reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Staraczki 2022

Nie no ja tez rozumiem wszystkie, każda z nas ma innne granice wytrzymałości i chęci, każda z nas ma święte prawo odpuszczać i wracać do starań tyle ile będzie jej się podobało ;) za każdą mocno trzymam kciuki i życzę tylko szczęścia, bez określania czym ono będzie.
Ja czuję, że jestem stworzona do bycia matką od 18rż, a aktualnie lat mam 32… najpierw nie było z kim, później musieliśmy trochę dorosnąć i „się dorobić”, teraz jak już mamy wszystko to nie możemy 🤷🏻‍♀️ Co ciekawe, i może zabrzmi to absurdalnie i abstrakcyjnie, wraz z instynktem macierzyńskim pojawiło się we mnie intuicyjne przekonanie, że jestem niepłodna. Tak wiec 1/3 życia w mojej głowie szarpie się „chcę być matką” z „przecież i tak nie mogę mieć dzieci” 🙈 dlatego teraz kiedy już formalnie nic nie stoi mi na przeszkodzie zrobię wszystko co będę mogła by zajść w ciążę i nawet nienajgorzej znoszę porażki, bo przecież od zawsze byłam nastawiona na to, ze dzieci mieć nie będę 🙈 tak, wiem jak to brzmi, takie myślenie życzeniowe nikomu nic dobrego nie przyniosło, ale to siedzi w mojej głowie i nic z tym nie umiem zrobić. Jeszcze będę walczyć :) na szczęście przyszły mąż stoi za mną murem i to on jest YES MAN, cały czas wierzy i czasem nawet udaje mu się mnie przekonać ;)
Mam tak samo. Wiedziałam, że chcę mieć kiedyś dzieci jakoś od gimnazjum. Tylko, że w wieku 16 lat zaczęły się moje problemy z "płodnością". Już w wieku 16 lat miałam niskie AMH, podejrzenie endometriozy i brak owulacji. No ale oczywiście wtedy nie myślałam o dzieciach. Jakoś przed 18r.ż. trafiłam do lekarza "starej daty" który powiedział mi, że jeśli szybko nie zacznę się starać o dziecko to mogę wogole nie mieć dzieci. No i w taki właśnie sposób przed 19 urodzinami doszłam do wniosku z ówczesnym narzeczonym i lekarzami, że będziemy się starać o dziecko (miałam już pracę, on dobrze zarabiał). Udało się jakoś na początku roku po kilku miesiącach stymulacji- szok, że jednak się da, radość, że jednak będę mamą... a po 2 tygodniach- w moje urodziny w trakcie jazdy samochodem dostałam skurcze i krwotok- szybko do lekarza- poronienie. I od tamtej pory - 4 lata minęło i za mną już 8 strat a dziecka żywego nadal brak... za to AMH ciągle spada... Ale nadal walczę i się nie poddaję.💪
 
reklama
Jak przeżyć 8 strat? [emoji3064]
Moje 3 wyprały mnie ze wszelkich emocji związanych z ciąża. Trochę pomogły mi pogodzić się z ewentualnym życiem bez dziecka, ale po 8 chyba znienawidziłabym cały świat
Mam tak samo. Wiedziałam, że chcę mieć kiedyś dzieci jakoś od gimnazjum. Tylko, że w wieku 16 lat zaczęły się moje problemy z "płodnością". Już w wieku 16 lat miałam niskie AMH, podejrzenie endometriozy i brak owulacji. No ale oczywiście wtedy nie myślałam o dzieciach. Jakoś przed 18r.ż. trafiłam do lekarza "starej daty" który powiedział mi, że jeśli szybko nie zacznę się starać o dziecko to mogę wogole nie mieć dzieci. No i w taki właśnie sposób przed 19 urodzinami doszłam do wniosku z ówczesnym narzeczonym i lekarzami, że będziemy się starać o dziecko (miałam już pracę, on dobrze zarabiał). Udało się jakoś na początku roku po kilku miesiącach stymulacji- szok, że jednak się da, radość, że jednak będę mamą... a po 2 tygodniach- w moje urodziny w trakcie jazdy samochodem dostałam skurcze i krwotok- szybko do lekarza- poronienie. I od tamtej pory - 4 lata minęło i za mną już 8 strat a dziecka żywego nadal brak... za to AMH ciągle spada... Ale nadal walczę i się nie poddaję.[emoji123]
 
