Hej,
Nataszka, trzymaj się tam i zaciskaj nogi.
Kachna gratulacje!! Mam nadzieję, że dzidzia zdrowiutka, sama oddycha i że wszystko jest ok. Bo nie kojarzę w którym byłaś tygodniu!!!
U mnie armagedon. Od tygodnia mieszkamy w wynajętym mieszkaniu. Dopiero wczoraj udało mi się minimalnie ogarnąć bambetle, żeby się o nie nie potykać. Nie chce mi się rozpakowywać do szaf, żeby za 2,5 miesiąca wszystko pakować. Ale się nie da i musiałam to zrobić. I tak pewnie nie ja już będę robić "zawijkę" z tego mieszkania, tylko TZ ewentualnie z moją mamą. Bo ja po porodzie nie zamierzam się napinać, a mieszkamy tu do końca sierpnia. Mieszkanie fajne, małe, na zamkniętym osiedlu, ładnie umeblowane. Ale mimo wszystko ciężko się przyzwyczaić do takiej zmiany po pół roku mieszkania w domu 180m. Moje koty w szoku, jedyne co mogą to wyjść na balkon. Energia je roznosi, bo pół roku biegały po lesie i działce 2000m. Ale trudno, muszą wytrzymać. Na szczęście remont idzie jak szalony. Naprawdę mamy świetną ekipę. W 5 dni roboczych skuli i zerwali wszystkie podlogi, rozłożyli i zdemontowali szafy, zdemontowali kuchnie, położyci całą instalację pod ogrzewanie, grzejniki, przeprowadzili rury, położyli steropiany, i rozłożyli na 110m ogrzewanie podłogowe. Naprawdę napawa mnie to tempo optymizmem, że może do połowy września będzie można się wprowadzić.
No ale w związku z tym, nie mam łóżeczka, wanienki, niczego poza podstawową wyprawką ubrankową dla dziecka, i higieniczną dla mnie. Jeszcze wczoraj wieczorem na allegro dokupiłam jakieś staniki, majtki, wkładki laktacyjne, podkłady itd. Nie mogę narazie uwić żadnego gniazda, bo nie mam gdzie. Wózek czeka u mamy w kartonie. I narazie na tym koniec zakupów, bo nic więcej nie mogę kupić do puki nie zamieszkamy u siebie.
Zastanawiam się nad takim koszykiem dla malucha do spania na pierwsze tygodnie. Bo łóżeczka do mamy nie mam nawet gdzie wstawić i nie ma to sensu skoro pomieszkam u niej maxymalnie miesiąc po porodzie. Wiem, że taki koszyk to wydatek na chwilę, ale z drugiej strony chyba nie mam wyjścia. A to może mi rozwiązać sytuację na ten zwariowany okres przejściowy.
Na pewno za tydzień chcę mieć już totalnie spakowaną torbę, zamknąć ją i zapomnieć. Żeby się potem nie zastanawiać jakby się coś wcześniej zaczęło. Pewnie też tak macie.
No i mam wielgachny brzuch. Babeczka w czwartek na USG powiedziała, że mam dużo wód płodowych i to dlatego. Bo młody waży 1750g, także spoko. Strasznie mi ciężko, jestem hipopotamem. Noga i ręka odrętwiała coraz bardziej. Jak wstanę o 7 to około 14-15 kończy mój całkowity zapas energii do czegokolwiek. Wczoraj od rana jeździłam na budowę, sprzątałam, robiłam zakupy. A potem nie miałam siły wyjść do znajomych na mecz. Zresztą można było sobie odpuścić ;-)
Dzisiaj wstaliśmy o 7, o 8 usiedliśmy do niedzielnego śniadania i TZ pojechał na szkolenia. A ja właśnie przed chwilą spojrzałam w łazience w lustro, i prawie popłakałam się ze śmiechu. Do śniadanie usiadłam z taką fryzurą, że aż dziwne że TZ nic nie powiedział. Mam rozczochrany łeb, każdy włos w inną stronę, i koguta związanego gumką który stoi pionowo do góry na czubku głowy. No masakra :-)
Dziewczyny, miłej i niezbyt upanej niedzieli.
Zbieram się i jadę po proszek niemowlęcy i zaczynam wypierkę rzeczy dla malucha.