reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki II połowa 2021

Hej:) bardzo dobrze Cię rozumiem, bo ja id dziecka tez chciałam być mamą. Staramy się z mężem od 2 lat o pierwsze dziecko. Tez mamy presję czasu ze względów zdrowotnych i innych.
Ale na swoim przykładzie powiem Ci, żebyś na spokojnie porozmawiała z mężem. Tak szczerze. Ja po zabiegu, gdzie lekarz dał nam 3 miesiące na zajście dowiedziałam się tez ze mój mąż nie chce teraz dzieci i nie wie kiedy.. byłam załamana ze odbier mi tą szanse, która dopiero co przywrócił mi lekarz. Później po dwóch miesiącach porozmawialiśmy szczerze i wiedzieliśmy o co chodzi i w czym problem. Teraz tez w poprzednim cyklu jak brałam leki na stymulację, mąż niby chciał seksu ale jak tylko zaczynaliśmy to coś powodowało, ze nie chciał i koniec zabawy był- a oboje lubimy seks. Tez płakałam, ze czas mi sie kończy, ze biorę leki które złe znoszę a nawet nie wiem czy działają bo nie mam jak tego sprawdzić. I było mi bardzo z tym źle i mój mąż sam przyznał ze bardzo chce mieć dzieci ale po prostu ma gorszy czas. I jak trzeba to biegnie na badania bez gadania.
Ale najważniejsze jest to, ze ja zmieniłam podejście. Nie mamy dzieci, wiec może tak jest nam to dane, może kiedyś przyjdzie na to czas i sie uda. Przede wszystkim nie mówię mu nic o cyklu, po prostu działamy. Jak nie chce to ja go nie zmuszam, nie wkurzam sie.. bo nie chce na sile ani w takiej atmosferze.. nie chciałabym tez żeby mój mąż czuł sie zmuszany do seksu czy do zrobienia dziecka, tylko sam tego chciał.. od kiedy najważniejsze stało sue dla mnie nasze samopoczucie, to żebyśmy sie cieszyli sobą i nie robili nic w brew sobie - jest zupełnie inaczej. Wiesz mi, ze przepłakałam mnóstwo z tego powodu.. ale wiem, ze jeśli druga osoba nie chce, albo ma jakieś fazy, ze raz chce, raz nie to nie ma to sensu.. bo coś musi być na rzeczy - nawet stres. Porozmawiajcie na spokojnie, bo potem będzie Ci to siedziało w głowie - co jeśli się nie uda w tym cyklu i w następnym Twój narzeczony tez zmieni zdanie.. ja przynajmniej tak bym mawiała. Bałabym się ze żniw coś mu się odmieni
Zgadzam się w 100 %. Wiem jak to wygląda z tej drugiej strony. Mam 27 lat, mąż ma 31. Mamy 14 miesięcznego synka. Dodatkowo jeszcze na piersi. Mąż chciał bardzo szybko strać się o drugiego malucha. Ja sobie tego nie wyobrażałam. Był strach, że nie damy rady, że synek jeszcze taki malutki. Chciałam,, odżyć '' po ciąży i macierzyńskim. Bardzo źle wspominam te poród i pobyt w szpitalu w dobie pandemii. Mąż ciągle mówił mi o drugim dziecku ja nie mogłam tego słuchać. Dosłownie każda rozmowa kończyła się awantura. W końcu powiedziałam mu otwarcie, że nie chce wgl o tym słuchać. Jak będę gotowa to mu to powiem. Wiekszosc opieki nad maluchem była wtedy po mojej stronie bo byłam na macierzyńskim. Nie widziałam możliwości posiadania drugiego dziecka ze wzgledu na mała pomoc z jego strony. Wszystko zweryfikował mój powrót do pracy. Okazało się, że jednak tata ogarnie syna jeżeli musi to zrobi dosłownie wszystko przy nim. Realia życia po powrocie okazały się ciężkie.. Maluch w żłobku co chwilę chory, co się przyzwyczai nie płacze tam i jest ok to dopada go choroba. I znowu kółko. Ilość wolnego, które powinniśmy brać trochę nas przeraża. Cała ta sytuacja przekonała mnie, że może lepiej zająć się teraz macierzyństwem a później wrócić do pracy. Wtedy kiedy dzieci będą odchowane. Mężowi dalej bardzo zależy na drugim maluszku. Mi dopiero od niedawna. Dlatego wiem jak to wygląda z drugiej strony. Nic nie pomaga w tej sytuacji tak jak szczera rozmowa i przede wszystkim nie naciskanie na tą drugą stronę. Akurat wtedy jak ja się zdecydowałam cykl się posrał za przeproszeniem na maksa... Więc teraz jest pod górkę ale zobaczymy co z tego wyjdzie 😉
 
