reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2022

Chyba nie mamy tutaj dofinansowania, ale to średnio coś koło 5 tys więc żaden rarytas bo akurat tyle to ja se zarobię bez proszenia [emoji23][emoji28]
Generalnie mamy jakieś oszczędności, a i bez nich mogłabym po prostu wziąć kredyt bo zarobiłabym na jego spłatę, tyle że dla mnie nie byłaby to dobra decyzja. Mogę poczekać rok i zrobić to na spokojnie bez zmartwień
@Zazuu a nie masz możliwości dofinansowania do ivf? W dużych miastach są dopłaty i to nawet spore. Ja niestety jestem z małej miejscowości i nie mogę liczyć na nic. Osłabia mnie ten kraj, walą miliardy na kościół a pomóc kobietom z problemem niepłodności to nie ma komu. Dlatego od kilku lat odkładam ile potrafię, bo wiedziałam, czułam w kościach, ze to będzie potrzebne. Jak nie na leczenie ani na ivf to na wyprawkę.
 
reklama
Wszystkie panie doktor u których się leczę mówiły, że by dawno odpuściły. 😅 Myślę, że to determinacja. Moim celem w życiu zawsze było posiadanie dzieci. Naprawdę. Nie liczyło się dla mnie gdzie będę pracować i czy zrobię wielką karierę- chciałam mieć poprostu dużą rodzinę- conajmniej 3 dzieci. Może trochę dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwej rodziny poza taką z nazwy i chciałabym stworzyć taką moją "wymarzoną"... Życie zweryfikowało moje plany i w tej chwili marzę chociażby o jednym, zdrowym i żywym dziecku. Poprzednie straty były do 8 tygodnia- nie zdążyłam się "przywiązać ". Był żal ale też motywacja do działania, szukania przyczyn... ale po ostatniej stracie - 11tc już nie było tak kolorowo- popłakałam, miałam chwilowe załamanie nerwowe ale podniosłam się i działam dalej. Człowiek dostaje w życiu tyle ile jest w stanie znieść. 😉 Udało mi się wychować brata na mądrego człowieka pomimo, że sama jeszcze byłam dzieckiem. Udało mi się w wieku 18 lat usamodzielnić z dnia na dzień, pogodzić szkołę dzienną z pracą na pełen etat bez najmniejszej pomocy od nikogo z wieloma problemami zdrowotnymi m.in. problemy z sercem. Pomimo trudnego startu udało mi się wyjść na prostą i całkiem nieźle sobie radzić. Więc wierzę, że i zajść w szczęśliwą ciążę również mi się kiedyś uda pomimo, że mój czas na macierzyństwo się powoli kończy. Bo my kobiety jesteśmy bardzo silne. 🙂
Podziwiam i ściskam cieplutko 🥰🤗
 
Dziewczyny, zrobiłam dzisiaj ten progesteron I wynik to 18ng, dosyć niski jak na ostatnie cykle ale potwierdzający, że te dziwne usg z niby ciałkiem było robione po owulacji. 😅
 
Przecież to bardzo ładny wynik. Jak to moja ginka powiedziała na mojego proga 17 "czasem w ciąży takiego nie osiągam, a pakuję proga ciężarnym w każdą dziurę" [emoji23]
Dziewczyny, zrobiłam dzisiaj ten progesteron I wynik to 18ng, dosyć niski jak na ostatnie cykle ale potwierdzający, że te dziwne usg z niby ciałkiem było robione po owulacji. [emoji28]
 
