No tak, gość ewidentnie jest nawiedzony i uprzedzony do wszystkiego co nie-ludzkie.Nie znoszę takich ludzi - paranoików, którzy wychodzą z założenia, że zwierzaki to największe zło i trzeba je potruć, żeby wyginęły. Na byłym już miejscu zamieszkania też miałam takiego szurniętego starszego sąsiada. Był przekonany, że psem sikam przed jego trawnikiem, na jego drzewa, na jego trawę itp. Nie rzucał się do żuli zostawiających puste butelki na gałęziach drzew. Albo rozbijali te butelki tak, że mogły kogoś poranić. Nawet jak raz (już wysoko w ciąży) szam z psem, to pofatygował się na dół przed klatkę, by prosić mnie, żebym gdzie indziej z nim chodziła. A to nie było bezpośrednio pod jego oknem. Ech Ci sąsiedzi.
Ja już trochę zmęczona.Byliśmy z M w dwóch szpitalach - jeden bliżej, drugi dalej. Korzystniej,jak dla nas, wypadł ten bliżej (fajniejszy personel, lepsze warunki do porodu), więc chyba na niego się zdecydujemy. Oby tylko nie było wtedy nawału rodzących. W szpitalu jednak robi się słabo, a emocje sięgają zenitu. Mam nadzieję, że sam poród to taki dodatkowy zastrzyk adrenaliny, że (jak mówiła położna) ból później ustępuje, a jak się trzyma maleństwo w rękach to największa nagroda za cały trud i instynkt przychodzi sam. Fajnie określiła, że dziecko jest teraz takie wirtualne,niby jest ale go nie widać. A po porodzie wszystko się rozjaśnia i jakoś prostuje. Oby tak właśnie było
Dziewczyny, gdzie wy kupowałyście te liście z malin? Rozumiem, że to się pije jak normalną herbatę?
I jeszcze jedno -
Irisson - Ty chyba pisałaś o obniżonym brzuchu. Mogłabyś jaśniej napisać, jak on wygląda? Bo ja nie wiem, czy mam nisko, czy wysoko. Wygląda, że wysoko. Skurczy jako takich chyba nie miałam, bo bym o tym wiedziała, nie? Pewnie są bolesne i ciągną się z góry na dół lub na odwrót.
Ech... ale upalny dzień. Taras już ładnie wygląda, kafle w większości rozłożone, ale jeszcze z dzień lub 1.5 dnia roboty.
Chyba wejdę w internetową księgę imion i pogrzebię w tym, jakie jeszcze są do wyboru