reklama
A to ja wam powiem, że mój nie - on prędzej zobaczy w sobie winę niż we mnie chociaż jeżeli już to ja się dużo gorzej prowadzę niż on ;) No i biorąc pod uwagę naszą drugą ciąże to jego plemniki są (albo były) bardzo żywotne. Bo akurat zbiegło się to z jego dłuższym wyjazdem służbowym więc ostatni stosunek był 26.11, a owulacja musiała być jakoś w okolicy 2.12 :D

Edit. I w ogóle ja to mam mieszane uczucia co miesiąc - raz chcę już teraz zaraz i mieć jakby "z głowy" a czasem myślę, że okej dajmy sobie spokój poczekajmy do tego maja i na spokojnie wtedy działajmy przebadani bez testów i stres :/
 
Rozmawialiśmy jeszcze wczoraj i powiedział, że będzie się starał i cieszył jak zajdę ale nie jest to po prostu jego marzenie mieć kolejne dziecko.
Mimo wszystko stwierdzilam jednak, że tyle poświęciłam dla niego bo studia (poszłam na inne niż chciałam aby móc do niego jezdzić), karierę, wyjechałam zagranicę mimo że tego nie chciałam więc mi tez się coś w takim razie należy i są nimi akurat dzieci.
Przepraszam, że to napiszę, ale porównywanie poświęcenia zmiany miejsca zamieszkania do poczęcia dziecka jest dość nieodpowiedzialne. Jeśli zdecydowałaś się wyjechać z nim i poświecić karierę to był twój wybór i nikogo innego. Sama miałam taką sytuacje z mężem, ze po moich studiach i związku na odległość musieliśmy zdecydować gdzie się „osiedlamy” i to ja zdecydowałam, że wracam do niego, do mojego miasta rodzinnego i szczerze mówiąc, tez kilkukrotnie w czasie kłótni wytykałam mu ile dla niego poświęciłam - że znajomi zostali w mieście studenckim, że mam tam prace i muszę codziennie dojeżdżać, ale teraz już wiem, że to była moja decyzja i on nie jest mi niczego winny.
Wiec moim zdaniem wytykanie drugiej osobie tego, co dla niej zrobiliśmy jest totalnie bezsensie, bo jesteśmy dorośli i sami podejmowaliśmy takie decyzje, a jesli chodzi o decyzje o dziecku, czy nawet zwierzaku, to pamiętaj, że taką jednostronną decyzją możesz skrzywdzić żywą istotę.
 
Przepraszam, że to napiszę, ale porównywanie poświęcenia zmiany miejsca zamieszkania do poczęcia dziecka jest dość nieodpowiedzialne. Jeśli zdecydowałaś się wyjechać z nim i poświecić karierę to był twój wybór i nikogo innego. Sama miałam taką sytuacje z mężem, ze po moich studiach i związku na odległość musieliśmy zdecydować gdzie się „osiedlamy” i to ja zdecydowałam, że wracam do niego, do mojego miasta rodzinnego i szczerze mówiąc, tez kilkukrotnie w czasie kłótni wytykałam mu ile dla niego poświęciłam - że znajomi zostali w mieście studenckim, że mam tam prace i muszę codziennie dojeżdżać, ale teraz już wiem, że to była moja decyzja i on nie jest mi niczego winny.
Wiec moim zdaniem wytykanie drugiej osobie tego, co dla niej zrobiliśmy jest totalnie bezsensie, bo jesteśmy dorośli i sami podejmowaliśmy takie decyzje, a jesli chodzi o decyzje o dziecku, czy nawet zwierzaku, to pamiętaj, że taką jednostronną decyzją możesz skrzywdzić żywą istotę.
Uważam inaczej. Przecież gdyby na prawdę tab bardzo nie chciałby dziecka to czy by się jednak o nie starał? Brał od kilku miesiecy witaminy? Sam chciał isc na badania? Zawsze mi mówił, że chce dwoje teraz po prostu tchuży bo się boi. Nieodpowiedzialnością byłoby starać się o dziecko nie mając finansów, zła sytuację zyciową, nieodpowiedzialnego faceta itp. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Chyba przeczytałaś tylko ten mój wpis z pośród masy innych opisujących sytuację 🙂
 
