reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2022

Nie no ja tez rozumiem wszystkie, każda z nas ma innne granice wytrzymałości i chęci, każda z nas ma święte prawo odpuszczać i wracać do starań tyle ile będzie jej się podobało ;) za każdą mocno trzymam kciuki i życzę tylko szczęścia, bez określania czym ono będzie.
Ja czuję, że jestem stworzona do bycia matką od 18rż, a aktualnie lat mam 32… najpierw nie było z kim, później musieliśmy trochę dorosnąć i „się dorobić”, teraz jak już mamy wszystko to nie możemy 🤷🏻‍♀️ Co ciekawe, i może zabrzmi to absurdalnie i abstrakcyjnie, wraz z instynktem macierzyńskim pojawiło się we mnie intuicyjne przekonanie, że jestem niepłodna. Tak wiec 1/3 życia w mojej głowie szarpie się „chcę być matką” z „przecież i tak nie mogę mieć dzieci” 🙈 dlatego teraz kiedy już formalnie nic nie stoi mi na przeszkodzie zrobię wszystko co będę mogła by zajść w ciążę i nawet nienajgorzej znoszę porażki, bo przecież od zawsze byłam nastawiona na to, ze dzieci mieć nie będę 🙈 tak, wiem jak to brzmi, takie myślenie życzeniowe nikomu nic dobrego nie przyniosło, ale to siedzi w mojej głowie i nic z tym nie umiem zrobić. Jeszcze będę walczyć :) na szczęście przyszły mąż stoi za mną murem i to on jest YES MAN, cały czas wierzy i czasem nawet udaje mu się mnie przekonać ;)
Mam tak samo. Wiedziałam, że chcę mieć kiedyś dzieci jakoś od gimnazjum. Tylko, że w wieku 16 lat zaczęły się moje problemy z "płodnością". Już w wieku 16 lat miałam niskie AMH, podejrzenie endometriozy i brak owulacji. No ale oczywiście wtedy nie myślałam o dzieciach. Jakoś przed 18r.ż. trafiłam do lekarza "starej daty" który powiedział mi, że jeśli szybko nie zacznę się starać o dziecko to mogę wogole nie mieć dzieci. No i w taki właśnie sposób przed 19 urodzinami doszłam do wniosku z ówczesnym narzeczonym i lekarzami, że będziemy się starać o dziecko (miałam już pracę, on dobrze zarabiał). Udało się jakoś na początku roku po kilku miesiącach stymulacji- szok, że jednak się da, radość, że jednak będę mamą... a po 2 tygodniach- w moje urodziny w trakcie jazdy samochodem dostałam skurcze i krwotok- szybko do lekarza- poronienie. I od tamtej pory - 4 lata minęło i za mną już 8 strat a dziecka żywego nadal brak... za to AMH ciągle spada... Ale nadal walczę i się nie poddaję.💪
 
reklama
Jak przeżyć 8 strat? [emoji3064]
Moje 3 wyprały mnie ze wszelkich emocji związanych z ciąża. Trochę pomogły mi pogodzić się z ewentualnym życiem bez dziecka, ale po 8 chyba znienawidziłabym cały świat
Mam tak samo. Wiedziałam, że chcę mieć kiedyś dzieci jakoś od gimnazjum. Tylko, że w wieku 16 lat zaczęły się moje problemy z "płodnością". Już w wieku 16 lat miałam niskie AMH, podejrzenie endometriozy i brak owulacji. No ale oczywiście wtedy nie myślałam o dzieciach. Jakoś przed 18r.ż. trafiłam do lekarza "starej daty" który powiedział mi, że jeśli szybko nie zacznę się starać o dziecko to mogę wogole nie mieć dzieci. No i w taki właśnie sposób przed 19 urodzinami doszłam do wniosku z ówczesnym narzeczonym i lekarzami, że będziemy się starać o dziecko (miałam już pracę, on dobrze zarabiał). Udało się jakoś na początku roku po kilku miesiącach stymulacji- szok, że jednak się da, radość, że jednak będę mamą... a po 2 tygodniach- w moje urodziny w trakcie jazdy samochodem dostałam skurcze i krwotok- szybko do lekarza- poronienie. I od tamtej pory - 4 lata minęło i za mną już 8 strat a dziecka żywego nadal brak... za to AMH ciągle spada... Ale nadal walczę i się nie poddaję.[emoji123]
 
