reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Starające się 2008

Bardzo prosta odpowiedz...bo wiem że on mnie kocha i mnie nie zostawi z powodu kłótni....Jedyną rzecz z powodu ktorej bysmy sie rozstali to zdrada...A juz przez te 5 lat mielismy nie jedna dużą burze i to cud że dotarlismy tak daleko...
Doskonale mnie znał przed slubem i wiedział jaka jestem...a jednak zaakceptował moja wybuchowość ...wiedział w co sie pakuje...to on jest tym lepszym w tym zwiazku...głosem rozsadku...dobra dusza...ja to zazwyczaj walne komus prosto z mostu co myśle...co nie zmienia faktu że w ten sposob w moim towarzystwie ostały sie na serio wartościowe osoby...żeby nie było nie jestem goracej wodzie kąpana ani nic podobnego...to ja trzymam kase w domu to ja prowadze dom i tak an serio to ja nosze spodnie w tej rodzinie...co nie zmienia faktu że co by sie nie działo ja WIEM że mnie nie zostawi....gdybym sie miała ciagle tym przejmować pewnie dusiłabym sie w tym zwiazku i juz dawno poszła w swoja strone...
 
reklama
Wiecie jak jaki jest moj poglad na klotnie:baffled:.... Klotnia od czasu do czasu, oczyszcza atmosfere,mozna z siebie wyrzucic to, co sie dusilo od jakiegos czasu - jesli nie rozmawia sie szczerze z partnerem od razu po zaistnieniu problemu lub problemiku, co uwazam za nalepsze rozwiazanie - i jest to chyba dobre:eek:....ale klotnie,ktore sa zbyt czeste, moim zdaniem niszcza zwiazek:no:....przeciez mamy jezyki i po to ktos je nam dal,zeby rozmawiac,dyskutowac i rozwiazywac nasze problemy, a nie po to,zeby staly sie ich przyczyna...i jeszcze jedna rada.....na goraco to mozna robic herbate:-).....wymiana zdan jest o wiele konkretniejsza i obiektywna na zimno...ochloncie, a potem to juz wszysko pojdzie gladko....:tak:

czyli uwazasz ze jak pojawi sie jakis zgrzyt to lepiej zamilknac i poczekac
az emocje ostygna i pozniej o tym pogadac ? ja jestem za :-)
Tylko ja mam taki chrakter ze ja sie strasznie przejmuje klotniami
nawet najmniejszymi :-(
 
Dlatego nie kloccie sie,rozmawiajcie. I przemysl zawsze to,co chcesz powiedziec. Twoje argumenty powinny byc poparte przykladami. Z wydzierania sie na siebie i obrazania nigdy nic dobrego sie nie"urodzilo" :-)
 
O własnie electra słusznie zauwazyła....z przeklinania i obrazania nic dobrego nie wyjdzie....Chociaz dla mnie to juz nie jest kłótnia dla mnie to awantura...a tego u mnie w domu nie było i nie bedzie...kazdy swoje sprawy załatwia inaczej...u nas sa czeste takie nieporozumienia ale i godzenie sie 5 minut pozniej....druga strona medalu sa tygodnie że kompletnie żadnej sprzeczki nie ma...zależy od stresu dnia nerwów...oh długo by wymieniac...
 
Witam Was dziewczynki Kochane. U nas też piekny słoneczny dzionek, spacerek już zaliczony ( ale króciutki, bo coś mnie w gardle drapie). Teraz Patunia sobie słodko spi, a ja podczytuje co tam u Was.

