A ja dziewczyny *uwaga* żal post. Mam spadek formy. Pewnie pogoda robi swoje, a pewnie też mocne nadzieje na przebyty nieudany cykl mnie dobiły. Do tego zaczął się sierpień, a pod koniec sierpnia miałam mieć termin porodu
Poza tym w nast tyg mieliśmy sobie gdzieś wyjechać na chwilę bo mamy rocznicę ślubu, ja się tak napaliłam bo nie miałam jeszcze urlopu a bardzo dużo pracowałam i bardzo tego potrzebowałam, do tego przez skrócony cykl wypadają wtedy starania, bomba po prostu
Znalazłam super hotelik, z basenem otwartym, tak wiecie,super rocznicowo, ale musieliśmy czekać z mż na info od jego lekarza czy nie będzie miał wyciąganych teraz drutów z nogi po operacji i tak czekaliśmy do wtorku, no na razie nic z tego, można jechać. To patrzę na pogodę, zimno i deszcz, to po cholerne mi basen na zewnątrz, no to gdzie by tutaj jechać,brak pomysłu. Ja na palona a mąż zero zainteresowania, nic, mówi że wyjazd to dla mnie. No tak, on oobecnie nie pracuje to nie musi odpoczywac i nigdzie z żoną wyjeżdżać na rocznicę. Dziś go pytam czy może coś znalazł. Nie, no przecież coś znalazłam, mówię mu ze bez sensu bo ten basen itd, a on, no to czego miał szukać, czego ja od niego oczekuje? No i już wkurrr... I wiecie co? Chyba mam ochotę na razie odpuścić te starania. Kocham podróżować i po to pracuje, nie mam na razie innych przyjemności w życiu, jemu jak zawsze jest to obojętne. I rozważam w takim razie wyjazd do chrześnicy kilkaset km w tę całą rocznicę i najbliższą owulacje, gdzie on nie lubi jeździć a ja psychicznie odpoczywam. Jestem taka zła, rozżalona i chyba już zmęczona tym wszystkim, tym moim wiecznym wysiłkiem
To już 11mcy starań, tamten cykl był taki piękny...przestaję chyba chwilowo wierzyć że się uda. Przepraszam za żal post i gratuluję wytrwałym.