Maluś- dziękuję Ci Kochana :*
Aschlee- śmigaj na bete!
Doska, Mligocka- A więc Dziewczyny opisze Wam szczegółowo, bo wczoraj to była moja pierwsza wizyta i sama byłam z jednej strony ciekawa, ale z drugiej przerażona! Dzień przed to już oboje z M czuliśmy taką presje tej wizyty, że ciągle się kłóciliśmy. Dobrze, że mamy już to za sobą.
A więc przed nami były jeszcze dwie pary w poczekalni, więc trochę czekaliśmy. Jedna z tych par właśnie dostawała siatkę (dosłownie!) leków, a druga para miała mnóstwo badań, głównie ta Pani miała robione hormony i inne z krwi, bo przyszli bez żadnych wyników. Za same badania krwi płaciła blisko 700 zł! Mojemu M. aż się włosy zjeżyły jak to usłyszał
Bardzo miłe obie pary i chwilę sobie porozmawialiśmy. Bardzo im kibicuję! Przyszła pora na nas. Weszliśmy do gabinetu. Doktor baaardzo miła. Zaczęła wywiad. Najpierw pytania ogólne: wiek, waga, czy pale i pije alkohol, itd. Potem pytania bardziej szczegółowe. I tak sobie zaznacza te wszystkie informacje w komputerze i przychodzi do kolejnego punktu i mówi sama do siebie: Badania drożności NIE było...- a ja jej przerywam i mowie, że była badanie HSG. To ona w szoku i pyta jaki wynik. Pokazałam jej (bo wszystkie możliwe badania jakie miałam robione zabrałam ze sobą i nawet je wczoraj układałam datami, zeby wiedzieć co po kolei było). Spojrzała na wynik. Skserowała sobie. I mówiła, że bardzo dobrze, że już mam zrobione to badanie i wynik jest super. Potem pytała dalej o różne pierdy. I w końcu mówi do mnie, że chciałaby zobaczyć co jeszcze robiliśmy za badania i ich wyniki. No to ja najpierw pokazałam jej wyniki nasienia. Mówiła, że wynik jest ogólnie dobry. Jest ogromna szansa na zapłodnienie naturalne i tylko jedynie musimy popracować nad tym, aby żywotność plemników była ciut większa, bo to jedyny mankament w wyniku. Potem pokazywałam jej wyniki tarczycy, mówiła, że już idzie ku ładnemu wyrównaniu (bo choruje na delikatną niedoczynność tarczycy) i różne hormony typu: LH, FSH, E2, Progesteron, Prolaktyna mówiła, że są bardzo dobre. Ogólnie bardzo się ucieszyłam, bo doktor powiedziała, ze świetnie, że już mam tyle badań i nie trzeba teraz robić kolejnych, bo ona już ma duży obraz naszej sytuacji, tym bardziej, że cały czas powtarzała, ze wyniki mamy bardzo dobre. Ku mojemu zdziwieniu powiedziała, że skoro staramy się 1,5 roku i jesteśmy młodzi mówiła, aby jeszcze wstrzymać się spokojnie te pół roku i potem jedynie jak już to proponuje nam inseminacje, bo in vitro u nas nie ma sensu z tak dobrymi wszystkimi parametrami. Potem zaprosiła mnie na USG dopochwowe. Wczoraj miałam 16 dc i okazało się, że żaden pęcherzyk dominujący mi nie rośnie ani w jednym ani w drugim jajniku i ten cykl jest bezowulacyjny. Ja powiedziałam, że wcześniej właśnie czasem tak mam, a ginka na to, ze to normalne, że kilka cykli w roku może być bezowulacyjnych i wszystko jest ok. No i zeszłam taka smutna z tego fotelu i ginka kazała z powrotem usiąść i powiedziała, ze ma plan. I tak, zapisała mi lek clostilbegyt, na tę moja niepewną owulacje. Jest to lek, który powoduje wzrost pęcherzyków w jajnikach. Powiedziała, że przez 3 miesiące może dłużej postymulujemy cykle tym clostilbegytem i od 10 dc robimy monitoring, aby zobaczyć jak pęcherzyki po nim rosną. A jak to się nie uda, to już potem będziemy się martwic i wówczas będziemy myśleć o inseminacji. Zapisała mi jeszcze takie witaminki i dla mojego M i mnie. Mamy je sobie brać codziennie. Po tym wszystkim jeszcze raz powiedziała, ze bardzo dobrze rokujemy i nie mamy się zamartwiać. Wiecie jaka to jest cudna kobieta z tej Ginki. Kurczę, naprawdę nie chodzi chyba tylko o kasę, bo przecież mogłaby mnie jeszcze raz na wszystkie badania posłać u nich w klinice, ale nie zrobiła tego. W tym momencie mnie pochwaliła za to, że ja we własnym zakresie tyle badań porobiłam, więc teraz nie ma potrzeby ich robić od nowa. Wystarcza jej te co mam. Oboje wracaliśmy z M tacy radośni, bo naprawdę myśleliśmy, ze teraz zacznie się ciąg badań i kupa kasy w związku z tym, a ona mówi, ze na tym etapie ona nie potrzebuje więcej badan, bo wszystkie które ona chciałaby mieć, to ja już zrobiłam. I tym sposobem powiedziała, że możemy od razu zacząć działać z tą stymulacją i ruszymy miejsca. Także było dużo strachu, a potem się okazało, że babka mocno nas podbudowała i dała pozytywnego kopa
Jej, to się rozpisałam. Ale chciałam tak szczegółowo Wam napisać, bo kto wie co jeszcze czeka każdego.
Także podsumowując Dziewczynki. Nie ma co się bać takiej kliniki. Ważne też, aby trafić na dobrego lekarza. Nie każdemu musi zależeć tylko na kasce. Ja zapłaciłam 140 zł za wizyte i miałam w tym USG dopochwowe i dostałam receptę na clo, który kosztuje 20 zł, a wystarcza na 2 miesiąc takie jedno opakowanie. Ja zanim się umówiłam do kliniki poczytałam opinie o lekarzach i wybrałam tego, który miał najprzychylniejsze opinie. I tym samym się nie zawiodłam. Pani Doktor jest cudowna i naprawdę widać, że chce pomagać parom w spełnieniu marzeń o powiększeniu rodziny. I jeśli któraś z Was planuje taką wizytę to zróbcie sobie podstawowe badania hormonów, bo to podstawa i na tym może już oprzeć się doktor. My zrobiliśmy także już pół roku wcześniej HSG i badanie nasienia. Tego też Ci lekrze najczęściej wymagają przy takiej wizycie. Także jak widać można pójść do kliniki, dużo nie zapłacić i mieć fachową poradę i pomoc oraz plan działania na baby
Mam nadzieję, że już trochę macie zarys jak taka wizyta wygląda