Summerbaby,
Dzag, współczuję Wam dziewczyny wizji szybkiego powrotu do pracy. Sama nie umiem sobie tego wyobrazić. Czasem wpadam w jakąś rutynę i nudę, jak siedzę z Lilą, nic mi się nie chce, ale z drugiej strony ciężko byłoby mi ją zostawić. Mój macierzyński kończy się z dniem 1 lutego, ale planuję wziąć wychowawczy i w tym czasie jakoś sobie dorabiać zdalnie - mam nadzieję, że będę miała taką możliwość. Ale za Was dziewczyny mocno trzymam kciuki.
Tak się ostatnio zastanawiałam, czy jest jeszcze jakaś mama karmiąca piersią, która nie dostała okresu? Czy już tylko ja nie dostałam i czy to jest normalne... Zupełnie się na tym nie znam.
I tak widziałam, że wiele mam już w 5 miesiącu życia swoich dzieci wprowadza nowości do diety. Także jeśli chodzi o dzieci karmione piersią. Jak to jest u Was? Przepraszam, że na głównym pytam, tak mi łatwiej, skoro wciąż głównie na ten wątek zaglądam.
U mnie dziś cały dzień jakiś taki bez energii. Lila trochę gorączkowała, nieco mniej kichała - w ciągu dnia miała ze 4 drzemki, a ja leżałam razem z nią. Nic mi się nie chciało, słabo się czułam. Mam nadzieję, że wróci mi energia, wydarzenia ostatnich dni jakoś mnie osłabiły. Pogrzeb dziadka jest w piątek, ale my niestety nie dotrzemy, bo Lila chora, więc nie chcę ryzykować. Któregoś dnia (jak będzie cieplej i mała będzie większa) wybierzemy się do miejscowości, w której mieszkają i mieszkali dziadkowie (bardzo bym chciała odwiedzić grób moich ukochanych dziadków od strony mamy - żałuję, że nie doczekali narodzin Lili, ale by się cieszyli
, na pewno jednak z góry ją oglądają).
Wybaczcie, że się nie poodnoszę, nie mam po prostu za bardzo teraz weny do pisania.
Aia trzymam kciuki za Twoją Maniulkę, żeby jak najszybciej wróciła do zdrowia. No i dzielna z niej dziewczyna, tak fajnie wytrzymała ten dosyć trudny świąteczny czas
Asia, czy to kłótnia z powodu tego faceta Twojej siostry? W sumie wybacz moje wścibstwo, mam nadzieję, że do jutra się pogodzicie. Kłótnie z siostrą to zupełna normalka, wiem coś o tym
Ale lepiej się pogódźcie przed tym wyjazdem, bo nie ma co, szkoda życia na kłótnie. Ja zawsze w obliczu takich sytuacji, jak moja noworoczna, że życie takie kruche, nieprzewidywalne, mam egzystencjalne przemyślenia i obiecuję sobie nie czepiać się o pierdoły, mniej złościć i przejmować. Choć to cholernie trudne u osoby z takim charakterem jak mój.