Mój T już trochę wierzy. Powiedział już bratu, a ja przyjaciółkom
A rodzince powiemy jak już będzie 'na papierze' potwierdzone.
T chce, bym do ginekologa poszła już, ale do innego... Wydzwaniam, a tu albo odlegle terminy bardzo, albo trzeba płacić, co na rękę nam nie jest. Mam swojego ginekologa w rodzinnym mieście, więc jakbym zadzwoniła, to pewnie w miarę szybko miałabym wizytę, ale nie, uparł sie, że to ma być Łódź i to jak najszybciej. A dlaczego? Bo mam ciężką pracę, boimy się o Malca i zarazem bym miała wszelkie świadczenia, zanim się ktoś wypaple, że jestem w ciąży. Też mi nie na rękę dłużej tak pracować, bo ledwo wykurowałam przeziębienie, to znów mnie coś łapie (na magazynie jest nieraz zimniej niż na dworze):-(
Dziś wogóle mam doła. Przez tą sytuację z ginekologami płakałam długo i nie mogłam się uspokoić. Hormony szaleją strasznie.
Mam mdłości poranne i wieczorne, zgagę i napady senności... ale trzeba jakoś żyć, a co gorsza pracować...
A właśnie... lecę do pracy, wpadnę jutro... Pa