Nie no ja tez rozumiem wszystkie, każda z nas ma innne granice wytrzymałości i chęci, każda z nas ma święte prawo odpuszczać i wracać do starań tyle ile będzie jej się podobało ;) za każdą mocno trzymam kciuki i życzę tylko szczęścia, bez określania czym ono będzie.
Ja czuję, że jestem stworzona do bycia matką od 18rż, a aktualnie lat mam 32… najpierw nie było z kim, później musieliśmy trochę dorosnąć i „się dorobić”, teraz jak już mamy wszystko to nie możemy 🤷🏻‍♀️ Co ciekawe, i może zabrzmi to absurdalnie i abstrakcyjnie, wraz z instynktem macierzyńskim pojawiło się we mnie intuicyjne przekonanie, że jestem niepłodna. Tak wiec 1/3 życia w mojej głowie szarpie się „chcę być matką” z „przecież i tak nie mogę mieć dzieci” 🙈 dlatego teraz kiedy już formalnie nic nie stoi mi na przeszkodzie zrobię wszystko co będę mogła by zajść w ciążę i nawet nienajgorzej znoszę porażki, bo przecież od zawsze byłam nastawiona na to, ze dzieci mieć nie będę 🙈 tak, wiem jak to brzmi, takie myślenie życzeniowe nikomu nic dobrego nie przyniosło, ale to siedzi w mojej głowie i nic z tym nie umiem zrobić. Jeszcze będę walczyć :) na szczęście przyszły mąż stoi za mną murem i to on jest YES MAN, cały czas wierzy i czasem nawet udaje mu się mnie przekonać ;)
Też miałam poważne myśli o niepłodności jeszcze nim wogóle zaczęłam myśleć o dzieciach, baaardzo długo panicznie bałam się zajść w ciążę, później już ciut mniej, ale strach był, psychika bardzo długo nie była gotowa mimo metryki. I pytałam swojego przed ślubem(on od dawna był gotowy na dzieci, czekał na mnie) co jeśli nie będziemy mogli mieć dzieci? Wiedziałam jak bardzo on tego chce, i jak bardzo się bałam że nie będę mu mogła tego dać, nie wiem czy podświadomość człowieka tak działa czy co. Odpowiedział że to w takim razie będziemy we dwoje, proste :) Bardzo bym chciała żeby tak jednak nie było.
Mam tak samo. Wiedziałam, że chcę mieć kiedyś dzieci jakoś od gimnazjum. Tylko, że w wieku 16 lat zaczęły się moje problemy z "płodnością". Już w wieku 16 lat miałam niskie AMH, podejrzenie endometriozy i brak owulacji. No ale oczywiście wtedy nie myślałam o dzieciach. Jakoś przed 18r.ż. trafiłam do lekarza "starej daty" który powiedział mi, że jeśli szybko nie zacznę się starać o dziecko to mogę wogole nie mieć dzieci. No i w taki właśnie sposób przed 19 urodzinami doszłam do wniosku z ówczesnym narzeczonym i lekarzami, że będziemy się starać o dziecko (miałam już pracę, on dobrze zarabiał). Udało się jakoś na początku roku po kilku miesiącach stymulacji- szok, że jednak się da, radość, że jednak będę mamą... a po 2 tygodniach- w moje urodziny w trakcie jazdy samochodem dostałam skurcze i krwotok- szybko do lekarza- poronienie. I od tamtej pory - 4 lata minęło i za mną już 8 strat a dziecka żywego nadal brak... za to AMH ciągle spada... Ale nadal walczę i się nie poddaję.💪
Też nie potrafię sobie wyobrazić tyłu strat :( A nie pamiętam już, ale w tym celu odpowiadam na twojego posta, wyszło Ci cokolwiek w tych badaniach?
Jak przeżyć 8 strat? [emoji3064]
Moje 3 wyprały mnie ze wszelkich emocji związanych z ciąża. Trochę pomogły mi pogodzić się z ewentualnym życiem bez dziecka, ale po 8 chyba znienawidziłabym cały świat
Ja po pierwszym już trochę o darłam się z emocji, przez co przy drugim już było "łatwiej", aczkolwiek nie wiem ile faktycznie jestem w stanie dźwignąć, póki co czuję się zdeterminowana i brnę na przód, zobaczymy ile mi starczy sił. Z drugiej strony czuję na szczęście mniejsze parcie tym razem, bo za pierwszym po przejściu wszystkie etapów żałoby, wszystkie emocje przerodziły się w lekką obsesję i co cykl trochę bardziej się spalałam. Teraz mam nadzieję podejść na trochę większym luzie, bardziej świadoma że może mi zejść jednak dłużej niż bym chciała i niż by się wydawało. Jak będzie to się okaże w trakcie :)
 
Z tym płynem w zatoce to śmiać mi się chce, zawsze myślałam, że na chooj mie ten płyn, jeszcze gdzieś przeczytałam, że jak jest to może świadczyć o chorobie 😂
Ja też zawsze myslałam że ten płyn to złoo 😂ale to dlatego że nikt nigdy o tym nie wspominał,dopiero jak dzień przed usuwaniem guza z jajnika mi usg robili
 
