Do mnie, do mnie... siostra przyjechała i przywiozła nam takiego ślicznego świecącego Mikołajka no i słodycze. W tym roku wyjątkowo Mikołaj mnie nie cieszy, bo nie jadam czekolady, więc co to za radość, gdy nie zjem ukochanych śliwek w czekoladzie, trufli, Michałków, Grześka, wiśni w czekoladzie, rafaello i ... tak bym mogła wymieniać bez końca. Ale i tak jest super, bo z Malutką
Rok temu już ją w brzuchu miałam, a jeszcze o tym nie wiedziałam
Niesamowite uczucia i wspomnienia. Ja nie wiem, co mam z głową, ale wczoraj śniło mi się, że urodziłam drugą córeczkę niedługo po urodzeniu Lilci, a dziś, że znów byłam w ciąży... Czy to jakieś projekcje ukrytych myśli i marzeń
?
Kurcze nie wiem, czy iść z Lilą dziś na spacer. Z jednej strony zabrałabym ją nawet na taki krótki, a z drugiej jutro szczepienie, więc nie chciałabym jej załatwić tuż przed. Jutro już nie pójdę, bo jedziemy po południu do Opola, więc pewnie zaszczepimy ją ok. 16:30. Kurcze oby wszystko było dobrze, nie cierpię tych szczepień. Ale jestem dobrej myśli i wierzę, że będzie wszystko OK i Lila dzielnie to zniesie.
Za oknem ładna aura - wszystko przysypane śniegiem, takie zimowe i przyjemne. Lubię, jak zima właśnie tak wygląda. Nie przepadam za deszczowym listopadem, w którym łyse drzewa straszą z każdej strony, a namoknięte liście gniją na ziemi.
[FONT="][/FONT]Mart, ale ładnie ujęłaś całą esencję macierzyństwa i odczuć, które nam wszystkim zapewne towarzyszą. OK, bywają dni trudniejsze, bywają też wspaniałe i każde dni (zarówno te lepsze, jak i gorsze) kształtują nas jako mamy, dają siły, motywują nieraz do pracy nad sobą, do szukania sposobów, dzięki którym i nam i dzieciaczkom będzie lepiej. Ja tak właśnie wczoraj rozmawiałam będąc na spacerze z babcią M. I ona pyta, co chcemy dostać od dzieciątka. Ja na to, że nic, bo wszystko, co najcenniejsze już mamy - dziecko, dom, siebie i to wystarczy. I to nie są takie puste słowa, żeby tak gadać, ale ja naprawdę tak czuję. Uważam, że możliwość posiadania dziecka to tak wielki dar, że wręcz trzeba się z tego cieszyć. I cieszyć z każdej chwili, bo dzieci tak szybko rosną, że trzeba czerpać z tego, co jest teraz. I tak też zamierzam. Ale fajnie, że wspomniałaś i opisałaś swoje uczucia - bo myślę, że każda z nas tak ma i czuje
Dzag, fajnie, że tak ładnie pracujecie z Tymkiem nad oswajaniem supermarketu, wycieczek i szeroko pojętego kontaktu ze światem. Pocieszę Cię, że moja Lila też koncertowała często po zakończeniu kąpieli. Nie lubiła w ogóle tego momentu wyjścia z wanienki i tzw. „obrabiania jej po”. Jedną z przyczyn było to, że w pomieszczeniu, w którym była smarowana i w ogóle było za zimno. Teraz jest znacznie lepiej. Większym zniecierpliwieniem reaguje teraz głównie w momencie, gdy zakłada się jej bluzeczkę na rączki. Tego momentu nie lubi, ale idzie jej coraz lepiej i coraz mniej płacze. Więc i Twój Tymek na pewno z czasem lepiej się poczuje
Polisia, myślę, że to właśnie macierzyństwo, jak
Irisson kiedyś napisała, jazda rollercoasterem
Raz na górze – wielka euforia i szczęście, raz na dole, gorszy dzień dziecka od razu na nas wpływa. Ale na szczęście te dni się przeplatają i można czasem od tych gorszych odpocząć
Milionka, dzięki za podlinkowanie tego artykułu. Widzisz, Twój M zaszalał wczoraj, a Ty zaszalejesz na spotkaniu warszawianek i sobie trochę odbijesz te samotne godziny a później nieprzyjemne aromaty
Udanej zabawy i spotkania
Kruszki, ale fajne i klimatyczne święta się Wam szykują. Oby wszystko wypaliło zgodnie z planem i teściowie nie dali się za mocno we znaki.
Asia, dość już tych żartów, wracaj prędko do zdrowia
Święta tuż tuż, trzeba siły zbierać. A tak na poważnie, to kuruj się i oby szybko pomogło
Ach Ci Mikołaje…
No nic, czas kończyć, ograniczam przecież internet. Moja mała już się denerwuje, że ją tak zaniedbuję idę więc szykować ją do krótkiego spaceru. Do usłyszenia Mamuśki