Jestem zdeczko podkur....zdenerwowana. Zmarnowałam dzisiaj kompletnie czas na USG. Lekarka niekompetentna, opryskliwa i niemiluch. Ładnie się położyłam, do badania, a ona pyta ile dzieci jest ... kuwa, na skierowaniu widniej USG ciąży bliźniaczej, nie czyta czy jak? Mówię dwójka, na to ona do mnie z pretensjami, że ona nie ma uprawnień do badania takiej ciąży po 30 tc, że nie ma przeszkolenia. Ufajdała mi spodnie tym żelem, bo mimo braku jakichkolwiek kompetencji zrobiła badanie, tak typowo po polsku: "na odpierdl i na klej". Badanie trwało uwaga...8 minut! Pojeździła tym po brzuchu, kółka porobiła, g...no zobaczyła. Poszłam na nerwie na dół, do gabinetu swojego gienia, była już tam moja położna, poskarżyłam się, ale na badanie do facia poszłam, zasugerował mi co? Że mam iść do szpitala i powiedzieć, że mnie brzuch boli, to mi zrobią badanie.
Kompletnie stracony dzień, jedyne co wiem, że moja szyjka jest twarda i trzyma bardzo mocno (sam byłz dziwiony). A dziewczynki są ułożone główkowo. A ja na cito muszę iść prywatnie na USG, bo gienio nawet skierowania nie dał, ani sugestii gdzie mogłabym ewentualnie iść na NFZtowe "uesgie"