Maggie 2412 - cieszę się, że dołączyłaś do nas - w gronie staraczek z bb naprawdę łatwiej, wiem sama po sobie :) Bardzo mi przykro, że Twoja poprzednia ciąża skonczyła się tak tragicznie... Niestety, większość z nas, w tym ja, ma takie same przykre doświadczenia. Ale nie trać nadziei... Ja w rok po poronieniu pierwszej ciąży chrzciłam już moją Patunię... Wtedy nie przypuszczałam, że rok pozniej będę juą taką szczęściarą... I Tobie tego samego zyczę!:tak:

Luczynka - Witam! Widzę, że mamy dzieciaczki w podobnym wieku :) I mieszkamy niedaleko :-D - jestem Knurowianką:) Mam nadzieje, że jak najszybciej uda Ci się osiągnąć zamierzone cele i zafasolinkować :tak:

Loreto, Luczynko - Mój kuzyn też ostatnio stosował dietę i też okazała sie nadzwyczaj skuteczna. Polegała na tym, że WYKLUCZONE są ziemniaki i pieczywo. Reszta - dozwolona...Tyle że jak odmówimy sobie ziemniaczka, to odpadają też wszelkie tuczące sosy... A bez chlebusia, to i masełka nie ma, ani paszteciku....

Anets - Kochana, a nie lepiej byłoby sobie wziąć L4 ? Jak wiesz, ja moja pierwszą ciążę też straciłam. Gdy Pati zamieszkała w moim brzuszku, byłam 1,5 miesiaca w nowej pracy... Ginek chciał mi dać od razu wolne, a ja durnota odmówiłam... Wstawałam codziennie o 5.40, tłukłam się autobusami do pracy, siedziałam przed kompem od 8.00 do 16.00, znów podróż autobusami, po drodze niezbędne zakupy, i około 17.30 byłam w domku... Płakałam ze zmeczenia, ale L4 nie chciałam... Tak dociągnełam do 12 tygodnia ciąży... Byłam wtedy w pracy i nagle zaczęłam krwawić. Od razu zwolniłam się u szefowej ( nawiasem mowiąc dopiero wtedy dowiedziala się o ciąży i była na mnie wkurzona - co miałam już szczerze mówiąc w d...pie) i pojechałam do szpitala, placząc i powtarzając w duchu tylko te słowa:" Fasolko Kochana, trzymaj się tam mocno, tak bardzo Cię kocham i potrzebuję" oraz "Boże, nie pozwól, bym i tą ciążę straciła"... Na szczęście wszystko skonczyło się dobrze... Ginek do roboty juz nie puścił, w firmie wszyscy mieli mi to za złe... Ale mnie to juz naprawde nie obchodziło... Są w zyciu rzeczy wazne i wazniejsze. I jak teraz patrze na te moje małe Słoneczko i jak pomyśle, że mogłoby Jej nie być, to znów mi łzy ciurkiem lecą po twarzy... Nigdy nie popełnię podobnego błędu... I Ty Anets, wyciągnij wnioski z mojego...

Gusiu - No to kolejne gratulacje!:-D:-) A co do wizyty u ginka w ciazy, to ja tak miałam przez całe 9 miesiecy, mimo że lekarzy wcale się nie boję. Po prostu martwiłam się, by z Pati wszystko było dobrze. Ale kazda mamuska tak ma, Gusiu Kochana :tak::-)

Neniuś - uśmiałam się z opowieści o Dariusi w Kosciele:) U nas z siusianiem nie ma problemu - bo wciąż ma pampersa. "pito" i "am, am" noszę zawsze ze sobą ( Pozna się mnie z daleka z wielką torbą, w której jest po prostu wszystko:), więc to tez odpada. No i dobrze, że my w Kosciele mamy takie jakby korytarze, gdzie przebywają wszyscy rodzice z łobuziakami, które nie potrafią usiedziec na pupkach. Co tam się dzieje!!!!:szok::-):szok: To trzeba zobaczyc - dzieci przychodza ze swoimi zabawkami, biegają, gadają, czasem jeden drugiemu przyłoży... Od jakiegoś pół roku nie wiem co się na Mszy dzieje, ale mogę też przyznać, ze nigdy nie było tak interesująco:zawstydzona/y::-D
 
Daj sobie jeszcze troszkę czasu. Organizm musi nadrobić to co stracił przez chorobę, ale myślę że jeszcze parę dni i będzie w pełnej formie :-)

no nie wiem, chyba dopiero dzisiaj na dobre dostałam kataru :baffled:

teraz ja sie pochwale...jak widać po suwaczku starania w pełni...ale dziś juz mnie tak brzuch boli że podejżewam że jajeczko juz sobie gdzies krąży...no wiec bedziemy testować...to dopiero drugi cykl wiec sie nie nastawiam na niewiadomo jakie cuda...ale zobaczymy :-)

:-):-):-)
 
Cześć dziewczyny. Nenius mnie zmobilizowała, żeby tu do Was zaglądnąć :-)
Kurcze, ciągle czasu brak...

