reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

sierpnióweczki z Warszawy i okolic

reklama
a propos tego co pisala Mju wczesniej. Ciotka mi opowadala, ze bala sie przec,bo faktycznie wrazenie bylo, jakby miala zrobic Nr2. No i polozna zapytala o co chodzi. Wiec ona cichutko jej mowi, "bo ja musze do toalety". A polozna na to: "przyj, kochana, przyj! My na to twoje gowienko od kilku godzin czekamy..."
 
Rozumiem Ola, że masz uraz i teraz się bedziesz asekurowała.

Mi do komfortu wystarczy mąż trzymający mnie za rękę! Takie opłaty są dla mnie "trochę" zbędnym wydatkiem. I tak poród będzie przyjmować położna. To jest jej pierwszy i podstawowy obowiązek! Za to dostaje co miesiąc pensje z moich niemałych składek ZUS-owskich.
Nie będę się do ich majątków dokładała.
Jak chodziłam w pierwszej ciąży na szkołę rodzenia, to widziałam jakimi samochodami wożą się te "prywatne" położne. I mnie krew zalała. Przecież one są od tego jak "dup... od sra...." (przepraszam z góry jeśli kogoś uraziłam swoim słownictwem).
 
AGUSIA summa summarum ja się z Tobą zgadzam... ale jest jak jest... niestety.
Bardzo bym chciała przeżyć poród "po swojemu", żeby ktoś mnie lekko prowadził przez to przeżycie a nie za mnie urodził - nie umiem tego opisać. Mateo jest dla mnie oparciem ale ja poprostu tak psychicznie potrzebuje "przewodnika" przy porodzie, nie tylko wsparcia- nie wiem czy wiesz o co mi chodzi...
 
Ostatnia edycja:
to jest indywidualna kwesta i podejście, suma doświadczeń każdej z kobiet... nie da się tak po prostu stwierdzić, że dodatkowe opłacanie położnej to zbędny wydatek czy też mądra inwestycja w poród; tak jak we wszystkim, każda z nas jest inna i inaczej do pewnych rzeczy podchodzi; jedna potrzebuje po prostu wiedzieć, że będzie przy niej doświadczona położna, która pomoże (i kasa nie gra tu roli), a inna liczy na to, że bez extra opłat trafi na profesjonalną pomoc. Do tego dochodzą możliwości finansowe. Każda powinna czuć się bezpiecznie w tym dniu, czy to dzięki wsparciu partnera, czy opłaconej położnej. I każda powinna robić tak, jak czuje. A z opowieści ludzi wokół naprawdę nie wynika jednoznacznie, że opłacona położna=super lekki, świadomy poród czy też brak opłaconej położnej=męczarnia na porodówce.

ps. czasem jak słyszę swojego M., który wygłasza z mądrą miną teksty typu: "damy radę bez położnej, będę tam przy Tobie" mam ochotę roześmiać się jednym z bardziej sarkastycznych śmiechów, bo cóż on może o tym wiedzieć... czasem wolałabym, żeby zasugerował, że jeśli będę potrzebować "swojej" położnej, to będę ją mieć, ale jak dotąd nawet nie przyszło mu to do głowy (co mnie ciut wnerwia, tak na marginesie)
 
Ostatnia edycja:
to jest indywidualna kwesta i podejście, suma doświadczeń każdej z kobiet... nie da się tak po prostu stwierdzić, że dodatkowe opłacanie położnej to zbędny wydatek czy też mądra inwestycja w poród; tak jak we wszystkim, każda z nas jest inna i inaczej do pewnych rzeczy podchodzi; jedna potrzebuje po prostu wiedzieć, że będzie przy niej doświadczona położna, która pomoże (i kasa nie gra tu roli), a inna liczy na to, że bez extra opłat trafi na profesjonalną pomoc. Do tego dochodzą możliwości finansowe. Każda powinna czuć się bezpiecznie w tym dniu, czy to dzięki wsparciu partnera, czy opłaconej położnej. I każda powinna robić tak, jak czuje. A z opowieści ludzi wokół naprawdę nie wynika jednoznacznie, że opłacona położna=super lekki, świadomy poród czy też brak opłaconej położnej=męczarnia na porodówce.

Super to ujełaś.
 
Ja też się po części zgadzam. Bo każda z nas jest inna!:tak:

Ja poprostu mam wrażenie, że takie położne żerują na strachu i braku doświadczenia pierworódek!

A co do domyślności mężczyzn na porodówce i ogólnie w kwestii porodu to też mogę się wypowiedzieć!
Mój P na porodówkę zabrał kartę kredytową, żeby móc w razie czego zapłacić za moje wymysły typu właśnie położna lub znieczulenie! Tylko na porodówce terminala nie mają..... taki drobiazg.
Potem się okazało, że zrobił to po części celowo, bo mu kolega powiedział że ZZO jest niezdrowe i damy radę bez. Kolega koledze o porodzie!!!!!
Myślałam, że go zabiję! Ale było już po fakcie!:sorry:
 
Potem się okazało, że zrobił to po części celowo, bo mu kolega powiedział że ZZO jest niezdrowe i damy radę bez. Kolega koledze o porodzie!!!!!
Myślałam, że go zabiję! Ale było już po fakcie!:sorry:

:szok: i się sam przyznał? czy tak "w praniu" wyszło?
w ogóle jak słyszę opowieści facetów, którzy mówią "rodziliśmy" coś mnie denerwuje; bo rozumiem - trzymanie za rękę (czy nogę:-)), masaż, ciepłe słowo, ale użycie liczby mnogiej w tej akurat kwestii to dla mnie lekkie nadużycie;-) i teksty tatusiów typu "urodzić wcale nie jest tak trudno" itp. Ba!
 
Z innej beczki o meżu - bo akurat przy porodzie sprawoawał się ok - choć wiele nie pamiętam bo jak pisałam byłam naćpana dolarganem :baffled:

mój M jak jest zdenerwowany to zaczyna gadać - w większości przypadków od rzeczy - jak szliśmy na pierwsze usg w ciązy ja cała w stresie - on "twardziel" ;-) Babka zaczyna mi robić badanie - dowcipne - a mój rozgarnięty inaczej maż wypala - "no ja tez niedawno miałem usg - jamy brzusznej... nie takie straszne"...

Ale, ale to było dopiero preludium - bo najbardziej sie popisał jak poszlismy na USG z Młodą - bo miała ciągłe jazdy z bakteriami w moczu - lek mówi, że wszystko ok, nerki zdrowe - na co mój mąż: "to na przeszczep sie nadają" :baffled::eek::wściekła/y::-D:wściekła/y::angry: Ja mu tylko powiedziałam, żeby się nie pogrążał..... teraz mamy umowę, że na badaniach na wszelki wypadek siedzi cicho :eek::baffled:
 
reklama
Do góry