witam się bez sił do życia... wczoraj po pracy niewiele napisałam to teraz napiszę
sempe - ty to masz przejścia z tymi dzieciakami... ciekawe co ja bym zrobiła gdyby mój syn tak szalał, choć szczerze przyznam że ja jak byłam w jego wieku to też przyprawiałam moją mamę o siwe włosy na głowie...
Black_Opal - Natalia nie ma jeszcze narzeczonego
nie ma w sumie na razie znajomych dzieci z którymi mogłaby się bawić, są ale małe, czekamy aż podrosną i nauczą się jakichś zabaw
co do mieszkania - ja bym bardzo chciała mieszkać w domu ze względu na moje psy, chciałabym mieć ich więcej, a wyprowadzanie pod blok windą większej ilości niż dwa psy byłoby już nieco kłopotliwe... mieliśmy się budować, mieliśmy zaklepaną cudowną działkę, na skraju miasta a równocześnie 10 min samochosdem do ścisłego centrum, pod górami, pod lasem... ale w ostatniej chwili zrezygnowaliśmy. Było to 3 lata temu. Nie mieliśmy oszczędności, wszystko miało być na kredyt, ale chyba jednak za mało zarabiamy żeby to wszystko potem spłacać... miesiąc po zmianie decyzji o kupnie działki już wprowadzaliśmy się do mieszkania i nie będę tego nigdy żałować...
mieszkamy w bloku na 9 piętrze, mamy z obu stron przepiękne widoki na góry i miasto, obok same niskie bloki więc nic nie zasłania, mamy 3 pokoje na 44 metrach, a mieszkanie jest tak rozwiązane że nikt nam nie wierzy że tu jest taki mały metraż! mieszkanie było w tak dobrym stanie że nie musieliśmy wiele w nim robić, do tego było tanie, czynsz nie za wysoki (wszystko to dzięki małemu metrażowi), a do tego mamy balkon 5 metrów na 1,80! jest ogromny. Kupiliśmy je w dobrym momencie (wcześniej i później były dużo wyższe ceny, akurat wtedy jakiś taki spadek cen był), no i to było w sumie pierwsze mieszkanie jakie oglądaliśmy, weszłam, obejrzałam i powiedziałam że chcę je i koniec!
Kredyt sporo nas kosztował (do teraz nie możemy się odkuć), spłacać będziemy je długo, ale mamy je swoje własne, mamy wszystko czego nam potrzeba i jesteśmy tu bardzo szczęśliwi
dom oczywiście nadal jest w planie, na razie nierealnym ale może kiedyś się coś zmieni i będzie nas na to jakimś cudem stać...
co do walentynek to my nigdy nie obchodzimy, ale jakoś chciałam tak dla zabawy jakiś prezent dla męża skombinować - symboliczny bo kasy nie ma... wczoraj w biedronce nie było nic typowo walentynkowego, kupiłam mu dezodorant z Nike za 8zł
no i jeszcze jakąś kartkę może dokupię, albo sama narysuję?
idę dziś na 15 do pracy a potem jeszcze muszę do jakiegoś dużego sklepu podjechać kupić w końcu ten Jelp dla Natalii, to może coś jeszcze upoluję... o ile on mnie nie uprzedzi jakimś upominkiem po 14 jak wróci do domu... no ciekawe czy coś będzie dla mnie miał