Mart rozumiem Cię doskonale. My już na szczęście mieszkamy,ale jak sobie pomyślę, ile to trwało, a ile było w planach, że będzie trwało, to się za głowę łapię. A to jeszcze nie koniec. Bo góra w ogóle nie zrobiona (mam nadzieje, że bank nie będzie upierdliwy i za szybko nie zechce sprawdzić, jak nam idzie, bo wiadomo, że drugie tyle pieniędzy będzie trzeba w to włożyć). Taras o tyle musi być, że z niego strasznie piach i inne brudy niosą się do domu,a nie chcę, żeby te nowe panele się zarysowały. Niestety kłopoty z fachowcami opóźniły wiele (więc rozumiem Cię, gdy piszesz o byciu w połowie prac. Jednak nie da się wszystkiego tak zaplanować, żeby było zgodnie z planami.Zawsze wszystko się opóźnia i więcej kosztuje niż się na początku zakładało niestety). Kurcze tak wygrać w totka,chociaż troszkę
Parę drobnych milionów na wykończenie i realizację własnych zachcianek. Chyba za bardzo się jednak rozmarzyłam.
Irisson, niezłe te wizyty położnej. W sumie fajnie, że sama przyjdzie, obejrzy i powie co i jak. To mi przypomniało, że muszę wybrać jeszcze lekarza rodzinnego i przychodnię, do której trafią dokumenty dzieciaczka. Czy Wy już wybrałyście? Jak to wygląda od strony organizacyjnej? Trzeba się tam przejechać, czy wystarczy w szpitalu podać wybrane miejsce? Jestem w tym temacie (jak w ostatnich wielu innych),zupełnie zielona.
I coś dziś często mnie goni do ubikacji. Ale nie jakaś biegunka, tylko po prostu....
Ja też mam proszek Lovella. Jelp strasznie drogi. Zobaczymy, jak ta Lovella się sprawdzi,ale
Kakakarolina, Ty używałaś, więc myślę, że będzie OK.
Aha, w kwestiach formalnych, gdyby mnie nagle coś złapało, do kogo mogę napisać parę słów, żeby mu nie truć, ale chociaż poinformować
??