Uważam inaczej. Przecież gdyby na prawdę tab bardzo nie chciałby dziecka to czy by się jednak o nie starał? Brał od kilku miesiecy witaminy? Sam chciał isc na badania? Zawsze mi mówił, że chce dwoje teraz po prostu tchuży bo się boi. Nieodpowiedzialnością byłoby starać się o dziecko nie mając finansów, zła sytuację zyciową, nieodpowiedzialnego faceta itp. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Chyba przeczytałaś tylko ten mój wpis z pośród masy innych opisujących sytuację 🙂
Czytałam twoje poprzednie wpisy i sama Ci wczoraj pisałam, że może facet ma gorszy dzień 😉
Tutaj odniosłam się tylko i wyłącznie do twojego posta, w którym piszesz, że skoro Ty dla niego tyle poświęciłas do dzieci Ci się należą bo to jest coś o czym marzysz. A ja uważam, że mówienie, że w związku coś się komuś należy jest niedojrzałe i może prowadzić do niejednej kłótni.
 
Czytałam twoje poprzednie wpisy i sama Ci wczoraj pisałam, że może facet ma gorszy dzień 😉
Tutaj odniosłam się tylko i wyłącznie do twojego posta, w którym piszesz, że skoro Ty dla niego tyle poświęciłas do dzieci Ci się należą bo to jest coś o czym marzysz. A ja uważam, że mówienie, że w związku coś się komuś należy jest niedojrzałe i może prowadzić do niejednej kłótni.
Na szczęście się nie kłócimy 🙂
 
reklama
Przepraszam, że to napiszę, ale porównywanie poświęcenia zmiany miejsca zamieszkania do poczęcia dziecka jest dość nieodpowiedzialne. Jeśli zdecydowałaś się wyjechać z nim i poświecić karierę to był twój wybór i nikogo innego. Sama miałam taką sytuacje z mężem, ze po moich studiach i związku na odległość musieliśmy zdecydować gdzie się „osiedlamy” i to ja zdecydowałam, że wracam do niego, do mojego miasta rodzinnego i szczerze mówiąc, tez kilkukrotnie w czasie kłótni wytykałam mu ile dla niego poświęciłam - że znajomi zostali w mieście studenckim, że mam tam prace i muszę codziennie dojeżdżać, ale teraz już wiem, że to była moja decyzja i on nie jest mi niczego winny.
Wiec moim zdaniem wytykanie drugiej osobie tego, co dla niej zrobiliśmy jest totalnie bezsensie, bo jesteśmy dorośli i sami podejmowaliśmy takie decyzje, a jesli chodzi o decyzje o dziecku, czy nawet zwierzaku, to pamiętaj, że taką jednostronną decyzją możesz skrzywdzić żywą istotę.

Wiesz tylko trzeba też pamiętać, że na dłuższą metę rezygnacja dla wszystkiego dla męża też nie jest okej.
Dla mnie takie rzeczy powinno się ustalać na początku relacji i obgadywać jak dojść do porozumienia - ale nie tak, że ktoś z czegoś rezygnuje do zera.

Szczególnie, że nie oszukujmy się mąż dziś jest jutro go może nie być. Ja nie chciałabym sobie potem pluć w brodę
 
Do góry