przyjechali do nas na badanie bilansu, ale narazie na 2 dni. Koszmar zacznie się w marcu. No i przyjechał ten prezes firmy badającej bilans (ma ze 100 lat) i tak mu się spodobałam, że siedziałam u niego 1,5 h, bo zanim dał mi zadania do zrobienia to wyjaśniał istotę i cel bilansu, potem opowiadał pierdy, a potem jeszcze kazał się bliżej przesunąć z krzeslem, bo on jest już stary i nic mi nie zrobi xd jeszcze powiedział, że nie muszę wszystkich plików robić sama, że mam przynieść wydruki z kont i zrobimy je razem


ale do brzegu.
Przyjechali z nim również młody pomocnik (no tak z 35 lat) i taki przystojny, legancki, tego. Wziął teczkę ze środkami trwałymi, która przygotowywałam 2 dni. Nagle sobie przypomniałam, że coś w tej teczce popierdoliłam, więc poszłam do niego i machając rzesami zapytałam, czy mogę sobie tutaj z nim posiedzieć na tej sali konferencyjnej

uśmiał się i powiedział, że jasne

koniec końców jeszcze bardziej pojebalam te dokumenty i powiedziałam mu, że rzucam to na koniec teczki i niech se sam grzebie i szuka

powiedział, że spoko, ale jutro i tak do niego pójdę znowu je układać
