o to ja Wam zapodam historię z pierwszej ręki, co prawda nie o ciąży i staraniach, ale o super lekarzach. Jakoś w 2014 roku mój mąż (wtedy chłopak
) złapał jakieś choróbsko, gorączka ból mięśni i inne takie. Zarejestrował się do swojej lekarki, do której się zapisał, bo tylko do niej były wolne opcje. Młoda lekarka, która dopiero zaczynała swoją przygodę i więcej jej nie było w przychodni jak była (chyba dopiero robiła specjalizację, nie znam się na tym za dobrze). Zleciła mu morfologię, w wynikach wyszły podwyzszone krwinki białe. Poszedł znów na wizytę skonsultować wyni, wychodzi blady jak ściana i podaje mi skierowanie do szpitala na oddział onkologiczny z podejrzeniem białaczki... Wszyscy załamka, rodzice płacz, a mi coś w tej historii nie gra. Pojechaliśmy do szpitala z tym skierowaniem i na oddziale onko Nas wyśmiali, że lekarz bez żadnych badań, opierając się tylko na pojedynczych wynikach podstawowej morfologii stwierdził podejrzenie białaczki i męża nie przyjęli
Kurtyna
To się nazywa sztos!