reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania 2019!

reklama
A ja 6 tydz ciąży i poronienie jestem załamana czemu nic nie może być po naszej myśli zawsze problemy mam dość Wiec oprócz życzeń żeby się udało najważniejsze jest życzenie żeby szczęśliwie donosić ciąże Ja się poddaje mam 3 dzieci
widocznie musi wystarczyć Ale boli serce jak cholera
 
A ja 6 tydz ciąży i poronienie jestem załamana czemu nic nie może być po naszej myśli zawsze problemy mam dość Wiec oprócz życzeń żeby się udało najważniejsze jest życzenie żeby szczęśliwie donosić ciąże Ja się poddaje mam 3 dzieci
widocznie musi wystarczyć Ale boli serce jak cholera
Bardzo mi przykro ,ale ciesz się tą wspaniałą 3 którą masz , ale to fakt przykre usłyszeć serduszko przestało bić ....
 
A ja 6 tydz ciąży i poronienie jestem załamana czemu nic nie może być po naszej myśli zawsze problemy mam dość Wiec oprócz życzeń żeby się udało najważniejsze jest życzenie żeby szczęśliwie donosić ciąże Ja się poddaje mam 3 dzieci
widocznie musi wystarczyć Ale boli serce jak cholera
Wspolczuje, wiem co czujesz ... Przechodziłam to samo 2 tygodnie temu... 6 tydz i koniec... :( :( To byla moja pierwsza ciąża...
 
Cześć. Postów jest dużo więc pewnie nie zdążę wszystkich nadrobić. Mam nadzieję, że mogę dołączyć. Nasze starania przesuną się raczej na 2020 rok, chodź tak naprawdę trwają od kwietnia 2018. W pierwszą jak i drugą ciąże zaszłam w pierwszym cyklu starań. Obie planowane, chodź druga z większą świadomością i strachem. Niestety obie poronilam - ciąża zatrzymana 6/7 tc. W pierwszą ciąże zaszlismy już z możliwością że jeśli nie teraz to kiedy. Ja mam 26 lat, mąż 30. U męża zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra. W ciążę zaszłam pomiędzy wycięciem a chemią. Od początku była słaba. Serce biło już w na początku 6tc chyba 6+1 ale wolno. Nie dostałam żadnych leków. Tydzień później serce juz nie bilo. Zabieg miałam w połowie lipca. Kilka dni przed info ze ciąża się nie rozwija straciłam pracę (umowa zlecenie). Po miesiącu od zabiegu wróciłam psychicznie do "normy". W drugą ciążę już w 100% planowaną i wyczekiwaną zaszłam rok po chemi męża (jest "zdrowy"). Ciąża rozwijała się w normie, serce również bilo na początku 6tc chyba 6+3 idealnym tetnem jedyne co było nie tak to spóźnienie 2 dni wg miesiączki i podejrzenie cukrzycy ciążowej. W 7+7 na kolejnej wizycie u innego gin okazało się że ciąża przestała się rozwijać 2-4 dni po poprzedniej wizycie. Zabieg prawie 3 tyg po stwierdzeniu ciąży zatrzymane. Umowa w pracy skończyła mi się 2 dni po info ze ciąża obumarla. Nie została przedłużona bo poszłam na l4. Minęły już 2 msc od zabiegu a ja nadal nie mogę sobie poradzić z strata. Nie umiem o tym rozmawiać bo zaraz chce mi się płakać. Pracy nie mogę znaleźć. W rodzinie nikt nie wie. A znajomi mnie nie rozumieja bo albo nie byli w takiej sytuacji albo nie planują dzieci jak narazie. Bylam u lekarza (nowego - podobno dobry) ale prywatnie. Oczywiście jak zaczęłam rozmawiać to wybuchłam płaczem. Zlecić mi multum badań za prawie 4 tys zł a ja nie mam tyłu. Nie mam tyle pieniędzy, a to dopiero początek. Część badań nie jest refundowana w ogóle przez NFZ. W czasie bycia w obumarlej ciąży wykonałam pakiet badań na krzepliwosc itd polecane z forum ok 1000 zl i wszystko idealnie. Zdiagnozowal u mnie poszerzone żylaki w lewym jajniku i jest szansa że ciąże obumarly z powodu nie dokrwienia. 15.07 mam wizyte u specjalisty w tym zakresie ale jeśli nie przyjmie mnie na oddział (przyjmuje tylko prywatnie plus pracuje na oddziale niepłodności) to badanie kolejne 2 tys. Narazie czekam na tą wizytę i nie robię badań bo może zrobi mi większość jak mnie przyjmie na nfz na oddzial. Rozpisałam się strasznie. Po prostu nie mogę sobie poradzić.
 
