Witajcie kochane,
mam wrażenie, że strasznie długo mnie nie było, ale od kiedy jestem z Lilą sama w domu, trochę inaczej czas mi leci i ogarniam rzeczywistość. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej i coraz mniej się jej boję
Ciężko mi będzie Was nadrobić. Podczytywałam Was regularnie, pamiętam nawet, że miałam coś
[FONT="]Gorgusi[/FONT] odpisać, że mam tak samo, ale już nie pamiętam odnośnie czego to było, niestety
[FONT="]Gorgusia [/FONT]pisałaś o tym z dobrych kilka dni temu.
[FONT="]Dzag[/FONT], współczuję przeżyć szpitalnych. Jedyny plus to taki, że Tymek został tam dopieszczony i wytulony
Ale warunki szpitalne, o których piszesz pożałowania godne i kpiny. Dobrze, że jesteście już w domu, bo nigdzie nie wraca się szybciej do zdrowia niż w swoich czterech kątach. Ja pamiętam, że po porodzie chciałam od razu pryskać do domu i te trzy dni to była dla mnie wieczność.
[FONT="]Aia [/FONT]przychylam się do opinii dziewczyn odnośnie psa. I podzielam Twoje uczucia
Wczoraj zaliczyłam spacer dokładnie taki, o którym wspominałaś. Ponieważ moja siostra zabrała na jakiś czas swojego psiaka od nas (mają remont i opiekujemy się nim, kiedy siostra z mężem nie mają warunków, by go trzymać), postanowiłam, że zrobię przyjemność mojemu psiakowi i zabiorę go na spacer do lasu. Pierwszy kilometr szarpał mnie i mną strasznie (zapomniał już jak to jest chodzić na spacery, bo tak na działce sobie biega i szczeka), wyrywał się do innych psów, ciągnął. Myślałam, że szlag mnie trafi i miałam ochotę z powrotem go odstawić. Ale zagryzłam zęby i gdy dotarliśmy do lasu puściłam go ze smyczy i biegał sobie przeszczęśliwy. W końcu czuł się dopieszczony. Zeszliśmy tak łącznie 7 km i było super. Teraz codziennie, jak jest ładna pogoda wypuszczam się z Lilcią na takie długie spacery. Zwykle wtedy dzwonię do mamy, a że teraz jest chora, to potrafimy te 1.5h przegadać i zawsze mi raźniej jak tak idę tym lasem.
Kilogramy też powoli spadają. Siostra pożyczyła mi swój stepper, mam też sprzęt do ćwiczenia mięśni brzucha, tylko jeszcze go nie wykorzystałam. Niebawem to zrobię, obiecuję sobie
[FONT="]Asia[/FONT], powodzenia z wynikami z kolosów i zaliczeń. 4, 5 h pisania to totalna masakra i zmęczenie dla mózgu. Ale ja się tak Wam przyznam, że chętnie bym jeszcze jakieś studia zrobiła sobie. Może to potrzeba rozwoju a może po prostu chęć bycia przy ludziach. Jakby nie było ostatnio pozamawiałam sobie trochę książek logopedycznych, żeby się doszkalać zanim zacznę pracować
[FONT="]Dzag[/FONT], u mnie w pracy podobnie. Dużo ludzi odeszło, dużo zostało zatrudnionych. Gdybym wróciła do pracy, musiałabym wszystkich poznawać od nowa.
Oj już nie pamiętam, która to się martwiła o to, że jej dzieciątko za długo śpi
Ja to się martwię, że moja mała śpi w ciągu dnia za mało. Jest tak aktywna, ciekawa wszystkiego, że o spaniu nie ma mowy. Dziś mi zrobiła niespodziankę i pospała prawie 2.5 h. Dzięki temu byłam w stanie zrobić porządki w łazience (zlew, kibel, kabina nartyskowa), dopieściłam trochę kwiaty, nastawiłam i rozwiesiłam pranie. Także super. Malutka właśnie wstała, więc biorę ją na spacerek. Pies też ma bonus i idzie z nami. Tym bardziej, że w weekend ma być średnia pogoda, deszczowa, więc musimy jeszcze skorzystać.
Jedyne co mnie niepokoi, to ten jej guzek pod lewym uchem. Pediatra zmacała, mówi, że twardy, więc dała skierowanie do chirurga. Myślałam, że on od razu zrobi usg, a jak do niego poszliśmy, to też zmacał i stwierdził to, co wiedzieliśmy od tygodnia – że trzeba zrobić usg. Więc dał to cholerne skierowanie na usg i dopiero w poniedziałek idziemy. Mam wielką nadzieję, że to nic groźnego i poważnego i rzeczywiście że to odczyn po szczepionce. Nie umiem sobie wyobrazić nawet, by cokolwiek małej by być mogł
na stała się dla mnie i M tak ważna, że trudno to opisać. Mimo, że czasem jestem tak zmęczona i nie mogę się ogarnąć, to życia sobie bez niej nie wyobrażam.
A co do Mków… To rozumiem Was dziewczyny –
Olga,
Irisson,
Dzag i każda inna, która o nich co nieco wspominała. Tzn. M mi bardzo dużo pomaga jak już wraca do domu (niestety teraz ma szalony okres w pracy więc wraca zwykle ok. 17, 18). Ale ja i tak czasem z nerwów, zmęczenia i ogólnego takiego średniego samopoczucia warczę. I też czasem czuję się jak chodząca mleczarnia i dostawa mleka – facetom łatwo się wszystko tłumaczy tym, że kobieta ma cyca i może go dać. Jasne, może też mleko odciągnąć i zostawić facetowi, niech spędzi calutki dzień i wtedy zobaczy, skąd pojawia się czasem frustracja i nerw.
No nic Kochane, będę się zbierała na ten spacer – muszę naszykować do spaceru – ubrać siebie, malutką, psa (w szelki – żeby nie było
. Do tego naszykować wózek – także wyprawa na spacer to wyprawa logistyczna
Miłego dnia i do usłyszenia towarzyszki doli i niedoli