Jak przeżyć 8 strat? [emoji3064]
Moje 3 wyprały mnie ze wszelkich emocji związanych z ciąża. Trochę pomogły mi pogodzić się z ewentualnym życiem bez dziecka, ale po 8 chyba znienawidziłabym cały świat
Wszystkie panie doktor u których się leczę mówiły, że by dawno odpuściły. 😅 Myślę, że to determinacja. Moim celem w życiu zawsze było posiadanie dzieci. Naprawdę. Nie liczyło się dla mnie gdzie będę pracować i czy zrobię wielką karierę- chciałam mieć poprostu dużą rodzinę- conajmniej 3 dzieci. Może trochę dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwej rodziny poza taką z nazwy i chciałabym stworzyć taką moją "wymarzoną"... Życie zweryfikowało moje plany i w tej chwili marzę chociażby o jednym, zdrowym i żywym dziecku. Poprzednie straty były do 8 tygodnia- nie zdążyłam się "przywiązać ". Był żal ale też motywacja do działania, szukania przyczyn... ale po ostatniej stracie - 11tc już nie było tak kolorowo- popłakałam, miałam chwilowe załamanie nerwowe ale podniosłam się i działam dalej. Człowiek dostaje w życiu tyle ile jest w stanie znieść. 😉 Udało mi się wychować brata na mądrego człowieka pomimo, że sama jeszcze byłam dzieckiem. Udało mi się w wieku 18 lat usamodzielnić z dnia na dzień, pogodzić szkołę dzienną z pracą na pełen etat bez najmniejszej pomocy od nikogo z wieloma problemami zdrowotnymi m.in. problemy z sercem. Pomimo trudnego startu udało mi się wyjść na prostą i całkiem nieźle sobie radzić. Więc wierzę, że i zajść w szczęśliwą ciążę również mi się kiedyś uda pomimo, że mój czas na macierzyństwo się powoli kończy. Bo my kobiety jesteśmy bardzo silne. 🙂
 
Jesteś wybitna[emoji3064]
Ja mam tej siły w sobie coraz mniej, ostatnio rozmyślałam jak moja mama przeżyła te 12 lat starań o mnie. Nie umiem myśleć nawet o takiej perspektywie.
Też zawsze widziałam siebie w roli mamy i wiem, że stworzyłabym wspaniałą rodzinę.
Ale czas zadziałał na niekorzyść naszych morali.
Nie wiem może za miesiąc stwierdzę, że nie jestem w stanie zrezygnować ze starań, ale aktualnie czuję, że doszliśmy do ściany.
Przed nami w zasadzie już albo in vitro albo cud. Albo obydwa w pakiecie. Aktualnie nie stać nas na in vitro, a w zasadzie stać ale gdybyśmy zaczęli procedure teraz to stracilibyśmy poczucie stabilizacji finansowej, które jest dla nas ważne i musielibyśmy odłożyć w czasie inne rzeczy, z których nie chcemy zrezygnować. Więc skoro na in vitro musimy poczekać, a wszystkie inne możliwości wyczerpaliśmy to nie pozostaje nic innego jak ze sceny zejść [emoji85]
Wszystkie panie doktor u których się leczę mówiły, że by dawno odpuściły. [emoji28] Myślę, że to determinacja. Moim celem w życiu zawsze było posiadanie dzieci. Naprawdę. Nie liczyło się dla mnie gdzie będę pracować i czy zrobię wielką karierę- chciałam mieć poprostu dużą rodzinę- conajmniej 3 dzieci. Może trochę dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwej rodziny poza taką z nazwy i chciałabym stworzyć taką moją "wymarzoną"... Życie zweryfikowało moje plany i w tej chwili marzę chociażby o jednym, zdrowym i żywym dziecku. Poprzednie straty były do 8 tygodnia- nie zdążyłam się "przywiązać ". Był żal ale też motywacja do działania, szukania przyczyn... ale po ostatniej stracie - 11tc już nie było tak kolorowo- popłakałam, miałam chwilowe załamanie nerwowe ale podniosłam się i działam dalej. Człowiek dostaje w życiu tyle ile jest w stanie znieść. [emoji6] Udało mi się wychować brata na mądrego człowieka pomimo, że sama jeszcze byłam dzieckiem. Udało mi się w wieku 18 lat usamodzielnić z dnia na dzień, pogodzić szkołę dzienną z pracą na pełen etat bez najmniejszej pomocy od nikogo z wieloma problemami zdrowotnymi m.in. problemy z sercem. Pomimo trudnego startu udało mi się wyjść na prostą i całkiem nieźle sobie radzić. Więc wierzę, że i zajść w szczęśliwą ciążę również mi się kiedyś uda pomimo, że mój czas na macierzyństwo się powoli kończy. Bo my kobiety jesteśmy bardzo silne. [emoji846]
 