Jejku... Przeczytałam Twoją historie...na wdechu... Tyle przeszliście... Nie bede pisac banałów,że bedzie dobrze bo to oczywiste,że karta wreszcie musi sie obrocic i tak bedzie,ale tu znow potwierdza sie teza,ze czlowiek nie wie jaki jest silny, dopoki bycie silnym, nie jest jedynym wyjsciem jakie ma. Trzymam za Was kciuki, za Wasze Zdrowie i za to, aby w koncu wszystko sie poukładało !!!
 
A ja 6 tydz ciąży i poronienie jestem załamana czemu nic nie może być po naszej myśli zawsze problemy mam dość Wiec oprócz życzeń żeby się udało najważniejsze jest życzenie żeby szczęśliwie donosić ciąże Ja się poddaje mam 3 dzieci
widocznie musi wystarczyć Ale boli serce jak cholera
Bardzo Ci współczuję :sad: :sad: :sad: :sad: w takim razie życzę Ci, żebyście mieli jeszcze jedno dziecko i by urodziło się zdrowe, a poród przebiegł bez komplikacji w 40tc :*
Cześć. Postów jest dużo więc pewnie nie zdążę wszystkich nadrobić. Mam nadzieję, że mogę dołączyć. Nasze starania przesuną się raczej na 2020 rok, chodź tak naprawdę trwają od kwietnia 2018. W pierwszą jak i drugą ciąże zaszłam w pierwszym cyklu starań. Obie planowane, chodź druga z większą świadomością i strachem. Niestety obie poronilam - ciąża zatrzymana 6/7 tc. W pierwszą ciąże zaszlismy już z możliwością że jeśli nie teraz to kiedy. Ja mam 26 lat, mąż 30. U męża zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra. W ciążę zaszłam pomiędzy wycięciem a chemią. Od początku była słaba. Serce biło już w na początku 6tc chyba 6+1 ale wolno. Nie dostałam żadnych leków. Tydzień później serce juz nie bilo. Zabieg miałam w połowie lipca. Kilka dni przed info ze ciąża się nie rozwija straciłam pracę (umowa zlecenie). Po miesiącu od zabiegu wróciłam psychicznie do "normy". W drugą ciążę już w 100% planowaną i wyczekiwaną zaszłam rok po chemi męża (jest "zdrowy"). Ciąża rozwijała się w normie, serce również bilo na początku 6tc chyba 6+3 idealnym tetnem jedyne co było nie tak to spóźnienie 2 dni wg miesiączki i podejrzenie cukrzycy ciążowej. W 7+7 na kolejnej wizycie u innego gin okazało się że ciąża przestała się rozwijać 2-4 dni po poprzedniej wizycie. Zabieg prawie 3 tyg po stwierdzeniu ciąży zatrzymane. Umowa w pracy skończyła mi się 2 dni po info ze ciąża obumarla. Nie została przedłużona bo poszłam na l4. Minęły już 2 msc od zabiegu a ja nadal nie mogę sobie poradzić z strata. Nie umiem o tym rozmawiać bo zaraz chce mi się płakać. Pracy nie mogę znaleźć. W rodzinie nikt nie wie. A znajomi mnie nie rozumieja bo albo nie byli w takiej sytuacji albo nie planują dzieci jak narazie. Bylam u lekarza (nowego - podobno dobry) ale prywatnie. Oczywiście jak zaczęłam rozmawiać to wybuchłam płaczem. Zlecić mi multum badań za prawie 4 tys zł a ja nie mam tyłu. Nie mam tyle pieniędzy, a to dopiero początek. Część badań nie jest refundowana w ogóle przez NFZ. W czasie bycia w obumarlej ciąży wykonałam pakiet badań na krzepliwosc itd polecane z forum ok 1000 zl i wszystko idealnie. Zdiagnozowal u mnie poszerzone żylaki w lewym jajniku i jest szansa że ciąże obumarly z powodu nie dokrwienia. 15.07 mam wizyte u specjalisty w tym zakresie ale jeśli nie przyjmie mnie na oddział (przyjmuje tylko prywatnie plus pracuje na oddziale niepłodności) to badanie kolejne 2 tys. Narazie czekam na tą wizytę i nie robię badań bo może zrobi mi większość jak mnie przyjmie na nfz na oddzial. Rozpisałam się strasznie. Po prostu nie mogę sobie poradzić.
Widzę, że bardzo dużo przeszliście. Życzę Ci szybkiego, skutecznego leczenia i urodzenia zdrowego maleństwa.
Ściskam Was dziewczyny
 
