Chwilę mnie nie było, jednak nie należę do cierpliwych
, ale muszę nadal czekać na termin u ginekologa (piątek) . Próbowałam wczoraj umówić się gdziekolwiek, aby zrobić betę. Mieszkam za granicą i nie jest to tu łatwe. Wszystkie wolne terminy za 2 tygodnie. Niektóre z was wiedzą, że zrobiłam test w 19dniu cyklu, już pozytywny (pokazywał tygodnie 1-2), powtórzylam kilka razy (paskowe blade kreski). Kolejny z tygodniami pokazał już 2-3 tydzień od poczęcia. Wczoraj mocną krecha
. Miesiączki miałam różnie, na recepcji wzięła standardowy 28 dniowy cykl. Wg moich obliczeń poiwnam dostać okresu między środa a piątkiem tego tygodnia. Jednak mam lekkie plamienia, różowe. Czasami lekko brązowe, jak kawa z mlekiem. Od samego początku, i we wcześniejszych cyklach także. Zaobserwowalam u siebie w zeszłym tygodniu różowy (może nawet lekko podbarwiony śluz na różowo, mocno różowo ale nie koloru krwi, dużo jaśniejszy). Przy wycieraniu też się on pojawia, noszę wkładkę bo mi mokro, mam czasami wrażenie że się ze mnie leje. Było kilka dni różowego spokoju i dzisiaj znowu to samo. Załóżmy implantacja była w okresie dwóch tygodni, to znaczyć może teraz że jest to proces zagnieżdżenia? Brzuch nie boli. Co do innych objawów to Piersi po bokach bardzo bolą, w ostatnim tygodniu spać chodze o 21 a wstaje o 9
, odbija mi się często, apetyt obniżony. Uczucie w pochwie jakby było ciasno albo spuchnięta. Dodam, że beta kosztuje między 50 a 70 Euro
. Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o to że nawet nie mają wolnego w gabinetach aby test z krwi wykonac. Ja wiem, że mnie zaraz wszystkie postawicie na nogi, żebym się już przespała stresować, ale musiałam się wygadać ze jednak te plamienia mi nie dają spokoju