reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Skutki delegalizacji aborcji w Polsce

Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).
Tragedia…
 
reklama
Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).
Będąc w ciąży oglądałam ciągle paradokumenty. Był jeden odcinek w którym małżeństwo urodziło chore dziecko, jak się okazało, gin im nie mówił o wadach, które widział gołym okiem, bo był wierzacy. Wtedy się z tego śmiałam, dzisiaj mam wrażenie, że tak może się za jakiś czas stać.
 
Ja również na usg genetyczne 1trymestru poszłam z wynikami Nifty pro. A badania wykonałam gdy tylko było to możliwe czyli po 10tyg, chciałam jak najszybciej wiedzieć, żeby w razie wad płodu udać się do cywilizowanego kraju na terminację. Nigdy nie urodziłabym chorego dziecka bo nie chciałabym skazywać go na takie życie.
Ale jednak wiele kobiet nie może sobie pozwolić na takie badanie, koszt jest niestety spory.
Wiesz co, trochę razi mnie sformułowanie „takie życie” bo myśle ze życie osób niepełnosprawnych, osób niepełnosprawnych umysłowo może być dla nich jednak wartościowe.
I może być bardzo wartościowe dla ich rodzin.

Ja po prostu bym się świadomie na możliwy trud w wychowaniu i leczeniu takiego dziecka nie zdecydowała, jestem tego pewna. Ale zrobiłabym to jednak dla siebie bo to ja w oparciu o moje wartości i sposób na życie podejmuje decyzje…
 
Wydaje mi się, że aborcji jest więcej, ponieważ kobiety od razu szukają pomocy zagranicą i ją otrzymują, nawet bez żadnych problemów w języku Polskim. Wcześniej był problem znaleźć w Polsce lekarza, który dokona aborcji, a czas uciekał...
 
Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).
Złożyłabym skargę na tego lekarza. Badań prenatalnych nie robi się po to, żeby "w razie co usunąć" ale po to aby wykryć wady np. serca które można albo operować jeszcze w łonie matki, lub żeby wiedzieć, że po porodzie jest niezbędna dalsza diagnostyka lub operacje.
 
Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).
Ale przecież prenatalne to nie tylko wykrywanie zd i aborcja. Można wykryć różne inne wady. Rozszczep podniebienia, wady serca, przepuklinę itp. można się wtedy przygotować psychicznie, rodzic w specjalistycznym szpitalu czy niekiedy dokonać operacji jeszcze w ciąży. Przeraża mnie takie podejście u lekarza 🤦🏻‍♀️
 
Ja Wam Dziewczyny powiem, że nie tylko przeraża zakaz ale stanowisko ginekologów. Poszłam kilka tygodni temu po skierowanie do ginekologa na badania połówkowe (37 lat więc na nfz to wskazanie). Mój gin złamał noge, pomijam, że w przyszpitalnej przychodni żaden lekarz nie chciał przejąć jego pacjentek. Pojechałam do gina do sąsiedniego miasteczka (pracuje on z moim gin prowadzącym w szpitalu), wyjazsnilam w jakiej sprawie przychodzę. Pierwsze pytanie jakie padło, to czy robiłam pierwsze prenatalne. Odp, ze tak, oczywiście. Zapytał mnie po co? I po co idę teraz. Odp, że skoro prowadzący wysyła, to jego słucham. Zaczął wywód, że tracę tylko czas, bo przecież gdy się okaże, że coś jest nie tak, to i tak nic nie zrobię, i tak trzeba donosić i urodzić jakieby to dziecko nie było i że on zakazałby badań prenatalnych. Nie skomentowałam tego. Powtórzyłam, że stosuje się do zaleceń prowadzącego. No ale dostałam szoku, bo przeraził mnie taka postawa, tym, że kobieta jest traktowana tylko jako inkubator przez polityków, kościelnych ale żeby przez lekarza ginekologa? Myślałam, że kto jak kto ale oni zdobędą się na odrobinę empatii... Niestety. Mamy lekarzy jakich mamy ( oczywiście nie wszystkich).
Swoją drogą skoro zakazał by prenatalnych to ciekawe ilu niepełnosprawnym dzieciom pomaga...
 
reklama
A po co. Przecież nie jest specjalistą od niepełnosprawności. A tak serio wrrr...
Smutne to. I przerażające. Z jaką łatwością lekarz, osoba poniekąd wysokiego zaufania publicznego skazuje innych na ciężki kawałek chleba. Bo niestety dziecko chore/niepełnosprawne to spore wyzwanie i obciążenie, z którym rodzice zostają sami. Brak pomocy finansowej, pomocy psychologicznej i odpowiedniej opieki medycznej... Ale co tam, komuś kto dzieci nie ma lub ma je zdrowe i w pełni sprawne łatwo "zakazać" diagnostyki. W końcu to nie na jego życie taki zakaz będzie rzutował.
 
Do góry