Just, już rozumiem o co Ci chodzi
Ja kiedyś na tymczasie miałam małego amstafa. Niezaleznie od akywności, jaką mu zaserwowałam niszczył wszystko - amstafy tak mają, podobnie jak husky, tylko husky jest kąsający - łapie, gryzie i puszcza, a amstaf zaciska szczęki aż coś trześnie np pilot od tv. Zjadł mi pół drzwi do pokoju i wygryzł dziurę w drugich. Fundacja wtedy zaproponowała dla niego kennel i przyuczenie psa, że kennel to jego bezpieczna norka, w której pies dostaje jedzenie i zostaje w niej jak ja wychodzę. Niestety są rasy psów, które na czas wyjścia z domu trzeba zamykać dla ich własnego bezpieczeństwa. Nie myśleliście nad takim rozwiązaniem? Kennel to dobre rozwiązanie, bo jeśli odpowiednio się go wprowadza, to pies czuje się tam spokojny, chętnie sam wchodzi w ciągu dnia, kiedy klatka stoi otwarta, ogranicza się mu dostęp do pobudzających bodźców (klatka musi być w 3/4 zakryta kocem), a wy będziecie mogli spkojnie psa zosawić samego. Jedynym minusem jest wielkość, bo dla dużego psa kennel jest dość spory. Znajomi w mieszkaniu antresolę i trzymali klatkę wpasowaną pod schodami. Ja miałam ją w kącie dużego pokoju.
A zabawki cały czas trzymacie wszystkie te same czy wymieniacie je i chowacie na zmianę? Próbowaliście zabawek, do których wrzuca się chrupki i pies musi ostro pogłówkować, aby się do nich dostać? Można nawet samemu z butelek po napojach z małym korkiem (np cola) takie coś zrobić. Niektóre psy potrafią godzinami się tym zajmować. Ja np zostawiam jeszcze radio albo telewizor dość głośno. Pies nie słyszy co się dzieje na zewnątrz i jest dużo spokojniejsza.
Moje maleństwo to mieszaniec. Ważyy teraz rekordowo dużo, bo 5,3kg
Ale miałam różne psy - pudla miniaturę (10kg), sznaucera olbrzyma, kaukaza, kilka owczarków i yorka - wszyskie były przybłędami lub psami z "darów" na zasadzie, że ktoś już go nie chciał, a myśmy zabierali. No i tymczasy, ale brałam tylko szczeniaki i psy do 1 roku.
Ja za kotami jestem średnio. U kogoś bardzo lubię, ale mam alergię, więc najlepiej czuję się wśród sfinksów (znajomi mają 4szt). Kiedyś na pewno też będę mieć kota/y, ale to dopiero jak będę mieć swój dom z ogrodem i koty będą wykastrowane i wychodzące. Tak, jak było u mnie w domu. Bo w mieszkaniu z kotem bym nie wytrzymała. Chyba, że ze sfinksem, ale one stosunkowo mało kocie są przez to, że są łyse i wiecznie im zimno (jak ja byłabym wiecznie goła, to też ciągle było by mi zimno).
Z resztą u nas koty też były dorodne - Pusio (Pusisław Kłaczek), dachowiec, w wieku niecałych 5 lat osiągnął "drobne" 10kg wagi
Czesław (Czesław Miaczek vel "Diabeł wcielony") natomiast 8kg
Wszystkie zawsze były polujące z wyjątkiem Kitki (Kicisławy Lejek), która była specjalistką w łowieniu olbrzymich jak dłoń ciem (skąd je brała to zagadka do dziś).
Drwal powiedział, że specjalnie musimy większy dom i działkę mieć, żeby pomieścić moje zoo