Cześć kochane tak Was czytam i czytam
I pomyślałam że się przyłącze ! Tak tu u Was fajnie! Potrzebuje komuś się wygadać i potowarzyszyć z kim kto jedzie na podobnym wózku
Jestem mamą 10cio latki , nie chciałam więcej dzieci z racji ogromnego ciężaru psychicznego do tej 7go roku życia , począwszy od porodu przez ciągłe szpitale , moje studia , męża za granicą i ogólnie totalnego rozpierniczu który panował w Naszym życiu .. Wiec zaraz po porodzie założyłam spirale
za Namowami męża i już jego stanowczym tonem że mam czas do 35 roki życia aby juz odpuścić bo wszystko jest poukładane a dziecko jedynakiem być nie może .. dokładnie 5 stycznia wyciągnęłam spirale , po usg i wywiadzie który jest u mnie ok , dostaliśmy od razu zielone światło
Wiecie jakie było moje zdziwienie jak w swoje urodziny 28 stycznia zobaczyłam pozytywny test ? Ale czułam podświadomie że coś jest nie tak .. poszłam na betę , wyszła 17, ale czułam się jakoś źle , nieswojo ... coś mi nie grało , drugą zrobiłam w poniedziałek rano ... a w poniedziałek wieczorem dostałam regularnych skurczy z krzyża i wszystko ze mnie poszło .... beta spadła do 4 . Pojechałam po tym krwawieniu , lekarka stwierdziła ciąże biochemiczną , zrobiła usg , wszystko idealnie ... powiedziała ze najgorszym błędem było staranie od razu po wyjęciu spirali , macica nie odbudowała się dobrze i nie była w stanie udźwignąć zarodka , po wywiadzie nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości i kazała jeden cykl odczekać . Ale powiem Wam że tak się trochę nakręciłam że w zasadzie jej nie posłuchałam .. mam cicha nadzieje że nic w tym miesiącu nie będzie bo wstyd by mi było do niej jechać
ale z drugiej strony chciałabym aby było dobrze bo lekarzy jest pełno dookoła
i tak żyje w swojej niepewności do 3 marca , testy czekają w szufladzie