Witajcie Kochane,
bardzo długo mnie nie było, ale czytałam Was na tym wątku codziennie i regularnie (niestety na inne wątki nie starcza mi już czasu i sił, choć postaram się je nadrobić kiedyś
).
Gorgusia,
Summerbaby dziękuję Wam za zainteresowanie, jesteście kochane.
Ostatnie dwa tygodnie bardzo szybko nam zleciały. Była u nas moja mama, która bardzo mi pomagała ogarniać tą nową rzeczywistość. Codziennie miałam z kim porozmawiać, z kim się pokłócić, podyskutować, pójść na spacer. Mama też odciążała mnie rano, biorąc małą tak,bym mogła jeszcze pospać. Oczywiście, gdy się ostatecznie dotarłyśmy, mama musiała już wracać. No cóż, tak to bywa, kiedyś trzeba w końcu zacząć normalnie funkcjonować i nauczyć się radzić samemu.
Kupiliśmy naszej Lilci fajny fotelik bujaczek, który też mi pomoże zorganizować się i ponadrabiać czynności domowe podczas jej odpoczynku lub snu. Ona już jest taka fajna, głuży sobie, wydaje fantastyczne dźwięki, już bardziej świadomie patrzy, nawet kilka razy uśmiechnęła się do nas. Uwielbiam na nią patrzeć, na to, jak zmienia się z dnia na dzień. A dni ma zmienne, raz potrafi przespać wiele godzin w ciągu dnia, a innym razem po pół godziny i na tym kończy się jej sen.
Teraz też znacznie częściej, więcej i dłużej je. No i waga jej rośnie. W ubiegły wtorek podczas wizyty lekarskiej strzeliło jej 4400 kg.
Aha dziewczyny mam pytanie do mam karmiących piersią. Ja mam ogólnie nadmiar pokarmu tak, że co 2h muszę go sobie odciągać, bo inaczej piersi mi urosną, porobią się guzki i wytrzymać się nie da. Słyszałam, że po 2 miesiącach karmienia stabilizuje się ilość mleka i nie ma już takich nawałów. Nie wiem ile w tym prawdy. Jak odciągam sobie mleko laktatorem to moje piersi dostają sygnał, że należy znów produkować i wychodzi gorzej, bo w efekcie ciągle mam tego mleka nawał. Jak to jest u Was? Czy ta ilość mleka się ustabilizowała? Poważnie myślę o jakiś tabletkach na zmniejszenie laktacji.
Niepokoi mnie jednak zgrubienie, które wyczułam u Lilci pod lewym uchem.To taka jakby gula, twarda (w miejscu węzła chłonnego lub ślinianki, trudno mi ocenić). Dzwoniłam w tej sprawie do kilku pediatrów, w tym mamy mojego M. Mówili, żeby się tym nie przejmować. Jeden lekarz stwierdził, że to może być wylew do mięśnia, a inny, że powiększony węzeł chłonny ze względu na szczepionkę na gruźlicę. Rzeczywiście niedawno na lewym ramieniu Lilci w miejscu szczepionki to miejsce się zaczerwieniło, ale czy to ma związek z tą gulą? W tym tygodniu wybieramy się na wizytę lekarską i zobaczymy. Musimy dostać też skierowanie na USG bioderek, bo jak się okazało, nie otrzymaliśmy go przy wypisie ze szpitala, ani nasza "super lekarka pediatra" nie badała jej bioderek (nie dała też skierowania). Co za babsko... Dziewczyny, a może u Was była podobna sytuacja? Odnośnie tego zgrubienia? Spotkałyście się z czymś takim? A jeśli chodzi o usg bioder i ogólne badania bioderek... Jak to u Was wyglądało?
No nic, później postaram się Was nadrobić i jeszcze odezwać... Tyle miałam rzeczy do nawiązania Waszych postów w trakcie ich czytania, ale teraz niestety nie pamiętam poszczególnych zapisków...
Trzymajcie się ciepło. Standardowe moje pytanie - co dziś na obiad macie? U mnie mięsko od szynki w marchewce
, ziemniaczki i sałata zielona. Do tego rosołek
Jeszcze bardzo ostrożnie podchodzę do kwestii swojego żywienia i diety.