anda hehe... to i tak szczesciary, ze moga kurczaka jeść. Ja moglam z mięs tylko indyka, a poza tym tylko: kartofelki, gotowana marchewka, chlebek suchy (na szczęście ominęło nas uczulenie na gluten), wedlina tez tylko indycza. Dopiero po miesiącu mogłam wprowadzic cosik innego a i to rozbebłane gorowaniem (np. jablko tylko gotowane). No ale Bogucha był wyjatkowym alergikiem i nieczesto tak jest. Żeby pocieszyc, to w tej chwili, dzieki mojej diecie podczas karmienia i potem diecie syna w tej chwili chłopak jest juz prawie zdrowy, z mlecznych nie może tylko samego mleka i smietany a sery, masło, jogurty itp. juz je spokojnie. I baz zadnego chemicznego odczulania, bez zastrzykow i terapii. Ale powiem wam, ze po prostu miałam niesamowite szczescie, bo pediatra mojego syna była lekarz, która leszcze mnie leczyła jak bylam malutka. Bardzo mądra kobieta. Część tego co Wam pisze, to własnie wiem od niej. Ona nauczyła mnie niebać się temperatury, z daleka obchodzić lekarstwa ( syna zarazili w szpitalu gronkowcem który osadził sie w przewodzie pokarmowym, normalnie czekała by Boguche na dzien dobry kuracja silnym antybiotykiem, moja lekarz powiedziała mi, zeby maluszka obserwowac i jak najczesciej podawac cyca - bez dopajania bo w mleku kobiecym sa najsilniejsze przeciwciała przeciw gronkowcowi - i słuchajcie.... po 1,5 miesiaca syn był zdrowy i do dzis nie ma sladu tego paskudztwa a przy kuracji antybiotykiem najczęsciej sa nawroty).
Chowam wiec mojego syna troche jak kobity ze wsi, na ziólkach i mokrych kompresach, jak cos powazniejszego lecze homeopatycznie. moje kolezanki lapia się za glowę ale wystarczy popatrzec na ich dzieci chucherka z podsinionymi oczami ( sto razy do roku antybiotyk) zeby nabrac przekonania do tego, że jednak dobrze robię.
Rozpisałam sie troche, bo na wspomnienia mnie naszło, jak syn do domu zjechał. Wydał mi sie taki wyrosniety.....ech.... przelaciało te 8 lat..... ale stara jestem