Cześć. Postów jest dużo więc pewnie nie zdążę wszystkich nadrobić. Mam nadzieję, że mogę dołączyć. Nasze starania przesuną się raczej na 2020 rok, chodź tak naprawdę trwają od kwietnia 2018. W pierwszą jak i drugą ciąże zaszłam w pierwszym cyklu starań. Obie planowane, chodź druga z większą świadomością i strachem. Niestety obie poronilam - ciąża zatrzymana 6/7 tc. W pierwszą ciąże zaszlismy już z możliwością że jeśli nie teraz to kiedy. Ja mam 26 lat, mąż 30. U męża zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra. W ciążę zaszłam pomiędzy wycięciem a chemią. Od początku była słaba. Serce biło już w na początku 6tc chyba 6+1 ale wolno. Nie dostałam żadnych leków. Tydzień później serce juz nie bilo. Zabieg miałam w połowie lipca. Kilka dni przed info ze ciąża się nie rozwija straciłam pracę (umowa zlecenie). Po miesiącu od zabiegu wróciłam psychicznie do "normy". W drugą ciążę już w 100% planowaną i wyczekiwaną zaszłam rok po chemi męża (jest "zdrowy"). Ciąża rozwijała się w normie, serce również bilo na początku 6tc chyba 6+3 idealnym tetnem jedyne co było nie tak to spóźnienie 2 dni wg miesiączki i podejrzenie cukrzycy ciążowej. W 7+7 na kolejnej wizycie u innego gin okazało się że ciąża przestała się rozwijać 2-4 dni po poprzedniej wizycie. Zabieg prawie 3 tyg po stwierdzeniu ciąży zatrzymane. Umowa w pracy skończyła mi się 2 dni po info ze ciąża obumarla. Nie została przedłużona bo poszłam na l4. Minęły już 2 msc od zabiegu a ja nadal nie mogę sobie poradzić z strata. Nie umiem o tym rozmawiać bo zaraz chce mi się płakać. Pracy nie mogę znaleźć. W rodzinie nikt nie wie. A znajomi mnie nie rozumieja bo albo nie byli w takiej sytuacji albo nie planują dzieci jak narazie. Bylam u lekarza (nowego - podobno dobry) ale prywatnie. Oczywiście jak zaczęłam rozmawiać to wybuchłam płaczem. Zlecić mi multum badań za prawie 4 tys zł a ja nie mam tyłu. Nie mam tyle pieniędzy, a to dopiero początek. Część badań nie jest refundowana w ogóle przez NFZ. W czasie bycia w obumarlej ciąży wykonałam pakiet badań na krzepliwosc itd polecane z forum ok 1000 zl i wszystko idealnie. Zdiagnozowal u mnie poszerzone żylaki w lewym jajniku i jest szansa że ciąże obumarly z powodu nie dokrwienia. 15.07 mam wizyte u specjalisty w tym zakresie ale jeśli nie przyjmie mnie na oddział (przyjmuje tylko prywatnie plus pracuje na oddziale niepłodności) to badanie kolejne 2 tys. Narazie czekam na tą wizytę i nie robię badań bo może zrobi mi większość jak mnie przyjmie na nfz na oddzial. Rozpisałam się strasznie. Po prostu nie mogę sobie poradzić.
Kochana, dobrze, że jesteś z nami. Nie obawiaj się sięgać po wsparcie. Nie musimy i nie powinniśmy radzić sobie sami z trudnościami czy dramatami. Jesteś bardzo silna. Cieszę się, że Twój mąż już jest zdrowy. Życzę Wam dużo zdrowia i nie poddawajcie się. Uda się. Grunt, że czekają Cię badania - znalezienie przyczyny jest najważniejsze w procesie. Tule ciepło:*
 
