Oba te przypadki lacza dwie rzeczy. Siegnicie dna I to ze obaj mezczyzni przyznali sie przed soba ze maja problem.
Zmiana jest mozliwa ale najpierw trzeba przyznac sie ze ma sie problem. Moj byly maz nigdy nie widzial problemu w swoim postepowaniu wiec nigdy by sie nie zmienil.
Moj A. Nie uwaza ze ma problem z duszeniem w sobie emocji, wiec tego nie zmieni. Nawet jak mu bym czyms zagrozila.
Pyzia. Na forum dla zwiazkow na dystans mieliśmy takie stwierdzenie ze znalezlismy wlasciwego czlowieka ale na niewlasciwym etapie życia.
Chodzi mi o to ze czasem trzeba sie zastanowic na jakim etapie jestes Ty sama a na jakim etapie jest partner, czy widzicie to samo za rok, dwa, piec? Jesli nie to czy jestes gotowa poswiecic swoje mazenia I plant dla tej drugiej osoby?
Z drugiej strony, wybacz szczerosc, ale czytajac twoj ostatni wpis slysze w nim znajdowanie tlumaczen dla jego zachowan, cokolwiek zrobi, jakos to sobie wytlumaczysz. Poczytaj sobie o Doroslych dzieciach alkocholikow I Doroslych dzieciach dysfunkcyjnych, sama przez to przechodzilam. Nikt wokol mnie sie nie zmienil, ale ja przyznalam ze mam problem, sama sie zmienilam, I znalazlam szczescie w sobie.