Jak przeżyć 8 strat? [emoji3064]
Moje 3 wyprały mnie ze wszelkich emocji związanych z ciąża. Trochę pomogły mi pogodzić się z ewentualnym życiem bez dziecka, ale po 8 chyba znienawidziłabym cały świat
Wszystkie panie doktor u których się leczę mówiły, że by dawno odpuściły. 😅 Myślę, że to determinacja. Moim celem w życiu zawsze było posiadanie dzieci. Naprawdę. Nie liczyło się dla mnie gdzie będę pracować i czy zrobię wielką karierę- chciałam mieć poprostu dużą rodzinę- conajmniej 3 dzieci. Może trochę dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwej rodziny poza taką z nazwy i chciałabym stworzyć taką moją "wymarzoną"... Życie zweryfikowało moje plany i w tej chwili marzę chociażby o jednym, zdrowym i żywym dziecku. Poprzednie straty były do 8 tygodnia- nie zdążyłam się "przywiązać ". Był żal ale też motywacja do działania, szukania przyczyn... ale po ostatniej stracie - 11tc już nie było tak kolorowo- popłakałam, miałam chwilowe załamanie nerwowe ale podniosłam się i działam dalej. Człowiek dostaje w życiu tyle ile jest w stanie znieść. 😉 Udało mi się wychować brata na mądrego człowieka pomimo, że sama jeszcze byłam dzieckiem. Udało mi się w wieku 18 lat usamodzielnić z dnia na dzień, pogodzić szkołę dzienną z pracą na pełen etat bez najmniejszej pomocy od nikogo z wieloma problemami zdrowotnymi m.in. problemy z sercem. Pomimo trudnego startu udało mi się wyjść na prostą i całkiem nieźle sobie radzić. Więc wierzę, że i zajść w szczęśliwą ciążę również mi się kiedyś uda pomimo, że mój czas na macierzyństwo się powoli kończy. Bo my kobiety jesteśmy bardzo silne. 🙂
 
Jesteś wybitna[emoji3064]
Ja mam tej siły w sobie coraz mniej, ostatnio rozmyślałam jak moja mama przeżyła te 12 lat starań o mnie. Nie umiem myśleć nawet o takiej perspektywie.
Też zawsze widziałam siebie w roli mamy i wiem, że stworzyłabym wspaniałą rodzinę.
Ale czas zadziałał na niekorzyść naszych morali.
Nie wiem może za miesiąc stwierdzę, że nie jestem w stanie zrezygnować ze starań, ale aktualnie czuję, że doszliśmy do ściany.
Przed nami w zasadzie już albo in vitro albo cud. Albo obydwa w pakiecie. Aktualnie nie stać nas na in vitro, a w zasadzie stać ale gdybyśmy zaczęli procedure teraz to stracilibyśmy poczucie stabilizacji finansowej, które jest dla nas ważne i musielibyśmy odłożyć w czasie inne rzeczy, z których nie chcemy zrezygnować. Więc skoro na in vitro musimy poczekać, a wszystkie inne możliwości wyczerpaliśmy to nie pozostaje nic innego jak ze sceny zejść [emoji85]
Wszystkie panie doktor u których się leczę mówiły, że by dawno odpuściły. [emoji28] Myślę, że to determinacja. Moim celem w życiu zawsze było posiadanie dzieci. Naprawdę. Nie liczyło się dla mnie gdzie będę pracować i czy zrobię wielką karierę- chciałam mieć poprostu dużą rodzinę- conajmniej 3 dzieci. Może trochę dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwej rodziny poza taką z nazwy i chciałabym stworzyć taką moją "wymarzoną"... Życie zweryfikowało moje plany i w tej chwili marzę chociażby o jednym, zdrowym i żywym dziecku. Poprzednie straty były do 8 tygodnia- nie zdążyłam się "przywiązać ". Był żal ale też motywacja do działania, szukania przyczyn... ale po ostatniej stracie - 11tc już nie było tak kolorowo- popłakałam, miałam chwilowe załamanie nerwowe ale podniosłam się i działam dalej. Człowiek dostaje w życiu tyle ile jest w stanie znieść. [emoji6] Udało mi się wychować brata na mądrego człowieka pomimo, że sama jeszcze byłam dzieckiem. Udało mi się w wieku 18 lat usamodzielnić z dnia na dzień, pogodzić szkołę dzienną z pracą na pełen etat bez najmniejszej pomocy od nikogo z wieloma problemami zdrowotnymi m.in. problemy z sercem. Pomimo trudnego startu udało mi się wyjść na prostą i całkiem nieźle sobie radzić. Więc wierzę, że i zajść w szczęśliwą ciążę również mi się kiedyś uda pomimo, że mój czas na macierzyństwo się powoli kończy. Bo my kobiety jesteśmy bardzo silne. [emoji846]
 