Też nie potrafię sobie wyobrazić tyłu strat :( A nie pamiętam już, ale w tym celu odpowiadam na twojego posta, wyszło Ci cokolwiek w tych badaniach?
Właściwie to nic szczególnego. Według wszystkich moich lekarzy (3 ginekologów i hematolog) problemem mogła być mutacja PAI-1 ale w hetero więc podobno niezbyt szkodliwa... aczkolwiek w poprzednich wczesnych poronieniach w trakcie ciąż nie robiłam zbyt wielu badań, pobrań krwi itp więc nikt nie widział problemu do tego praca fizyczna również mogła na to wpłynąć bo jednak sporo dźwigałam a na l4 nie byłam, dopiero przy ostatniej ciąży poszłam na L4 od początku bo nowy lekarz traktuje moje ciąże jako ciążę wysokiego ryzyka i l4 leżące od początku. Tym razem w ostatniej ciąży jednak już był to mały człowiek, miałam kilka razy usg, zrobiłam wszystkie potrzebne badania No i właśnie przy pobieraniu krwi był ogromny problem bo moja krew była bardzo gęsta. Po poronieniu zrobiłam te badania na trombofilię i w nich wyszła ta mutacja+ gin mi zrobiła te ddimery i inne czynniki krzepnięcia i mówiła, że tam też jest lekki problem nawet bez ciąży (nie oddała mi wyników więc nie wiem na ile ten problem jest i z czym dokładnie 😅) więc póki co trzymamy się acardu od starań i heparyna po pozytywnym teście. Do tego teraz doszła metformina bo w poprzedniej ciąży mimo diety ciągle cukier był w okolicach 100 na czczo (badany co tydzień) i właśnie powtarzałam krzywą cukrową i insulinową niedawno więc może ten cukier też trochę namieszał w ciąży...
 
reklama
Właściwie to nic szczególnego. Według wszystkich moich lekarzy (3 ginekologów i hematolog) problemem mogła być mutacja PAI-1 ale w hetero więc podobno niezbyt szkodliwa... aczkolwiek w poprzednich wczesnych poronieniach w trakcie ciąż nie robiłam zbyt wielu badań, pobrań krwi itp więc nikt nie widział problemu do tego praca fizyczna również mogła na to wpłynąć bo jednak sporo dźwigałam a na l4 nie byłam, dopiero przy ostatniej ciąży poszłam na L4 od początku bo nowy lekarz traktuje moje ciąże jako ciążę wysokiego ryzyka i l4 leżące od początku. Tym razem w ostatniej ciąży jednak już był to mały człowiek, miałam kilka razy usg, zrobiłam wszystkie potrzebne badania No i właśnie przy pobieraniu krwi był ogromny problem bo moja krew była bardzo gęsta. Po poronieniu zrobiłam te badania na trombofilię i w nich wyszła ta mutacja+ gin mi zrobiła te ddimery i inne czynniki krzepnięcia i mówiła, że tam też jest lekki problem nawet bez ciąży (nie oddała mi wyników więc nie wiem na ile ten problem jest i z czym dokładnie 😅) więc póki co trzymamy się acardu od starań i heparyna po pozytywnym teście. Do tego teraz doszła metformina bo w poprzedniej ciąży mimo diety ciągle cukier był w okolicach 100 na czczo (badany co tydzień) i właśnie powtarzałam krzywą cukrową i insulinową niedawno więc może ten cukier też trochę namieszał w ciąży...
To u mnie podobnie... Ale 2 straty na koncie i w ostatniej wyszła pai i mthfr hetero. Do tego cukry takie same, 97-99 ze 3 razy badane, a jak weszłam na normę dla ciężarnych, to norma do 92,a ja miałam 92,dziwne trochę :D Do tego właśnie w szpitalu wyszły mi płytki 402 i obniżona ich objętość, też zawsze mi mówią że gęsta ta krew i lecieć nie chce. Dziś mi gin powiedział że on się nie zna i żebym skontaktowała się z hematologiem, sama nie wiem czy to też mogło mieć wpływ, czy wszystko na raz, czy przypadek... 🤷‍♀️ Od pozytywu ma być heparyna, na acard jestem uczulona.
 
Do góry