Dziękuję Dziewczyny za podpowiedzi z tymi samochodami
. Spisałam sobie listę, będę patrzeć. Szczerze mówiąc zdziwiłyście mnie z tym Sharanem
. Wiem, że większy, ale byłam przekonana, że 3 się nie zmieszczą. Bo ja mówię o 3 normalnych fotelikach, nie z nosidełkiem. Nosidełko już za półtora roku zmieni się na zwykły fotelik, a ten już duuuużo więcej miejsca zajmuje. A co roku samochodu nie będziemy zmieniać
. W tym momencie jeżdżę Corsą
i mamy padnięty Renault Scenic, więc mamy niewiele czasu na wymianę, a kasy jak zwykle nie ma, więc i cena ważna. My zawsze staruszkami jeździmy
Chryslera w ogóle nie biorę pod uwagę, taka hamerykańska krowa
Ale bardzo dziękuję
Będziemy prześwietlać komisy
No ale ok. Jak każdy siedzi na fotelu to luz, wiadomo, że się zmieści, nawet zwykłe combi by mi wystarczyło i to z zapasem. Ale trzy foteliki? Jeden fotelik to takie półtora szczupłej osoby
Dlatego się tak dziwię, że twierdzicie, że do Sharana wsadzę 3 foteliki (nie nosidełka, tylko foteliki). No nic, będę to musiała sprawdzić w jakimś komisie.
25_pixel, prześliczne tulipany. Kurczę, ludzie są mega, że takie cuda potrafią "zaprogramować".
Marii19, a może teściowa może po prostu przyjęła do świadomości taki stan rzeczy, że jesteś i nie znikniesz, i zrozumiała, że po co walczyć, skoro można sobie fajnie żyć i nie tracić wiele z życia.
Moja teściowa też wie wszystko najlepiej
. I chociaż naprawdę fajna teściowa mi się trafiła, mam dużo szczęścia
, tak przez pierwsze lata po prostu ciśnienie milion na pierdylion miałam często. Jak nie miałam w oknach firanek - bo nie miałam kasy, były ważniejsze rzeczy a miałam jakiś typ upatrzony i nie chciałam wydawać na goowno jakieś, byle wisiało - to ona mi przynosiła i wieszała jakieś firany swoje staromodne. Albo serwetki-króliczki badziewne na Wielkanoc, bo ja nie mam!! Kwiatki mi przestawiała, bo tak lepiej. Przy dziecku pierwszym też miała duuużo do powiedzenia, raz za ciepło ubrane, innym razem marznie, pieluchę za wcześnie/za późno zmieniam, a bo tego nie daję do jedzenia (same goowniane rzeczy na myśli wtedy miała), no masakra. Starałam się jednym uchem wpuszczać a drugim wypuszczać, męża używałam do tłumaczenia jej niektórych rzeczy jak już nie wytrzymywałam
Ale też trochę musiałam odpuścić, bo przez pierwsze pół roku Tymek był u niej, a jak się do żłobka dostał to też go na początku odbierała wcześniej. Jakoś się jej po prostu nauczyłam, ona mnie w sumie też i ogólnie już luzacko do tego wszystkiego podchodzę. Choć nadal irytuje mnie najbardziej w temacie jedzenia. Moje dziecko starsze, jak przejeżdżamy koło miejsca gdzie ona mieszka, mówi: "papaaaaa babcia, papaaaa cukierki i czekoladki"
Jej córka ma córkę w wieku mojego Witka. To przynajmniej na niej teściowa skupia swoje głupie pomysły typu dawanie dziecku Delicji - Wiktoria wsuwa na raz takie ciacho
A mój "biedny" Witek biszkopty i wafle bezcukrowe i popija najczęściej wodą
Z kolei moja mama pomaga, ale się nie wtrąca, choć ją pewnie czasem świerzbi
. Za to często powtarza "Wy teraz więcej wiecie, już inna wiedza jest, nie to co jak my byliśmy młodzi, my nie mieliśmy dostępu do takich informacji". No i super. Takie podejście jest ok, bo się nawzajem słuchamy, ja się jej bezczelnie nie stawiam i nie złoszczę, a ona od nas też się czegoś dowiaduje. Ja dobre rady sobie cenię, od każdego, nie jestem absolutnie na nie "bo tak". Ale mądre, konstruktywne. Skoro ktoś ma jakieś doświadczenie, to czemu ja się mam honorem unosić i stwierdzać, że mi się wpieprza do życia.
Ja ani razu nie smarowałam brzucha. I nie będę. W pierwszej ciąży kupiłam Palmer's, bo oh i ah, ładnie pachniał - tyle. Posmarowałam kilkanaście razy i poszedł zapomniany w kąt. Nie cierpię być wysmarowana czymś. Fuj. W drugiej ciąży w ogóle się nie smarowałam. Rozstępy się nie pojawiły, ale tez jakoś spektakularnie nie przytyłam ciążach, to może dlatego.
Może i wariatka. Ale prawda taka, że tak się robiło za ich czasów i dla nich to normalne. Nie każdy miał dostęp do mieszanek dla dzieci, a też nie każdy dał radę karmić piersią. Tak samo było z wodą z glukozą - do dzisiaj od każdej starszej osoby usłyszysz takie wiadomości.
Nie znam się na znakach zodiaku i w ogóle w nie nie wierzę. Bardziej widzę zależność imienną co do charakteru, serio. Ja jestem strzelec, mąż baran. Starszy syn rak a młodszy strzelec. Nawet nie sprawdzałam w jaki znak zodiaku wpadnie Maleństwo
Noooo, udało się nadrobić. Ja już mam wysprzątane podłogi, pranie się suszy NA BALKONIE
, śniadanko zrobione. Biorę się za gary, a potem za okna!!!!!!!!!!!
Jest taka cudowna pogoda, słonko, cieplutko - no miodzio!! Fruwać się chce. Termometr za oknem w słońcu pokazuje 31 stopni!!!
Trzeba pomyśleć o przejściowych kurtkach dla siebie i dzieci...
SAMYCH DOBRYCH WIEŚCI NA DZISIEJSZYCH WIZYTACH! I oczywiście podzielcie się nimi z nami później