Jesteś wybitna[emoji3064]
Ja mam tej siły w sobie coraz mniej, ostatnio rozmyślałam jak moja mama przeżyła te 12 lat starań o mnie. Nie umiem myśleć nawet o takiej perspektywie.
Też zawsze widziałam siebie w roli mamy i wiem, że stworzyłabym wspaniałą rodzinę.
Ale czas zadziałał na niekorzyść naszych morali.
Nie wiem może za miesiąc stwierdzę, że nie jestem w stanie zrezygnować ze starań, ale aktualnie czuję, że doszliśmy do ściany.
Przed nami w zasadzie już albo in vitro albo cud. Albo obydwa w pakiecie. Aktualnie nie stać nas na in vitro, a w zasadzie stać ale gdybyśmy zaczęli procedure teraz to stracilibyśmy poczucie stabilizacji finansowej, które jest dla nas ważne i musielibyśmy odłożyć w czasie inne rzeczy, z których nie chcemy zrezygnować. Więc skoro na in vitro musimy poczekać, a wszystkie inne możliwości wyczerpaliśmy to nie pozostaje nic innego jak ze sceny zejść [emoji85]
Rozumiem Cię, ja aktualnie do ostatniego poronienia badania itp robiłam w miarę możliwości ale po tej stracie zaciągnęłam specjalnie pożyczkę aby w miarę szybko zrobić sporo badań i skonsultować się z wieloma lekarzami którzy wcale nie są tani. Co prawda mamy jakieś tam pieniądze ale na inny cel aktualnie. Zawsze jeśli już się to skończy mogę spłacić to z oszczędności lub poprostu spłacać raty przez jakiś czas. Do tej pory nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę się zadłużać żeby zajść w ciążę ale uważam to za dobrą decyzję i mam nadzieję, że niedługo będą tego efekty. Ja akurat wolę się zadłużyć i zrezygnować na tą chwilę ze stabilizacji bo co mi po stabilizacji skoro będę musiała całe życie żyć ze świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy aby mieć dzieci ? Tym bardziej kiedy czas nieubłaganie ucieka i zdrowsza ani młodsza już raczej nie będę...
 