Widzę, że na tapecie temat kłótni. U nas generalnie to jest dziwne, bo chyba ani razu nie pokłóciliśmy się TAK NAPRAWDĘ. Jesteśmy razem 11 lat (od 5 lat małżeństwem) Często nasze zdania się różnią, ale staramy się wtedy jakoś pokojowo rozwiązać sytuację. Pomaga w tym to, że nie jesteśmy raczej wybuchowi. Ja nienawidzę złej atmosfery w domu. Jak mi coś leży na sercu, to muszę o tym pogadać, bo nie usnę. No i przeważnie przed spaniem wszystkie problemy są rozwiązane. Muszę przyznać, że duża w tym zasługa mojego męża, bo to on mnie nauczył, że jak mnie coś gryzie, to mam mu to powiedzieć, a nie dusić w sobie. Kiedyś potrafiłam przez parę dni być smutna i ponura, bo mnie coś trapiło. Tak jak teraz jest o wiele lepiej. :-)

A tak a propos, ktoś nowy w ciąży??:-)
 
Anets, nawet się nie zastanawiaj tylko zmykaj na zwolnienie !!!!!!!!!!!!!!!!!

Mamo Pati. Co do kościoła, to ja przestałam z Maćkiem chodzić jak skończył 1,5 roku. Zaczynał wtedy mówić i wszystko było w kościele komentowane na głos. :-) I też latałam za nim po całym kościele, nie mając zielonego pojęcia o czym jest msza. Od tego czasu chodzimy z mężem na tury :-)
 
Cześć dziewczyny. Nenius mnie zmobilizowała, żeby tu do Was zaglądnąć :-)
Kurcze, ciągle czasu brak...

Widzę, że na tapecie temat kłótni. U nas generalnie to jest dziwne, bo chyba ani razu nie pokłóciliśmy się TAK NAPRAWDĘ. Jesteśmy razem 11 lat (od 5 lat małżeństwem) Często nasze zdania się różnią, ale staramy się wtedy jakoś pokojowo rozwiązać sytuację. Pomaga w tym to, że nie jesteśmy raczej wybuchowi. Ja nienawidzę złej atmosfery w domu. Jak mi coś leży na sercu, to muszę o tym pogadać, bo nie usnę. No i przeważnie przed spaniem wszystkie problemy są rozwiązane. Muszę przyznać, że duża w tym zasługa mojego męża, bo to on mnie nauczył, że jak mnie coś gryzie, to mam mu to powiedzieć, a nie dusić w sobie. Kiedyś potrafiłam przez parę dni być smutna i ponura, bo mnie coś trapiło. Tak jak teraz jest o wiele lepiej. :-)

A tak a propos, ktoś nowy w ciąży??:-)

Klaudia, a mogę tak prosto z mostu? Dlaczego nie zaglądasz na wątek zamknięty????

Co do ciąży to Gusia :tak::tak::tak:
 
reklama
Klaudia witaj:-) dawno ciebie tutaj nie było:tak:

Jezeli pozwolicie to ja powiem jak to jest u nas z kłótniami. Kłócimy się bardzo rzadko a to za sprawą mojego mężusia, który nie cierpi jak się nie odzywamy do siebie, więc jak tylko cos jest nie tak to T.zaraz dąży do rozwikłania problemu. prawda jest taka, że zazwyczaj spieramy się co do wychowania dzieci, ale zawsze staram się przekonac męża co do mojej racji i podpieram to przykładami z książek na temat wychowania dzieci. I spory zaraz znikaja:-D
 
Do góry