Jesteś wybitna[emoji3064]
Ja mam tej siły w sobie coraz mniej, ostatnio rozmyślałam jak moja mama przeżyła te 12 lat starań o mnie. Nie umiem myśleć nawet o takiej perspektywie.
Też zawsze widziałam siebie w roli mamy i wiem, że stworzyłabym wspaniałą rodzinę.
Ale czas zadziałał na niekorzyść naszych morali.
Nie wiem może za miesiąc stwierdzę, że nie jestem w stanie zrezygnować ze starań, ale aktualnie czuję, że doszliśmy do ściany.
Przed nami w zasadzie już albo in vitro albo cud. Albo obydwa w pakiecie. Aktualnie nie stać nas na in vitro, a w zasadzie stać ale gdybyśmy zaczęli procedure teraz to stracilibyśmy poczucie stabilizacji finansowej, które jest dla nas ważne i musielibyśmy odłożyć w czasie inne rzeczy, z których nie chcemy zrezygnować. Więc skoro na in vitro musimy poczekać, a wszystkie inne możliwości wyczerpaliśmy to nie pozostaje nic innego jak ze sceny zejść [emoji85]
Rozumiem Cię, ja aktualnie do ostatniego poronienia badania itp robiłam w miarę możliwości ale po tej stracie zaciągnęłam specjalnie pożyczkę aby w miarę szybko zrobić sporo badań i skonsultować się z wieloma lekarzami którzy wcale nie są tani. Co prawda mamy jakieś tam pieniądze ale na inny cel aktualnie. Zawsze jeśli już się to skończy mogę spłacić to z oszczędności lub poprostu spłacać raty przez jakiś czas. Do tej pory nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę się zadłużać żeby zajść w ciążę ale uważam to za dobrą decyzję i mam nadzieję, że niedługo będą tego efekty. Ja akurat wolę się zadłużyć i zrezygnować na tą chwilę ze stabilizacji bo co mi po stabilizacji skoro będę musiała całe życie żyć ze świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy aby mieć dzieci ? Tym bardziej kiedy czas nieubłaganie ucieka i zdrowsza ani młodsza już raczej nie będę...
 
