wracac. Prędzej czy później. Ja właśnie często podejmuje ważne decyzję zastanawiając się czy za 10-20 lat nie żałowałabym, że tego nie sprobowalam/że się nie zdecydowałam.
Mamy dość podobna sytuację. Ja mam jednego brata, mój mąż z kolei czworo rodzenstwa. Bardzo szybko zapragnęłam mieć troje dzieci, zaraz po ślubie 10 lat temu szukając mieszkania zwracaliśmy uwagę, żeby było takie, żebyśmy w razie czego 2+3 się pomieścili. Nie chce też za bardzo zwlekać ze staraniami - nie jestem najmłodsza (34 na karku), nie chciałabym też, żeby między dziećmi była duża różnica wieku. Myślę rowniez o zmianie pracy, a przy małych dzieciach to nie moment - kolejny argument, żeby nie odwlekac tematu w czasie.
Z dziecmi nawet mam podobnie, bo starsza córka to wulkan energii, chodzi do przedszkola, które uwielbia. Ma tam fajna edukację, koleżanki, kolegów, ale i miejsce na wyladowanie baterii
młodszy synek ma zupełnie inny temperament. Na codzień jest mi łatwo, mam wrazenie, że mam czas i dla każdego z dzieci i dla domu i dla siebie, bo czasem wieczorem wyskoczę z koleżanką na rolki, na miasto, na siłownię... nawet czasami (choc zasmucajaco rzadko) wybiore sie na randke z mezem jak moja mama przyjedzie przejac dzieciaczki
to ważne, żeby zachować równowagę i spełniać się na różnych płaszczyznach. Zdaję sobie jednak sprawę, że łatwo jest dopóki jestem na macierzynskim. Pamiętam jak moja córka mając roczek szła do żłobka, ja do pracy. Miałam wrażenie, że cały czas pędzę. W pracy pędziłam, żeby dopiąć tematy i wyjść o czasie. Potem pędziłam po córkę, potem pędziłam do domu, żeby zrobić obiad i znaleźć czas na np wspólną zabawę. A i tak mam łatwo, bo pracowałam z domu, a do żłobka miałam 1 min pieszo, mogłam w każdej chwili podejść jak była potrzeba. A i tak miałam wrażenie, że cały czas się spieszę i byłam przez to nerwowa. Jeśli udałoby się z trzecim maleństwem pewnie pomyślę o zmniejszeniu wymiaru czasu pracy, że dopiąć logistykę dnia codziennego (jesli sytuacja finansowa na to pozwoli).
Ponad wszystko pragnę, żeby moja dzieci były szczęśliwe. Chce być dla nich obecna w takim stopniu jak tego potrzebują, nie chce nikogo w rodzinie zaniedbać. Trochę zmartwiła mnie koleżanka - jest aktywna zawodowo i ma troje dzieci- uznała, że jakby wiedziala jak to wygląda to zdecydowałaby się na dwójkę. Jest ciężko, ma wrażenie, że coś jej już umyka. Ma malutkie dzieci. Może jak trochę się usamodzielnia będzie lepiej?