No ja niestety nie mogę i nie chce teraz takiej decyzji podjąć. Spłacamy kredyt na dom, a sytuacja ekonomiczna naszego kraju nie daje nam perspektyw na malejące raty, a rosnące zarobki. Badania, a przynajmniej zdecydowaną większość zrobiliśmy. Zostało in vitro, ale to może poczekać rok czy dwa zwłaszcza, że i tak nie da mi żadnej gwarancji zdrowej donoszonej ciąży. Pewnie gdybym taka gwarancje miała to nie zastanawiałabym się nawet 30 sekund. A póki co muszę po prostu poczekać, a może to słynne odpuszczenie mnie zapłodni [emoji23][emoji28]
Pomaluje se jakiś pokój w tym czasie
Rozumiem Cię, ja aktualnie do ostatniego poronienia badania itp robiłam w miarę możliwości ale po tej stracie zaciągnęłam specjalnie pożyczkę aby w miarę szybko zrobić sporo badań i skonsultować się z wieloma lekarzami którzy wcale nie są tani. Co prawda mamy jakieś tam pieniądze ale na inny cel aktualnie. Zawsze jeśli już się to skończy mogę spłacić to z oszczędności lub poprostu spłacać raty przez jakiś czas. Do tej pory nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę się zadłużać żeby zajść w ciążę ale uważam to za dobrą decyzję i mam nadzieję, że niedługo będą tego efekty. Ja akurat wolę się zadłużyć i zrezygnować na tą chwilę ze stabilizacji bo co mi po stabilizacji skoro będę musiała całe życie żyć ze świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy aby mieć dzieci ? Tym bardziej kiedy czas nieubłaganie ucieka i zdrowsza ani młodsza już raczej nie będę...
 
@Zazuu a nie masz możliwości dofinansowania do ivf? W dużych miastach są dopłaty i to nawet spore. Ja niestety jestem z małej miejscowości i nie mogę liczyć na nic. Osłabia mnie ten kraj, walą miliardy na kościół a pomóc kobietom z problemem niepłodności to nie ma komu. Dlatego od kilku lat odkładam ile potrafię, bo wiedziałam, czułam w kościach, ze to będzie potrzebne. Jak nie na leczenie ani na ivf to na wyprawkę.
 
reklama
No ja niestety nie mogę i nie chce teraz takiej decyzji podjąć. Spłacamy kredyt na dom, a sytuacja ekonomiczna naszego kraju nie daje nam perspektyw na malejące raty, a rosnące zarobki. Badania, a przynajmniej zdecydowaną większość zrobiliśmy. Zostało in vitro, ale to może poczekać rok czy dwa zwłaszcza, że i tak nie da mi żadnej gwarancji zdrowej donoszonej ciąży. Pewnie gdybym taka gwarancje miała to nie zastanawiałabym się nawet 30 sekund. A póki co muszę po prostu poczekać, a może to słynne odpuszczenie mnie zapłodni [emoji23][emoji28]
Pomaluje se jakiś pokój w tym czasie
Rozumiem, my właśnie za to chcemy zrobić odwrotnie- najpierw dziecko, później kredyt na dom. 😅 więc mamy póki co w miarę dobre warunki pomimo wynajmowania mieszkania.
A co do odpuszczenia to średnio w to wierzę ale w zeszłym roku zaszłam w tą ostatnią ciążę właśnie jak "odpuściłam" - zrobiliśmy sobie przerwę od stymulacji owulacji, nie brałam żadnych witamin ani nic i zajęłam się przygotowaniami do wesela przyjaciółki- byłam świadkową. I zaszłam właśnie w miesiącu w którym nie myślałam ciągle o ciąży, sporo było picia bo panieński, później wesele 😅 do tego partner był w delegacji i seks w tym cyklu był tylko raz (No może nie raz bo kilka razy ale jednego dnia 😅) od początku cyklu. Test zrobiłam tylko dlatego, że ciągle byłam śpiąca i słabo się czułam więc chciałam się napić, nie miałam żadnych nadziei ponieważ podobno nie było owulacji a jeśli była to dopiero tydzień po stosunku. No i wyszły dwie grube kreski i beta tego samego dnia 500. 😅 gin była w szoku bo plemniki przetrwały prawie tydzień 😅
 
Do góry