No ja niestety nie mogę i nie chce teraz takiej decyzji podjąć. Spłacamy kredyt na dom, a sytuacja ekonomiczna naszego kraju nie daje nam perspektyw na malejące raty, a rosnące zarobki. Badania, a przynajmniej zdecydowaną większość zrobiliśmy. Zostało in vitro, ale to może poczekać rok czy dwa zwłaszcza, że i tak nie da mi żadnej gwarancji zdrowej donoszonej ciąży. Pewnie gdybym taka gwarancje miała to nie zastanawiałabym się nawet 30 sekund. A póki co muszę po prostu poczekać, a może to słynne odpuszczenie mnie zapłodni [emoji23][emoji28]
Pomaluje se jakiś pokój w tym czasie
Rozumiem Cię, ja aktualnie do ostatniego poronienia badania itp robiłam w miarę możliwości ale po tej stracie zaciągnęłam specjalnie pożyczkę aby w miarę szybko zrobić sporo badań i skonsultować się z wieloma lekarzami którzy wcale nie są tani. Co prawda mamy jakieś tam pieniądze ale na inny cel aktualnie. Zawsze jeśli już się to skończy mogę spłacić to z oszczędności lub poprostu spłacać raty przez jakiś czas. Do tej pory nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę się zadłużać żeby zajść w ciążę ale uważam to za dobrą decyzję i mam nadzieję, że niedługo będą tego efekty. Ja akurat wolę się zadłużyć i zrezygnować na tą chwilę ze stabilizacji bo co mi po stabilizacji skoro będę musiała całe życie żyć ze świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy aby mieć dzieci ? Tym bardziej kiedy czas nieubłaganie ucieka i zdrowsza ani młodsza już raczej nie będę...
 
@Zazuu a nie masz możliwości dofinansowania do ivf? W dużych miastach są dopłaty i to nawet spore. Ja niestety jestem z małej miejscowości i nie mogę liczyć na nic. Osłabia mnie ten kraj, walą miliardy na kościół a pomóc kobietom z problemem niepłodności to nie ma komu. Dlatego od kilku lat odkładam ile potrafię, bo wiedziałam, czułam w kościach, ze to będzie potrzebne. Jak nie na leczenie ani na ivf to na wyprawkę.
 
reklama
No ja niestety nie mogę i nie chce teraz takiej decyzji podjąć. Spłacamy kredyt na dom, a sytuacja ekonomiczna naszego kraju nie daje nam perspektyw na malejące raty, a rosnące zarobki. Badania, a przynajmniej zdecydowaną większość zrobiliśmy. Zostało in vitro, ale to może poczekać rok czy dwa zwłaszcza, że i tak nie da mi żadnej gwarancji zdrowej donoszonej ciąży. Pewnie gdybym taka gwarancje miała to nie zastanawiałabym się nawet 30 sekund. A póki co muszę po prostu poczekać, a może to słynne odpuszczenie mnie zapłodni [emoji23][emoji28]
Pomaluje se jakiś pokój w tym czasie
Rozumiem, my właśnie za to chcemy zrobić odwrotnie- najpierw dziecko, później kredyt na dom. 😅 więc mamy póki co w miarę dobre warunki pomimo wynajmowania mieszkania.
A co do odpuszczenia to średnio w to wierzę ale w zeszłym roku zaszłam w tą ostatnią ciążę właśnie jak "odpuściłam" - zrobiliśmy sobie przerwę od stymulacji owulacji, nie brałam żadnych witamin ani nic i zajęłam się przygotowaniami do wesela przyjaciółki- byłam świadkową. I zaszłam właśnie w miesiącu w którym nie myślałam ciągle o ciąży, sporo było picia bo panieński, później wesele 😅 do tego partner był w delegacji i seks w tym cyklu był tylko raz (No może nie raz bo kilka razy ale jednego dnia 😅) od początku cyklu. Test zrobiłam tylko dlatego, że ciągle byłam śpiąca i słabo się czułam więc chciałam się napić, nie miałam żadnych nadziei ponieważ podobno nie było owulacji a jeśli była to dopiero tydzień po stosunku. No i wyszły dwie grube kreski i beta tego samego dnia 500. 😅 gin była w szoku bo plemniki przetrwały prawie tydzień 😅
 
Do góry