reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki 2023

 
reklama
dlatego ja nie ukrywam niczego tzn. o pierwszym poronieniu wiedziała moja mama i potem mama Łukasza, ale już przy drugim mówiłam o tym głośno każdemu. Nikt już nie pyta z moich wujków i ciotek i głupio nie komentuje (chcielibyście zobaczyć miny rodziny jak pytali o dziecko, a my mówiliśmy, że już dwa razy poroniłam - to było na weselu po którym dowiedziałam się, że znowu jestem w ciąży, a do statystyk doszło kolejne poronienie 🤣)
 
Ja tez, jeszcze kilka miesięcy temu, jak jeden z lekarzy powiedział mi, ze on tu widzi raczej in vitro to tylko 3 dni płaczu i stwierdzenie, ze jeśli się nie uda naturalnie to do in vitro nie chce podchodzić. Raz, ze koszty, dwa ze moja psychika tego nie dźwignie. Teraz myśle sobie, ze jak już będziemy mogli się znowu starać i nie wyjdzie to myśle, ze będe in vitro jak najbardziej rozważać…
U mnie też tak było, że dopiero zaczęłam chodzić do kliniki, wstępne pytania oczywiście potwierdzenie pcos i dostałam Lamette. Przy tej samej wizycie zrobiłam AMH. Jak przyszłam na kolejną wizytę po przyjmowaniu Lametty i z wynikiem AMH od razu informacja, że tu to raczej wchodzi w grę tylko pozaustrojowo. Takiej informacji nie spodziewałam się zupełnie, na szczęście na usg pokazał się pęcherzyk. Później po kilku dniach wróciłam i pęcherzyk urósł.
No i teraz jestem na takim etapie niewiadomej czy faktycznie może się udać, czy jednak pierwsza diagnoza okaże się prawdziwa.....
 
ja coraz częściej myśle o tym czy nie zaprzestać starań od nowego roku.
Ten rok wykończył mnie psychicznie.
Był to z pewnością najgorszy rok w moim życiu. Wszystko poszło nie tak jak miało wyjść.
Zastanawiam się czy nie iść do psychiatry po leki i pogodzić się z tym, że dziecka już nie będzie.

Jestem taka pełna podziwu dla dziewczyn, które starają się już długo, że nie jestem nawet w stanie wyrazić tego słowami…

Ale nie sądzisz, że jednak mamy łatwiej "odpuścić". Ja np. odczuwam to że moja sytuacja jest lepsza i owszem CP bolało, brak kolejnej ciąży boli, ale jest to zupełnie inny ból niż dla kogoś kto tego dziecka nie ma?
Ja np. byłabym wstanie się pogodzić z brakiem 3 dziecka. Jestem w sumie młoda, dzieci są odchowane, mam dobre życie. Dodatkowo są różnej płci więc dla wielu to też jakiś tam plus.

Gdyby to miała być moja pierwsza ciąża to myślę, żeby bym się nigdy nie poddała. Zrobiłabym wszystko by mieć chociaż jedno i na pewno gdybym wykorzystała wszystkie opcje w tym in vitro to pewnie poszłabym w adopcję. Nie sądzę abym była wstanie kiedykolwiek odpuścić
 
Ja może powinnam też dodać (bo zupełnie nie wiem czemu to było dla mnie oczywiste), że moja kontrola po łyżeczkowaniu była prywatną wizyta.
W ramach NFZ nie leczę nawet kataru

To ja przyznam szczerze, że nie mogę narzekać. Oczywiście uważam, że pewne decyzje w mojej sprawie były błędem (według mnie już 21.12 powinni mi to CP usunąć laparoskopowo, a nie czekałam do 18.01 na metrotreksat) ale sama kontrola była okej, zrobiono betę, porządne USG. Podobny w szpitalu był według mnie za długi (8 dni), brak informacji był dobijający ale same położne itd. były bardzo okej
 
Ale nie sądzisz, że jednak mamy łatwiej "odpuścić". Ja np. odczuwam to że moja sytuacja jest lepsza i owszem CP bolało, brak kolejnej ciąży boli, ale jest to zupełnie inny ból niż dla kogoś kto tego dziecka nie ma?
Ja np. byłabym wstanie się pogodzić z brakiem 3 dziecka. Jestem w sumie młoda, dzieci są odchowane, mam dobre życie. Dodatkowo są różnej płci więc dla wielu to też jakiś tam plus.

Gdyby to miała być moja pierwsza ciąża to myślę, żeby bym się nigdy nie poddała. Zrobiłabym wszystko by mieć chociaż jedno i na pewno gdybym wykorzystała wszystkie opcje w tym in vitro to pewnie poszłabym w adopcję. Nie sądzę abym była wstanie kiedykolwiek odpuścić
tak. Napewno myśle, że jestem w „lepszej” sytuacji. I łatwiej mi odpuścić bo mam już dzieci. Trzymam z całego serca kciuki za każda z Was która nie doświadczyła jeszcze macierzyństwa. Chciałabym by Wasze pragnienia się szybko spełniły. :-(

Ale z drugiej strony to ja uważam, że nie nacieszyłam się tym macierzyństwem… miałam dzieci w młodym wieku i w bardzo trudnym dla mnie okresie. :-/
Teraz byłby idealny moment, a dziecka nie ma.
Zawsze chciałam mieć duża rodzine, ale jak to w życiu bywa nie zawsze mamy to czego tak naprawdę chcemy. Te poronienia sprawiły, że zapragnęłam ciąży jeszcze bardziej 🤷‍♀️ to taka huśtawka. Chwilami wydaje mi się, że będzie dobrze i będę mogła góry przenosić, a za moment jestem w tak okropnym dole, że czuje jakbym niżej upaść nie mogła.
I tak się huśtam.

