Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).