Dzien dobry!
Ja jestem, czytalam, ale siadla mi troche psychika i nic mi nie idzie. Loguje sie, probuje pisać i bez sensu mi wychodzi. Pisałam po jednym choć małym poście na mniejszych wątkach, zeby ślad był, ze jestem, bo wiem, ze sama potrafię sie nakręcić negatywnie jak ktos znika...
Wieści na forum bliźniaczym mnie dobily. Bardzo mi ciezko sobie wyobrazić psychiczny aspekt kontynuacji ciazy, gdy jedno nie żyje. Przez te kilka miesięcy czytania forum zetknelam sie z większa porcja dramatów ciazowych niz przez całe życie.
Do tego pochlonelam w jeden dzien 'poradnik' o bliźniętach dziennikarki tvn24 i córki Walterow. Long story short - plakalam po nim ponad godzinę. Wszystko zaczęłam widzieć w czarnych barwach, zero radości, same trudnosci. Dodatkowo jakimi kretynkami trzeba byc żeby bez ostrzeżenia w rożnych wywiadach umieszczać fragmenty o komplikacjach, w tym statystyki dramatów przy porodach!
I takie obrazowe pokazywanie jak ciężka jest ciaza mnoga dla mam! Ja to czuje, nie potrzebuje znac szczegółów i jeszcze bać sie o siebie!
Po trochu próbuje odbudować wiarę, ze owszem bedzie ciezko, ale tez super i damy radę oraz pozbyć sie tego okropnego strachu, ktory siedzi we mnie przez to wszystko.
Po 4 dniach lezenia brzuch jest ok, to uspokajające chociaż. Za to inne aspekty do doopy. Nie wiem czy to 'już' czy chwilowe. Moja gin mówi, ze ciaza mnoga po 24tc sama dla bezpieczeństwa uziemia mamę, a ja i tak dostałam kilka tygodni ekstra w prezencie. Wczoraj to chodziłam trzymając sie mebli... Jak leże to jest mega duszno. Jesc moge malutko, bo tam jest tak ciasno, ze pózniej każdy ruch boli. Noce trudne, bo zadna pannica nie pozwala by na 'jej' boku lezec. Itd, itd, itd.
Na tempo szukam niani. To tez mi psuje humor. Obca baba, kasy w cholerę i tak dalej. Poza tym ile to bedzie trwało... Za późno sie wzięłam za to.
Dwa segmenty obok nowi właściciele zaczęli wczoraj remont, ktory ma trwac 2,5 miesiąca (czyli 4), perfect timing!
Pocieszam sie, ze choć bryły domu nie moga ruszyć, ale hałas jest. Wlasnie chyba wyburzaja jakas sciane :/ To mi działa na nerwy. Oby z tymi głównymi pracami wyrobili sie do mojego porodu. Co za pech!
Zaraz sie zbiore do kupy i poodpowiadam na posty. Mam nadzieje, ze nie pojawiły sie żadne niepokojące wieści, bo i tak juz czaszka paruje.
Trzymajcie sie kochane! Dziękuje za troskę...
Beetka, Natkusia - jeszcze troche, jeszcze troche! A potem jeszcze troche! Nie dajcie sie!