Niedawno dowiedziałam się, że koleżanka pojechała za granice usunąć dziecko bo jej akurat w tym momencie nie pasowało… i to był jedyny powód.
Zabolało mnie serce bardzo. Bo u mnie wszystko czeka tylko dziecka brak.
 
tak. Napewno myśle, że jestem w „lepszej” sytuacji. I łatwiej mi odpuścić bo mam już dzieci. Trzymam z całego serca kciuki za każda z Was która nie doświadczyła jeszcze macierzyństwa. Chciałabym by Wasze pragnienia się szybko spełniły. :-(

Ale z drugiej strony to ja uważam, że nie nacieszyłam się tym macierzyństwem… miałam dzieci w młodym wieku i w bardzo trudnym dla mnie okresie. :-/
Teraz byłby idealny moment, a dziecka nie ma.
Zawsze chciałam mieć duża rodzine, ale jak to w życiu bywa nie zawsze mamy to czego tak naprawdę chcemy. Te poronienia sprawiły, że zapragnęłam ciąży jeszcze bardziej 🤷‍♀️ to taka huśtawka. Chwilami wydaje mi się, że będzie dobrze i będę mogła góry przenosić, a za moment jestem w tak okropnym dole, że czuje jakbym niżej upaść nie mogła.
I tak się huśtam.

Niedawno dowiedziałam się, że koleżanka pojechała za granice usunąć dziecko bo jej akurat w tym momencie nie pasowało… i to był jedyny powód.
Zabolało mnie serce bardzo. Bo u mnie wszystko czeka tylko dziecka brak.
Może faktycznie dobrym pomysłem jest rozważyć lekarza i terapię? Takie huśtawki nie są dobre ani dla Ciebie, ani dla Twojej rodziny. A wszystkie wiemy jak nieudane starania mogą wyniszczyć psychicznie.
Przytulam Cię z całych sił.
Mnie nawet boli serce jak jakaś koleżanka po prostu jest w ciąży, chyba bolałoby mnie stukrotnie bardziej, gdyby usunęła z takich pobudek... Mimo, ze każdy ma do wyboru prawo, ale z tej perspektywy...
 
Ja może powinnam też dodać (bo zupełnie nie wiem czemu to było dla mnie oczywiste), że moja kontrola po łyżeczkowaniu była prywatną wizyta.
W ramach NFZ nie leczę nawet kataru
Na pewno brakuje mi takiej możliwości tutaj. W PL można gdzieś tam mieć poczucie, że skoro się płaci, to o wielu rzeczach można też decydować i wymagać. Ale tu nie ma różnic między leczeniem prywatnym a państwowym. Tu np.nie ma czegoś takiego jak przychodnia. Są tylko gabinety prywatne - o różnym stopniu "prywatności". Ale w praktyce: wszędzie są kolejki, wszędzie pacjent jest nieświadomym bytem, nie dostaje do ręki wyników badań, a decyzję podejmuje zazwyczaj co do kwestii, w przypadku których lekarz nie chce brać odpowiedzialnosci za dokonany wybòr...
 
tak. Napewno myśle, że jestem w „lepszej” sytuacji. I łatwiej mi odpuścić bo mam już dzieci. Trzymam z całego serca kciuki za każda z Was która nie doświadczyła jeszcze macierzyństwa. Chciałabym by Wasze pragnienia się szybko spełniły. :-(

Ale z drugiej strony to ja uważam, że nie nacieszyłam się tym macierzyństwem… miałam dzieci w młodym wieku i w bardzo trudnym dla mnie okresie. :-/
Teraz byłby idealny moment, a dziecka nie ma.
Zawsze chciałam mieć duża rodzine, ale jak to w życiu bywa nie zawsze mamy to czego tak naprawdę chcemy. Te poronienia sprawiły, że zapragnęłam ciąży jeszcze bardziej 🤷‍♀️ to taka huśtawka. Chwilami wydaje mi się, że będzie dobrze i będę mogła góry przenosić, a za moment jestem w tak okropnym dole, że czuje jakbym niżej upaść nie mogła.
I tak się huśtam.

Niedawno dowiedziałam się, że koleżanka pojechała za granice usunąć dziecko bo jej akurat w tym momencie nie pasowało… i to był jedyny powód.
Zabolało mnie serce bardzo. Bo u mnie wszystko czeka tylko dziecka brak.
ja np myślałam, że jak już mam jedno dziecko, to te drugie starania będą inne niż pierwsze, bez takiej spiny, tego sprawdzania owulki, tych dni kiedy najlepiej trzonowac, i później oczekiwanie wielkie czy będzie okres czy nie, ale doopa tam, jest tak samo.
Mam tak, że jak dostanę okres to mam wtedy myśl, 'ok trudno, maybe next time' i skupiam się na tym że mam bombelka, męża i życie biegnie dalej, ale niech się tylko skończy okres i jest czas przed owulacja🤷‍♀️ szaleństwo jest znowu
 
reklama
Do góry