W takim razie najważniejsze, ze owulacje potwierdzone. Tyle lat starań [emoji22] macie jakieś przypuszczenia czemu wciąż się nie udaje?
Nie mamy przypuszczeń a diagnozę. Ja zachodzę w ciąze, byłam w pięciu ciązach, ale mam nieprawidłowy kariotyp co powoduje poronienia, organizm tak jakby pozbywa się nieprawidłowego zarodka, ale co nie oznacza, ze zawsze będzie się tak bronił przed zarodkiem z nieprawidłowościami. A co za tym idzie mam spore ryzyko urodzenia chorego dziecka. Przy kazdej ciązy mam robić amniopunkcję ale zanim ją zrobię to zrobię równiez nieinwazyjne badanie sanco czy tam nifty. Moja mama ma taki sam kariotyp co ja więc to nie wyklucza urodzenia zdrowego dziecka. Do tego jeszcze mam niewielki problem z genem Serpine (pai1) 4g/5g, mam pośrednią mutację co powoduje niewielkie ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i poronień, ale ze jest pośrednie i hetero to właśnie jest niewielkie. Mój mąz jest nosicielem mukowiscydozy, ja na szczęście nie, ale jak urodzę nawet zdrowe dziecko to kontrolnie musimy odwiedzić poradnie mukowiscydozy i dziecko przejdzie szereg badań, w tym nieszczęsne badanie chlorków. Mąz tez miał badanie nasienia oprócz ilosci plemników, te parametry były niezbyt rewelacyjne ale lekarz nam powiedział, ze jak na 322mln nie ma się co zamartwiać tylko wiadomo zalecenia dostał mąz typowo na poprawę nasienia. Najnizszy próg plemników w nasieniu to 39mln.
Badania immunologiczne wyszły mi w porządku, wiem, ze przechodziłam cytomegalię ale nie przechodziłam toksoplazmozy. Ogólnie zrobiliśmy juz masę badań, genetyczka się śmiała, ze z moją wiedzą spokojnie bym sobie poradziła na studiach medycznych w tych dziedzinach medycznych leczących niepłodność.
Oprócz tego mam niedoczynność tarczycy, która nieleczona prowadziła do bardzo długich cykli bezowulacyjnych ale juz nie pamiętam kiedy ostatni taki miałam. A tak jeszcze coś o mnie to miałam guza przysadki mózgowej - wyleczone juz oczywiście.
A co do mojego kariotypu to juz pisałam, ze lekarze zalecają in vitro z diagnostyką preimplantacyjną (koszt około 30tys zł) lub z komórkami dawczyni (podobna cena) ale to nie daje nam tez zadnej gwarancji, ze się uda, więc jak nas teraz nie stać to nie chciałabym się podejmować, a nawet jakby było nas stać na luzne wydanie 30tys na ivf to tez nie wiem czy bym nie wolała przeznaczyć tego w remont domu porządny czy na oszczędności i byśmy adoptowali dzieciaczka albo dwójkę. Dlatego wróciliśmy do starań naturalnych.
No i w porównaniu do zdrowych dziewczyn kiedy będę w ciązy i zaczną mi się plamienia przed 12tc to nie będę panikowała, ratowała na siłę ciązy bo u mnie to moze oznaczać, ze zarodek jest nieprawidłowy i zaufam organizmowi, natura będzie wiedziała co robić. No i ciązy nie będę mogła prowadzić u randomowego ginekologa tylko u specjalisty od trudnych przypadków.