Olka słodziaki z tych Twoich księżniczek, super, że z coraz lepiej z nimi
Werci fajnie, że panieński udany, odpocznij teraz i nóżki do góry!
Zuzzi zazdroszczę udanego wesela:-) Ja jestem jak słonik, a do tego przykaz oszczędzania się, więc wszelkie takie rozrywki tak odpadają.
Kruszka trzymaj się!!!
A z mamami jak piszecie różnie bywa. Myślę, że ich słowa ranią nas bardziej ze wzgl. na to, że to właśnie nasze mamy. Moja jest dla mnie bardzo ważna, ale stosunki układają nam się różnie. Specyficzna z niej kobieta, wszystko powinno być jak ona chce(była nauczycielka
), a ja mam zazwyczaj całkiem inne zdanie. Np.:tak jak pisałam wcześniej chce koniecznie przyjechać jak się Dobrawka urodzi, a ja wcale nie mam na to ochoty i mamy kłopot...
A co do zajścia. Ja byłam już przekonana, że nie będziemy mieli dzieci i prawie się z tą myślą pogodziłam, dużo nocy przez to przepłakałam. Najpierw bardzo się bałam po stracie, potem zawsze było coś, a to brak pracy, a to mało kasy i brak warunków mieszkalnych, cały czas nie byliśmy gotowi, a latka leciały. No i niespodzianka, hmm rzec by można wpadka, pękła nam prezerwatywa
. Najpierw ogromny stres, bo mąż bez pracy, ja na umowie-zleceniu do tego ciężka praca fizyczna i jeszcze ta pierwsza strata. Ale stwierdziliśmy, że najważniejsze żeby z bąblem było dobrze, a jakoś damy radę
W sierpniu mamy 4 rocznicę ślubu, razem w lipcu nam minie 7 lat, ja mam 30, a mąż 29.
A jeśli chodzi o rzeczy, z których trzeba w zw. z bąblem w brzuchu zrezygnować, eh my prowadziliśmy dosyć rozrywkowy tryb życia, ale nawet mi tego nie brakuj., Trochę mi było szkoda 30 urodzin i sezonu wyjazdowego (zajmujemy się odtwórstwem historycznym), ale dzidziol najważniejszy :-)