Ostatnio miałam takie załamanie. Combo alergii, złego samopoczucia, strachu, negatywu, okresu, złego humoru i zachowania młodego. Na zakupach już byłam na granicy, a później mimo usilnych starań popłakałam się z nerwów, na co moja matka zaczęła rzucać tekstami, że powinnam się leczyć na nerwy, że przesadzam i inne tego typu. Wsparcie level hard poprostu... Z tego samego powodu np. nikt z mojej rodziny nie wie o tym, że staramy się o dziecko, tak samo jak do tej pory wszyscy z rodziny myślą, że pierwsze to była wpadka. Ja jestem skrytą osobą, a do mojej matki nie mam za grosz zaufania, więc nigdy nie powiem jej o staraniach ani innych ważnych dla mnie rzeczach, bo mam świadomość tego, że nie zostawi tego tylko dla siebie. Dlatego w bliskim otoczeniu mam znajomych, z którymi mogę pogadać na takie tematy bez obaw, że to się rozejdzie po świecie i jednocześnie są oni z tych, przed którymi nie trzeba się tłumaczyć. A jeśli spotykam się z jakimiś tam dalszymi, to nie odczuwam w ogóle potrzeby, żeby tłumaczyć się z czegokolwiek przed kimkolwiek. Ale w zasadzie samo unikanie takich pytań rozumiem.
W ogóle ten post to takie trochę odbiegnięcie od tematu, ale chyba musiałam się wygadać, bo dalej jestem wkurzona na swoją matkę i muszę się z nią niedługo zobaczyć, a wcale nie mam na to ochoty.