Cześć. Postów jest dużo więc pewnie nie zdążę wszystkich nadrobić. Mam nadzieję, że mogę dołączyć. Nasze starania przesuną się raczej na 2020 rok, chodź tak naprawdę trwają od kwietnia 2018. W pierwszą jak i drugą ciąże zaszłam w pierwszym cyklu starań. Obie planowane, chodź druga z większą świadomością i strachem. Niestety obie poronilam - ciąża zatrzymana 6/7 tc. W pierwszą ciąże zaszlismy już z możliwością że jeśli nie teraz to kiedy. Ja mam 26 lat, mąż 30. U męża zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra. W ciążę zaszłam pomiędzy wycięciem a chemią. Od początku była słaba. Serce biło już w na początku 6tc chyba 6+1 ale wolno. Nie dostałam żadnych leków. Tydzień później serce juz nie bilo. Zabieg miałam w połowie lipca. Kilka dni przed info ze ciąża się nie rozwija straciłam pracę (umowa zlecenie). Po miesiącu od zabiegu wróciłam psychicznie do "normy". W drugą ciążę już w 100% planowaną i wyczekiwaną zaszłam rok po chemi męża (jest "zdrowy"). Ciąża rozwijała się w normie, serce również bilo na początku 6tc chyba 6+3 idealnym tetnem jedyne co było nie tak to spóźnienie 2 dni wg miesiączki i podejrzenie cukrzycy ciążowej. W 7+7 na kolejnej wizycie u innego gin okazało się że ciąża przestała się rozwijać 2-4 dni po poprzedniej wizycie. Zabieg prawie 3 tyg po stwierdzeniu ciąży zatrzymane. Umowa w pracy skończyła mi się 2 dni po info ze ciąża obumarla. Nie została przedłużona bo poszłam na l4. Minęły już 2 msc od zabiegu a ja nadal nie mogę sobie poradzić z strata. Nie umiem o tym rozmawiać bo zaraz chce mi się płakać. Pracy nie mogę znaleźć. W rodzinie nikt nie wie. A znajomi mnie nie rozumieja bo albo nie byli w takiej sytuacji albo nie planują dzieci jak narazie. Bylam u lekarza (nowego - podobno dobry) ale prywatnie. Oczywiście jak zaczęłam rozmawiać to wybuchłam płaczem. Zlecić mi multum badań za prawie 4 tys zł a ja nie mam tyłu. Nie mam tyle pieniędzy, a to dopiero początek. Część badań nie jest refundowana w ogóle przez NFZ. W czasie bycia w obumarlej ciąży wykonałam pakiet badań na krzepliwosc itd polecane z forum ok 1000 zl i wszystko idealnie. Zdiagnozowal u mnie poszerzone żylaki w lewym jajniku i jest szansa że ciąże obumarly z powodu nie dokrwienia. 15.07 mam wizyte u specjalisty w tym zakresie ale jeśli nie przyjmie mnie na oddział (przyjmuje tylko prywatnie plus pracuje na oddziale niepłodności) to badanie kolejne 2 tys. Narazie czekam na tą wizytę i nie robię badań bo może zrobi mi większość jak mnie przyjmie na nfz na oddzial. Rozpisałam się strasznie. Po prostu nie mogę sobie poradzić.
Co do finansów to ludzie czasami robią internetowe zrzutki na cel. Nie wiem jak to wygląda Od strony technicznej, ale może warto to rozważyć jeśli koszt badań jest trudnością dla Waszego budżetu.

Na grupie porodu domowego dziewczyna zbierała na doule i położną i uzbierala i mogła zrealizować to marzenie. Także się da:)
 
reklama
Dzień dobry kochane Edyto trzymam mocno kciuki za Ciebie i Twojego męża nie będę udawać że Wiem co przychodzisz ale wierzę w to mocno że nadejdzie dzień w którym doczekacie się maleństwa. Dobrze że jesteś z nami tu dziewczyny są naprawdę wspaniale i potrafią podtrzymac człowieka na duszy ;)
 
Do góry