lepidoptera
Fanka BB :)
A u mnie każdy dzień wygląda inaczej. Na początku musiałam na siłę budzić moja kruszynkę na karmienie, bo miała silną żółtaczkę, która ją usypała. Już w szpitalu kazali i ją wybudzać - pół nocy się męczyłam, a mała i tak nie chciała wybudzić się na tyle, żeby zassać... w rezultacie w trakcie całego mojego pobytu w szpitalu spałam może z 3 godzinki. W domu pierwsze dwa dni wygladały podobnie - stosowałam wszystkie możliwe sposoby na dobudzenie małej, a gdy to się udało zasypiała wykończona przy cycu po 5 minutach i wszelkie budzenie prawie nie skutkowało... pediatra zaleciła nam dopajanie glukozą, by szybciej wypłukać bilirubinę i szybko poskutkowało - mała stała się łakomczuchem i ładnie przybiera. Ale pojawił się inny problem - "chrumkanie" w nosku już w szpitalu zerwałam się na równe nogi słysząc jak mała "chrumka", jakby głośno chrapała - myślałam że się dusi... zamiast pomocy usłyszałam od pielegniarki , że w szpitalu gruszek nie używają... no i w domu problem powrócił. Położna zajrzała w nosek i nc nie widząc, stwierdziła, zeby nic nie robić. A mała stale się przez to budziła. Spokojnie spała, chrumknięcie - płacz (czytaj wycie). Pediatra zaleciła sól fizjologiczna i aspirator,ale problem w tym, ze nie zawsze da się cokolwiek wyciągnąć z niska, nic nie widać, a słychać, że coś w środku głęboko zalega...mysleliśmy początkowo, że to kolki, a winny jest nos no i stale latamy z aspiratorkiem, bo mała się wybudza.... wczoraj mieliśmy akcję od 7.30 rano do 15....3 godziny snu i powtórka... byliśmy wykończeni, mała też....a smoczka nie chce (kupiłam 3 rodzaje...) aż dopadał mnie baby blues i wyłam razem z małą.... masakra. Jak w nosie nic nie zalega - mała jest grzeczna. Poza tym niestety nie udaje mi się szybko jej nakarmić, bo później odbicie i oczywiście kupa, za chwilę chce dojeść i w kółko to samo... jestem wykończona. Dziś było spokojniej, pospała 3 godziny i od razu lepiej wszystko w domu funkcjonuje. Oby się wszystko unormowało.