reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki - I połowa 2020 roku

Ja infekcji dostałam dzień po pozytywnym teście. Dostałam globulki + maść, trwało to tydzień, ustalo idealnie w dniu w którym zaczęłam plamić i tym samym straciłam ciążę. To było w lutym i teraz co miesiąc mam infekcje...
Ja miałam infekcję dwa dni po zapłodnieniu. Trwała tydzień. Ciąża utrzymana ;) Możliwe, że to był objaw zapłodnienia. Stosowałam lactovaginal i clotrimazol w kremie.
 
reklama
Hej 😊 mam pytanie jeśli ostatnio poronilam to kiedy mam się spodziewać następnej miesiączki? Dzień miesiączki jest traktowany jako pierwszy dzień krwawienia poronnego?
Bardzo mi przykro. To zależy w którym tc straciłaś ciążę? Jeśli to była bardzo wczesna ciąża i np. biochemiczna, to pierwszy dzień krwawienia chyba liczy się jak normalną @. Nie jestem pewna czy to samo ma zastosowanie w późniejszej ciąży :( Pewnie ktoś mnie zaraz poprawi lub uzupełni, kto jest bardziej oczytany w tej kwestii.
 
Witamy cieplusio!

Oj los bywa wredny... ale wierze, że Twoja walka przyniesie sukces !
Chcesz to wstaw zdjecie testu - ocenimy 👌👌👌.
Postaram się wstawić. Po pierwsze to już minęło trochę czasu od rana kiedy go robiłam a po drugie to sama nie wiem czy to nie fabryczna jest... Niby od razu się nie pokazała dopiero po jakimś czasie. Tylko mam takie doświadczenie z testami i wydaje mi się że wiem o nich wszystko 😅
 
Dzięki dziewczyny. I dzięki magdusia88.
Plan działania mam taki. W tym cyklu robię badania na czystość pochwy i na tą chlamydie pcr co mi lekarz kazał. A po następnym okresie już mogę sono hsg.
Oczywiście uważam że konkretnie mówi ten lekarz od niepłodności, wdrożył mi jakieś leczenie więc zamierzam narazie zostać przy nim. On pracuje właśnie w przychodni prywatnej wraz ze szpitalem jednego dnia. I już o tym myślałam kiedys żeby mnie tam położył na badania. W invimedzie zaczynają przyjmować dopiero w lipcu więc narazie umówiłam się uwaga w przyszłym tygodniu na e-wizyte. Mam wysłać wszystkie wyniki, badania, a lekarz zadzwoni. Powie co myśli i jak takie postępowanie wygląda u nich, i pewnie zleci badania. I sądzę że jak już pójdę w lipcu do kliniki to będę miała wszystko żeby ruszyć coś.... A tymczasem pójdę oczywiście zobaczę jak w tym cyklu moje pęcherzyki przy okazji badania wymazów.

Tylko takie podejście że coś konkretnego robię trzyma mnie przy życiu.
 
Może jak Clo nic nje dało to letrozol spróbować? Podobno lepszy i ja bym brała coś na ta glukozę bo nawet lekka insulinoopornosc może przejawić się w cukrzyce a tymbardziej jak zajdziesz w ciąże to i tak będą zastrzyki z insuliny jak glukoza będzie wyższa niż normy
w dodatku metformine dają przy policystycznych jajnikach wiec wydaje mi się ze ona bardziej pomaga niż szkodzi w zajściu w ciąże
Biorę Glucophage 2x1 po 500 mg. I Aromek-letrazol brałam ale nie przyspieszył mi wzrostu pęcherzyków.
 
Ja infekcji dostałam dzień po pozytywnym teście. Dostałam globulki + maść, trwało to tydzień, ustalo idealnie w dniu w którym zaczęłam plamić i tym samym straciłam ciążę. To było w lutym i teraz co miesiąc mam infekcje...
Przykro mi, ale trudno jest stwierdzić czy infekcja spowodowała stratę ciąży, można tylko gdybać, to mógł być zwyczajny zbieg okoliczności. Nie ma co straszyć dziewczyn, którym infekcja się przytrafi akurat na początku ciąży :) A sporo dziewczyn ją ma zaraz po zapłodnieniu, pamiętam nawet jak o tym pisałyśmy. Mam na myśli infekcje kilka dni po owulacji.
 
reklama
Ja śledzę forum od czerwca 2018. Przeszlam przez staraczki 2018, 2019 i 2020, ale późno zaczęłam się udzielać. Czytałam twoją historię.
Jeśli mogę coś doradzić to spróbowałabym znaleźć porządnego lekarza i jego się trzymać. Myślę że leczenie niepłodności to proces długotrwały i skomplikowany, może nie dajesz szansy lekarzowi? Może nie da się rozwiązać twojego problemu w 1 albo 2 miesiące? Zmieniasz lekarzy, i od nowa rozpoczynasz terapię, ale żadnej nie udało się doprowadzić do końca...
Może klinika leczenia nieplodnosci? Oni zajmują się parą kompleksowo i robią milion badań, może wtedy będziesz czuła się dobrze zaopiekowana...?
Wiem, że jesteś rozczarowana. My staramy się 2 lata i dwa razy poroniłam, jestem starsza od ciebie i nie mam dzieci ziemskich. Dla każdej kobiety to osobista tragedia. Przyczyny poronień NIE ZNAM... I nie poznam. Nie wiem również, dlaczego nie mogę donosić ciąży, żaden lekarz nie wykrył u mnie nieprawidłowości.
Druga rzecz... Bardzo przezywasz... Jesteś niecierpliwa i negatywnie nastawiona. Wiem że to trudne. Ja też przeżywam. Od 3 tygodni nie byłam w pracy, bo niedawno poroniłam i nie czuję się na siłach ugotować obiad... O pracy nawet nie myślę...
Ale!!!
Jestem dobrej myśli! Udało mi się zrobić termin do kliniki i mój niemąż był dziś u urologa. Wierzę że będziemy mieć dzieci i jestem pozytywnie nastawiona. To wiele zmienia. Wiem, że za kilka dni/tygodni zmniejszy się ból po stracie i będziemy działać dalej i spełnimy nasze marzenie bycia rodzicami.
Wam życzę również powodzenia. [emoji4] Może psycholog pomoże? [emoji4] czasem warto z kimś pogadać, kto pomoże sobie wszystko w głowie ułożyć...


EDIT: absolutnie nie mam na celu obrażania i oceniania ciebie. Myślę że czasem warto sobie pewne rzeczy przemyśleć i gdyby ktos powiedział mi kiedyś że za bardzo przeżywam, to może bym tej rady posłuchała i nie denerwowała się tak tym wszystkim...
Coś w tym jest co piszesz o podejściu, psychice, nadmiernym przeżywaniu. Odnoszę to teraz do siebie, bo ja bardzo przeżywałam trudności z zajściem przez ponad rok. Nie jestem dumna z tego jak reagowałam i jak się zachowywałam... A ostatecznie okazało się, że to po prostu nie był wtedy nasz czas i dziecko zjawiło się w najmniej spodziewanym momencie (mimo dalszych starań i tak niespodziewanie 😂). Z drugiej strony tłumaczę sobie, że wszystko jest po coś i może musiałam ja psychicznie przez to przejść i ogólnie my razem z mężem przez to przejść żeby też nasz związek był trwalszy, choć oczywiście nie twierdzę, że to było niezbędne do trwałości związku 😁
 
Do góry